Profesor Agnieszka Popiela ponownie zabrała głos w sprawie prof. Tomasza Grodzkiego. Jak stwierdziła w rozmowie z Radiem Szczecin:
„Każdy z pacjentów szpitala w Zdunowie przed planowaną operacją był wzywany do pokoju lekarskiego, by tam usłyszeć jaką kwotę ma zapłacić przed zabiegiem”.
Wcześniej w mediach społecznościowych prof. Popiela pisała, że gdy umierała jej mama, „[…] trzeba było dać 500 dolarów za operację. Podobno na czasopisma medyczne”. Zaznaczyła, że nie otrzymała faktury czy rachunku i nigdy tego nie zapomni.
Teraz prof. Popiela podkreśla, że każdy z pacjentów przed operacją szedł do pokoju lekarskiego by usłyszeć, ile ma zapłacić. Stwierdziła między innymi:
„Na sali leżała dziewczynka, 15- 16-latka, po powrocie z gabinetu lekarskiego bardzo płakała, bo jej powiedzieli, że jeżeli chce mieć taką bliznę, żeby się jeszcze w bikini mogła pokazać na plaży, to powinni przyjechać rodzice”.
Opowiedziała także o swoim spotkaniu z ówczesnym ordynatorem Tomaszem Grodzkim w czerwcu 1998 roku. Grodzki miał jej potwierdzić, „[…] że ze względu na wysokie standardy leczenia i kształcenie się lekarzy przyszpitalna fundacja potrzebuje wsparcia finansowego”.
Dodała, że choć wpłata nie była warunkiem wykonania operacji, to jednak czuła presję, by jej dokonać, a podczas rozmowy padła konkretna kwota. W rozmowie z Radiem Szczecin dodała:
„ Wyciągnęłam 500 dolarów z portfela, to nie była żadna koperta, odliczyłam po setce, prosiłam, żeby przeliczył. Pan ordynator wziął te pieniądze, nie umiem sobie przypomnieć teraz, gdzie je schował, czy to była szuflada... ale pamiętam, że podszedł do biurka, wyciągnął zeszyt formatu A4, zapisał w nim coś”.
Dodała, że zrozumiała, że w ten sposób zapisana została jej wpłata na fundację, jednak żadnego pokwitowania nie otrzymała.
dam/Radio Szczecin,Fronda.pl