„Doceniam inicjatywę prezydenta, ale mam wątpliwości co do tego, czy w owej Brukseli nastąpiła jakaś refleksja. Mam niestety obawy, że neobolszewickie ośrodki napędzające agresywne działania wobec Polski będą cały czas szukać pretekstów do atakowania nas. Im chodzi o zainstalowanie w Polsce, w rządzie uległej agentury, która będzie posłusznie wypełniać wolę hegemonów. Nie spoczną, póki będą mieć możliwości realizowania tego celu” – mówi o propozycji reformy Sądu Najwyższego prof. Grzegorz Górski.

 

 

Fronda.pl: Zgodnie z oczekiwaniami, TSUE oddalił skargi Polski i Węgier uznając, że mechanizm warunkowości jest zgodny z prawem Unii Europejskiej. Co w praktyce ta decyzja oznacza dla Polski?

Prof. Grzegorz Górski, b. sędzia Trybunału Stanu: Są dwa wymiary tego oświadczenia Trybunału Lenaertsa. Pierwszy to kolejna próba wzmocnienia tendencji, aby przy pomocy podobnych stanowisk – mówię tu o stanowisku, bo przecież ten produkt posiedzenia Trybunału nie ma podstawy traktatowej, jest ultra vires, więc nie może być uznany za orzeczenie sensu stricto – stworzyć kolejne elementy fundamentów dla przekształcenia Unii Europejskiej w państwo federalne. Tutaj Lenaerts jest bardzo konsekwentny i jako misję swojego życia przyjął, że doprowadzi do sfederalizowania Europy. To zabawne, bo jako członek belgijskich elit doprowadził do faktycznego rozpadu państwa belgijskiego na dwa odrębne i skłócone terytoria – Walonów i Flamandów. Zapewne odczuwa kompleks wynikający z tej klęski i próbuje sobie zrekompensować to eksperymentując na Unii Europejskiej.

Wymiar drugi to praktyczne skutki tego oświadczenia. Legalizuje ono również sprzeczną z traktatami dodatkową procedurę, mającą – rzekomo – zabezpieczać środki budżetowe przed nadużyciami. Kością niezgody było wprowadzenie w spornym rozporządzeniu Komisji stypulacji, pozwalającej uruchamiać swoistą procedurę karną wobec państw, które nie spełniają standardów „rządów prawa”. Tutaj w uzasadnieniu wskazano jednak pewne rygorystyczne ramy działania KE w tym zakresie. Istniały obawy, że Trybunał Lenaertsa tak zinterpretuje te stypulacje, iż otworzy dużą przestrzeń dowolności dla Komisji. Jednak potwierdzone zostały tutaj konkluzje ze szczytu Rady UE w grudniu 2020 roku, co – przynajmniej w odniesieniu do Polski – nie daj podstaw do całkowicie uznaniowego stosowania restrykcji wobec naszego kraju. W tym sensie można mówić o sukcesie Polski.

W grudniu 2020 roku Solidarna Polska apelowała do premiera Mateusza Morawieckiego o zawetowanie budżetu UE na lata 2021-2027 i Funduszu Odbudowy. Ostatecznie jednak premier nie zdecydował się na weto i zgodził się na powiązanie unijnych środków z mechanizmem praworządności. Do dziś Polska nie otrzymała środków z Funduszu Odbudowy. Jak w perspektywie czasu ocenia Pan Profesor decyzję premiera z tamtego szczytu Rady Europejskiej?

W moim przekonaniu, ustalenia owego szczytu były dla Polski satysfakcjonujące. Jak wskazałem wyżej, ryzyko w pełni uznaniowego stosowania wobec Polski blokowania środków budżetowych, jest znikome. Jeśli jest jakiś sens funkcjonowania w Unii w perspektywie najbliższych kilku lat, to oprócz dostępu do olbrzymiego rynku jest to jeszcze możliwość uzyskiwania przez kilka lat wpływów netto z tytułu członkostwa. I oto szła walka. Po 2027 roku sytuacji będzie z pewnością inna – staniemy się płatnikiem netto i wtedy trzeba będzie zastanowić się nad naszym miejscem w tym towarzystwie.

Fundusz Odbudowy to odrębna kwestia. Z tego Funduszy wypłacano do października jedynie niewielkie zaliczki kwot dotacyjnych. Od ponad czterech miesięcy mechanizm stoi w miejscu, pięć krajów nie otrzymało zaliczek (w tym Polska), a reszta wypłat zasadniczych. Są dwa tego powody. Pierwszy to konieczność uzyskania jednomyślności dla każdej wypłaty. Jest oczywiste, że brukselscy biurokraci obawiają się – i słusznie – że Polska i Węgry zablokują kolejne płatności, co skompromitowałoby ostatecznie cały mechanizm. Ale jest też powód drugi. Ci sami biurokraci popełnili poważne błędy w konstrukcji finansowej tego projektu i teraz są duże problemy z pozyskiwaniem środków na rynkach finansowych. A żeby to zmienić, znowu konieczna jest jednomyślność. Tak więc oni wiedzą, że bez Polski nie ruszą z miejsca, więc czekają – choć nie bardzo wiadomo już na co.

