“Podbijemy Rzym!”, wykrzykują na nagraniach w internecie przedstawiciele Państwa Islamskiego. Otwarcie mówią o swojej strategii: tysiące dżihadystów dotrą do Europy wraz z tłumem imigrantów.

Można uznać te słowa za czcze przechwałki. Jedno jest jednak pewne: przy ciele paryskiego zamachowca znaleziono – najprawdopodobniej podrobiony – syryjski paszport. Władze uważają, że on i przynajmniej jeszcze jeden z listopadowych zamachowców dotarli do Europy przez Bałkany.

Pytanie brzmi więc: jak trudno jest potencjalnemu terroryście wmieszać się w tłum „uchodźców”?

Dokument znaleziony przy terroryście wystawiony był na nazwisko Ahmad al-Mohamed, wiek 25 lat, kraj pochodzenia: Syria. Dzień później ateńskie służby potwierdziły, że „posiadacz paszportu znalezionego na miejscu przestępstwa 3 października został zgodnie z regulacjami Unii Europejskiej zarejestrowany (jako uchodźca) na wyspie Leros”.

Wkrótce potem serbska policja oświadczyła, że zatrzymała innego mężczyznę, posługującego się niemal identycznym paszportem. Różnił się jedynie zdjęciem. Agencja AFP podała, że oryginalny paszport najprawdopodobniej należał do poległego syryjskiego żołnierza z armii prezydenta Asada.

Nie wiadomo jeszcze, czy terrorysta celowo pozwolił władzom znaleźć przy sobie ten dokument.

Niezależny dziennikarz Simon Jacob sprawdził, jak łatwo jest uzyskać syryjski paszport. Na swej pieszej wędrówce po Bliskim Wschodzie dotarł do południowo-wschodniej, tureckiej prowincji Mardin. „Proponowano mi oryginalny, syryjski paszport za 2000 dolarów” – mówi. Każdy mógł wyrobić sobie takie potwierdzenie tożsamości. Powiedzieli mu „Po prostu przynieś swoje zdjęcie paszportowe, 2 000 dolarów, a zostaniesz Syryjczykiem”.

Jak łatwo podszyć się pod syryjskiego uchodźcę udowodnił holenderski dziennikarz Harald Doornbos, który w okolicach Syrii kupił paszport i dowód osobisty ze zdjęciem premiera jego otwartego na imigrantów kraju, Marka Rutte. Czekał 40 godzin i zapłacił 750 euro.

Od kiedy okazało się, że Angela Merkel otworzyła drzwi do Europy dla każdego syryjskiego uchodźcy, popyt jak i cena za paszport podwoiły się. Interes na turecko-syryjskiej granicy kwitnie: handel bronią, przemyt, wymuszenia. „Możesz kupić kałacha za 500-600 dolarów. Zaopatrują się tu też irackie i syryjskie milicje” – mówi Jacob. Z wiarygodnego źródła usłyszał również, że wielu syryjskich biznesmenów przemyciło przez granicę całe drukarnie wraz z czystymi dokumentami. Mogą wystawiać oryginalne dowody tożsamości nawet za granicą.

Francis Mamdouh, 23-letni Syryjczyk jest pewien, że ekstremiści często wtapiają się w tłum migrantów. Mamdouh pochodzi z prowincji Hama i przekroczył granicę turecko-syryjską. Najpierw dotarł do Grecji i podążył popularną trasą przez Bałkany do Austrii. Po trzech miesiącach wylądował w szwajcarskim St. Gallen. Podróżował w przyczepie tira, morzem i pieszo.

Jego towarzysze podróży kierowali się do Europy z różnych powodów. „Granice nie są silnie strzeżone – mówi. – W Turcji wystarczy zapłacić. Jeśli ktoś nie miał dość pieniędzy, turecka straż graniczna zadowalała się jego bagażem i ubraniami. Nie sprawdzają nawet dokumentów, chodzi wyłącznie o pieniądze. Jeśli ktoś próbował biec, żeby uciec przed płaceniem, zostawał zastrzelony przez tureckich żołnierzy”.

