W czasie rozmowy prowadzący Grzegorz Jankowski zapytał gościa, czy Niemcy "podrzucają" Polsce migrantów. Witkowski powołał się na prawo unijne i próbował uzasadnić legalność takich działań. Jednak kulminacją jego wystąpienia było aroganckie zdanie, które zbulwersowało wielu widzów. – Ale co mnie obchodzi, co biedni ludzie myślą? – wypowiedział ostentacyjnie.

To nie tylko wyraz pogardy dla współobywateli, ale i niepokojący dowód oderwania części elit intelektualnych od społecznych realiów. Słowa te uderzają w ludzi, którzy często borykają się z trudnościami ekonomicznymi i społecznymi, a jednocześnie są nośnikami tradycyjnych wartości i poczucia wspólnoty narodowej.

Na ostrą wypowiedź zareagował były premier Mateusz Morawiecki. Na serwisie X napisał: „Elity już nawet nie udają, że gardzą zwykłymi Polakami. Chcą wpuszczenia do Polski nielegalnych imigrantów”. Były szef rządu zwrócił uwagę na pogłębiający się rozdźwięk między opinią publiczną a postawą ludzi, którzy pretendują do miana liderów opinii.

Wpis Morawieckiego spotkał się z dużym poparciem internautów, którzy podkreślali, że to właśnie „biedni ludzie” są fundamentem państwa – jego gospodarki, tradycji i bezpieczeństwa. Wielu komentatorów uznało słowa Witkowskiego za wyraz pychy i buty warszawskiego salonu polityczno-medialnego.

Wypowiedź Witkowskiego miała miejsce w kontekście szerszej debaty o nielegalnej migracji i polityce azylowej. W ostatnich tygodniach coraz więcej Polaków wyraża obawy przed „odsyłaniem” migrantów przez Niemcy z powrotem do Polski. Chodzi o sytuacje, gdy migranci – nierzadko bez dokumentów – są zatrzymywani na terytorium RFN, po czym trafiają z powrotem do naszego kraju na podstawie domniemania, że przez Polskę dostali się do UE.

Podczas programu wspomniano przypadki, gdy niemieccy funkcjonariusze na podstawie pobieżnych ocen ustalali miejsce wjazdu i wiek migrantów, co prowadziło do kuriozalnych i niekontrolowanych decyzji o ich deportacji do Polski. Witkowski bronił tej procedury, podkreślając, że obowiązujące prawo ją dopuszcza.

Oburzenie wzbudziła nie tylko treść wypowiedzi, ale i jej forma. W opinii wielu komentatorów i widzów Polsat News, zachowanie Witkowskiego było przykładem intelektualnej arogancji oraz typowej dla lewicowych środowisk pogardy wobec tradycyjnych wartości i zwykłych obywateli.

Wypowiedź nie pozostała bez echa także w środowiskach politycznych. Poseł PiS Jan Kanthak określił ją jako „polityczne samobójstwo”, a europoseł Patryk Jaki już jakiś czas temu wskazywał, że takie postawy są realnym zagrożeniem dla demokracji i jedności społecznej.

Zachowanie dr. Witkowskiego może być symptomem głębszego problemu. Oto część środowisk opiniotwórczych – wywodzących się często z fundacji i instytutów sponsorowanych przez lewicowe lub zachodnie fundusze – przestaje rozumieć tych, których nazywa „biednymi ludźmi”. Dla nich realne problemy mieszkańców mniejszych miejscowości czy osób pracujących fizycznie są jedynie przedmiotem analiz i abstrakcyjnych debat. A kiedy te „biedne masy” zaczynają się buntować – spotykają się z pogardą i śmiechem

Afera wokół słów dr. Witkowskiego unaocznia pogłębiający się podział między elitami a zwykłymi obywatelami. Głos byłego premiera Morawieckiego w tej sprawie rezonuje, bo odnosi się do prawdziwego problemu: część elit coraz częściej nie ukrywa już swojego rozdmuchanego do granic możliwości poczucia wyższości i braku szacunku wobec społeczeństwa, którego nie tylko rozumie, ale też nie podziela jego wartości. A jeśli tak jest, to jak takie elity mogą jeszcze reprezentować Naród?