Inna rzecz, że cały ten Fundusz jest przecież odpowiedzią na skutki pierwszej fali pandemii wiosną 2020 roku. Już tylko to pokazuje, jak paranoiczną strukturą jest obecnie Unia. Do tego szereg krajów już sygnalizuje, że środki z tego spóźnionego Funduszu nic im nie dadzą – są i spóźnione, i nieproporcjonalnie niskie do problemów. A więc całe to zamieszanie jest po prostu żenujące.

Zabezpieczeniem dla Polski miały być przyjęte przez Radę Europejską konkluzje. To deklaracja, która ma ograniczyć mechanizm praworządności wyłącznie do kwestii finansowych i uniemożliwić wykorzystywanie go jako narzędzia politycznego nacisku. Na te warunki wskazano też w dzisiejszym wyroku. Możemy liczyć na to, że będą one realizowane w praktyce?

Tak jak wskazałem wyżej, stanowisko TSUE potwierdziło te konkluzje, a więc jeśli ktoś zdecyduje się je złamać, to powinien liczyć się z reakcją Trybunału.

Pretekstem do blokowania środków z Funduszu Odbudowy dla Polski jest dla Komisji Europejskiej funkcjonowanie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Prezydent Andrzej Duda zaproponował projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, w myśl którego Izba miałaby zostać zlikwidowana. Zaznaczył, że ma to pomóc w zażegnaniu sporu z Brukselą. Szukanie tego typu kompromisów jest zasadne czy jedynie otworzy Brukseli drogę do stawiania kolejnych warunków Polsce?

Doceniam inicjatywę prezydenta, ale mam wątpliwości co do tego, czy w owej Brukseli nastąpiła jakaś refleksja. Mam niestety obawy, że neobolszewickie ośrodki napędzające agresywne działania wobec Polski będą cały czas szukać pretekstów do atakowania nas. Im chodzi o zainstalowanie w Polsce, w rządzie uległej agentury, która będzie posłusznie wypełniać wolę hegemonów. Nie spoczną, póki będą mieć możliwości realizowania tego celu.

W ub. tygodniu Adam Bielan zapowiedział, że do końca marca rząd podejmie decyzję dot. Funduszu Odbudowy. Zaznaczył, że w związku z blokowaniem polskiego KPO Polska może wycofać się z Funduszu. To realny scenariusz?

Oczywiście. Realne korzyści dla Polski z tego Funduszu są niewielkie (2 – 3 mld Euro w realnych pieniądzach). Nie warto za to umierać i jednocześnie żyrować potężnego europejskiego długu. Tak naprawdę to Polska ze swoją pozycją finansową i stabilnością jest im bardziej potrzebna, bowiem podnosi wiarygodność obligacji unijnych. Bez nas żyrantami będą Grecja, Portugalia, Hiszpania, Włochy, Belgia czy Francja – wszystko to zadłużone po uszy. Nabywcy tych obligacji raczej nie będą tym uradowani i skorzy do wydawania pieniędzy.

TSUE ogłosił swoją decyzję w momencie ogromnej eskalacji rosyjsko-ukraińskich napięć. Wszyscy zgadzamy się, że Unia Europejska musi zademonstrować dziś swoją jedność, aby przeciwstawić się rosyjskiej agresji. Poszczególne państwa członkowskie angażują się w rozwiązanie konfliktu. Sama Bruksela jednak zdaje się interesować bardziej „grillowaniem” Polski i Węgier niż stawianiem oporu Rosji. Na to, że „można robić więcej” szefowej KE uwagę zwrócił premier Wielkiej Brytanii. Podziela Pan Profesor ocenę Borisa Johnsona?

Polska i Wielka Brytania są skazane na strategiczny sojusz. Dla Polski jest to najpoważniejsza obecnie reasekuracja wobec coraz bardziej wrogich sąsiadów – Rosji i Niemiec. To powinna być oś, do której dołączyć trzeba koniecznie Turcję i Rumunię, a także Ukrainę. To wielki potencjał militarny i gospodarczy. Ta piątka liczona razem, to trzecia gospodarka świata. Mamy więc pole manewru i pierwszy raz od ćwierćwiecza powstała wizja jakiejś alternatywy zarówno wobec Unii Europejskiej, jak i wobec NATO. Taki sojusz, powiązany z USA, całkowicie może zdominować militarnie i gospodarczo Europę, nie wspominając o Rosji. Jest się o co bić, a byłoby największym grzechem naszego pokolenia, gdybyśmy tej szansy nie wykorzystali.

Mechanizmem warunkowości zajmie się również Trybunał Konstytucyjny. Co jego decyzja może zmienić w tej sprawie?

Nasz Trybunał, kontynuując swoją linię orzeczniczą ukształtowaną od ćwierć wieku, z pewnością będzie musiał zakwestionować skuteczność oświadczenia Trybunału Lenaertsa jako niemającego podstaw traktatowych. Nie widzę innej możliwości.

 

Rozmawiał Karol Kubicki