Spór o telewizyjne starcie pretendentów do prezydentury

Nie mam najmniejszych wątpliwości co do tego, że przed drugą turą wyborów powinna odbyć się telewizyjna debata obu kandydatów. Może mieć ona ogromny, wręcz przełomowy wpływ na tych rodaków którzy jeszcze nie są pewni, komu oddać swój głos 12 lipca. W takim bezpośrednim starciu przed kamerami rywale do najwyższego urzędu w państwie mają szanse zaprezentować wielomilionowej widowni swoje koncepcje jego sprawowania oraz widowiskowo zetrzeć się w werbalnym pojedynku.

Pozostaje pytanie, która stacja telewizyjna ma zorganizować debatę i o to właśnie toczy się spór między Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim, a także ich politycznym zapleczem. Media są bowiem w dzisiejszej Polsce podzielone tak samo jak politycy, wiele zależy więc od tego, kto będzie zadawał pytania pretendentom do prezydentury.

Pierwsi wyszli z propozycją przedstawiciele TVN i TVN 24, do których dołączyły Onet oraz Wirtualna Polska. Zdaniem urzędującej głowy państwa trzy największe telewizje w naszym kraju powinny się porozumieć, zrobić wspólnie debatę i doprosić inne media. Dwie pozostałe to oczywiście Telewizja Polska i Polsat. Pierwsza deklaruje gotowość do jej przeprowadzenia, a także bezpłatnego udostępnienia sygnału (retransmisji) zainteresowanym redakcjom.

Trzaskowski natychmiast wykorzystał opinię Dudy do zaatakowania go za rzekomy lęk przed dyskusją poza wyraźnie sprzyjającą mu TVP, ponieważ nie będzie wcześniej znał pytań.

Te polemiki są naturalne w politycznej grze o wielką stawkę. Może jednak dziennikarze trzech wymienionych stacji telewizyjnych okażą się mniej zapalczywi od kandydatów oraz ich sztabowców i wspólnie zorganizują debatę, która może mieć zasadniczy wpływ na wynik wyborów, a może nawet przesądzić o tym, kto zamieszka przez kolejne 5 lat w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu.

Jerzy Bukowski