Mamdouh dodaje, że po drodze spotkał sporą liczbę potencjalnych terrorystów: „Bazując na osobistych doświadczeniach z podróży powiedziałbym, że na każdych dziesięciu uchodźców przypada jeden islamista”. Jako były policjant, zna się na rzeczy. Walka z terroryzmem rzuciła go do Damaszku, był więziony przez ISIS przez 10 dni, aż nie zapłacono za niego okupu. Został poważnie ranny w walce z dżihadystami, o czym świadczą liczne blizny na ciele.

Od czasu zamachów w Paryżu tego typu historie nie brzmią już jak bezpodstawne oskarżenia. Szok jest głęboki, a Zachód musi przemyśleć swoje podejście do kwestii własnego bezpieczeństwa.

Co zrobić z bólem i gniewem? Odżyły stare dyskusje. Na poziomie politycznym odpowiedź wydaje się wyraźna. Polska i Słowacja oświadczyły latem, że przyjmą wyłącznie syryjskich chrześcijan; po paryskich zamachach 34 stany USA odmówiły przyjmowania dalszych uchodźców. Zdaniem Francisa Mamdouha jest już jednak za późno: „Daesz pogardliwa arabska nazwa Państwa Islamskiego – red.) już dotarł do Europy. Nie wiem dokładnie, jakie mają plany, nie chcę też napędzać strachu, ale oni już tu są. Po drodze spotkałem wielu z nich i oni są już w Niemczech”.

Według ONZ od wybuchu wojny domowej w Syrii z kraju uciekło 4.6 miliona Syryjczyków. Od stycznia do września tego roku w UE zarejestrowało się 700 tys. azylantów, a od września do połowy października do samych Niemiec zawitało 409 tys. uchodźców. Strumień płynie nieprzerwanie. Według greckich władz, w najbliższych miesiącach należy spodziewać się 3.7 miliona migrantów z Turcji.

Nie widać jednak pomysłów na długofalowe rozwiązanie rosnącego problemu. Wręcz przeciwnie. Sprzeczne poglądy na temat uchodźców, fanatyzmu religijnego i bezpieczeństwa wydają się być na Zachodzie coraz bardziej zdecydowane. „Dokładnie tego chce Państwo Islamskie. Chcą, żebyśmy stracili zaufanie do prawdziwych uchodźców, którzy uciekają przed tego typu skrajnościami. Żeby wolni ludzie zaczęli się nienawidzieć nawzajem” – mówi  Mamdouh.

Europa jest pełna, a Turcja okazuje się wątpliwym partnerem do monitorowania uchodźców. Nie ma uniwersalnej formuły przyjmowania ludzi uciekających przed ekstremistami. Natomiast fakt, że paryscy zamachowcy byli obywatelami Francji i Belgii, wywołuje pytania wykraczające daleko poza temat uchodźców.

Kto tak naprawdę sponsoruje broń zamachowców? Kto im pomaga?

W Niemczech funkcjonują islamistyczne siatki przypominające sekty, działają na przykład Pierre Vogel i Ibrahim Abou-Nagel, których ideologia niewiele różni się od poglądów Państwa Islamskiego czy al-Nusry. Otrzymują ideologiczne i finansowe wsparcie z krajów zatoki arabskiej, aktywnie misjonują w internecie, rozdają kopie Koranu na ulicach europejskich miast, a na swych wykładach jawnie nawołują do pogardy dla wolności zachodniego stylu życia.

Kilkuset zwolenników ISIS wyszło z mgły tych grup, żeby prowadzić dźihad w Syrii. Grupy o podobnych poglądach i postawie znaleźć można też w innych europejskich miastach, również w Polsce publikowane są teksty ekstremistów, a Arabia Saudyjska sponsoruje warszawski meczet – chociaż Saudowie nie zgodzili się użyczyć uchodźcom swych 100 tys. klimatyzowanych namiotów, używanych tylko kilka dni w roku przez pielgrzymów do Mekki, szczodrze zaproponowali budowę 200 meczetów w Niemczech.

Jednym słowem: kraje Zatoki nie przyjmują żadnych uchodźców, zbroją za to syryjskich terrorystów i finansują islamizm w Europie. Wnioski nasuwają się same.

Shamiran Stefanos

 

Tłumaczenie i źródło: www.euroislam.pl