Rodzina zmarłej mieszkanki Jasionówki, leżącej Na podlasiu zapewne inaczej myślała, że  będzię wyglądał jej pogrzeb. 75-latka zmarła w szpitalu w Mońkach.Zmarła miała kontakt z osobą zakażoną, ale wynik testu obecność koronawirusa był ujemny.Do szokującej sytuacji doszło w momencie, gdy w trakcie pogrzebu zadzwonił lekarz i nakazał zamknąć trumnę i wyprosić zgromadzone osoby. Okazało się, że test był jednak pozytywny! Nie można się dziwić, że bliscy zmarłej kobiety są oburzeni a za pomyłkę obarczają Sanepid i jego pracowników.

Jak podkrśliła córka zmarlej w rozmowie z "Kurierem Porannym": ,,Mama została pochowana bez obecności bliskich. Bez poświęcenia trumny. Po prostu spadła w dół i została przysypana piachem. To takie upokarzające i bolesne” 

Informację o ujemnym wyniku lekarze kobiety dostali od pracowników sanepidu. Pracownicy sanepidu nie chcą powiedzieć dlaczego taka sytaucja wynikła.

,,Postąpiliśmy zgodnie z procedurami. Ile osób jest na kwarantannie? Nie mam czasu sprawdzać. Mamy dużo pracy. Pogrzeby i wesela to ogniska koronawirusa. Jeśli ktoś chce organizować takie uroczystości, musi się liczyć z konsekwencjami''- podkreślał Andrzej Berner, Powiatowy Inspektor Sanitarny w Mońkach. 

Córka zmarłej podkreśla, że najgorszy jest fakt, iż winnych tej sytuacji brak oraz to, że w całej tej szokującej sytuacji zabrakło zwykłego ludzkiego słowa ,,przepraszam". 

rr, fakt.pl,