Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Telewizja Republika podała dzisiaj, że MON planuje cięcia wydatków na obronność o 25% w latach 2025-28. MON temu zaprzecza. Jak to należy rozumieć? Jakby Pan Generał to skomentował?
Generał Waldemar Skrzypczak: Generalnie jest tak, że MON to zdementował, więc trudno w tej chwili podważać to, co mówi MON. Jeśli natomiast chodzi o budżet MON-u, w kontekście tego, co się dzieje za wschodnią granicą, tego co nam zagraża w ciągu najbliższych dwóch/trzech lat, o czym mówi premier Donald Tusk, jednym głosem z szefem BBN-u, Jackiem Siewierą - bo ci dwaj panowie mówią o tym samym wymiarze czasowym - to teraz trzeba skupić budżet MON-u na wydatkach, które są związane z podniesieniem poziomu bezpieczeństwa. Moim zdaniem budżet MON-u jest w wielkości bardzo dobry i takiego nigdy nie mieliśmy. Jednak jego wydatki są tak rozproszone i one nie budują - ja to tak nazywam - skoncentrowanych zdolności. Chodzi o to, że my go rozpraszamy, budujemy wszystko, obiecujemy wszystkim wszystko, politycy spotykają się ze wszystkimi firmami, którym obiecują, że wszystko kupią. To wcale nie buduje jednak zdolności, bo my nie koncentrujemy się, tak jak powiedziałem wcześniej, na tych wysiłkach, które wzmacniają odporny krąg na polu bitwy, który możemy mieć już za 2-3 lata i – jak już mówiłem – potwierdzają to i Donald Tusk i Jacek Siewiera.
O czym myślę? Myślę tutaj o tym wymiarze powietrzno-lądowym. Bo operacja z udziałem Armii Polskiej rozegra się w tym wymiarze powietrzno-lądowym i na tym się trzeba skupić, ponieważ Panie Redaktorze, dla mnie w tej chwili, kiedy na to patrzę, to jest jakiś absolutny chaos. Chcemy wszystko kupić, wszystko chcemy mieć, a PeGaZ i tak robi swoje - to znaczy nic nie robi, bo się kłóci cały czas o programy, których nie jest w stanie dokończyć i nie jest w stanie wyprodukować dla armii sprzętu. To jest, wie Pan, porażające i ma się wrażenie, że nikt nad tym nie panuje.
To jest niepokojące. Jeszcze raz podkreślę, że nie ma skoncentrowanych wysiłków, nie ma jednej idei i nie ma strategii, która zmobilizowałaby przemysł zbrojeniowy, zakupy i wojsko do tego, żeby uzyskać zdolności do prowadzenia operacji powietrzno-lądowej, która nam grozi. Bo tak właśnie wojna nam grozi przede wszystkim, patrząc na to, co się dzieje na wschodzie.
Na jaki rodzaj uzbrojenia należałoby postawić?
Lotnictwo uderzeniowe, które mamy mieć, to po pierwsze, po drugie obrona powietrzna, wielowarstwowa obrona powietrza, bo to jest kluczowa sprawa dla naszej odporności i osłony. I ten parasol powietrzny nad Polską, który musi być. To musi być budowane w zrównoważonym tempie. Do tego oczywiście te dywizje, które były deklarowane przez poprzedni rząd, a ten rząd powiedział tak: „brakuje nam wszystkiego”.
My mamy puste magazyny, oddaliśmy mnóstwo sprzętu Ukrainie, oddaliśmy całą amunicję.
Zastanawiam się, czy w środowisku polityków, którzy odpowiadają za nasze bezpieczeństwo jest tego świadomość? W moim odczuciu takiej świadomości nie ma, ponieważ w tej chwili nic takiego się nie dzieje, łącznie z tym, że nikt jeszcze w Polsce nie produkuje amunicji i nie mamy na razie takiej zdolności. Wiele mógłbym tu wymienić, bo Borsuka nie mamy i nie mamy czołgów, tyle, ile potrzeba mieć, i tak dalej, i tak dalej.
Tak mógłbym mnożyć te programy, ale to powoduje, że jeśli tak będzie dalej, to my za dwa lata naprawdę nie będziemy mogli być gotowi do tego, żeby odeprzeć inwazję Rosjan.
A jeżeli dojdzie do tego, jak to w tej chwili planuje zrobić Moskwa, żeby doprowadzić do dowieszenia broni, być może jeszcze w tym roku lub na początku przyszłego, to Rosjanie będą mieli czas, aby odtworzyć swoje zdolności. Najczarniejszym scenariuszem jest to, co moim zdaniem jest mocno prawdopodobne, że Rosjanie zajmą się Bałtykiem - Estonią i Łotwą, ale prawdopodobnie bez Litwy. W efekcie i my nie zdążymy, bo w sumie na dobrą sprawę nie ma w tej chwili w Europie poza amerykańskimi sił, które byłyby zdolne wziąć na siebie uderzenie armii rosyjskiej.
Idąc dalej, jak już te kraje bałtyckie zostaną zajęte, to będziemy mieli powtórkę z 1939 roku, jak z Prusami Wschodnimi. Pamiętamy z historii, że z Prus Wschodnich szło uderzenie dywizji pancernej Guderiana na Polskę. W 1939 roku byliśmy okrążeni od Słowacji, Czech, od Zachodu przez Niemcy i od północy przez Niemcy przez Prusy Wschodnie.
Mamy więc powtórkę z historii, tylko w tym przypadku jest obwód kaliningradzki. On będzie takim samym – tak bym to powiedział - najbardziej niebezpiecznym punktem, to znaczy obszarem, jakim w 1939 roku były Prusy Wschodnie.
No właśnie w tym kontekście miałem kolejne pytanie do Pana Generała. Mieliśmy ostatnio brak zgody Niemiec i Francji na finansowanie obrony wschodniej granicy Unii Europejskiej z budżetu wspólnotowego. Czy to jest takie dbanie o partykularne interesy Niemiec i Francji, ale głównie Niemiec, czy zwyczajne wystawianie Polaków, o czym Pan Generał wspomniał, na Rosję i wtedy bolszewików, jak przed I wojną światową?
Osobiście uważam, że głęboka wiara w to, że Niemcy chcą nam pomóc, czy mają dobrą wolę... Jestem w tym względzie bardzo ostrożny, bo dla mnie sam fakt, że Niemcy nigdy nam mnie nie pomagali, jeśli chodzi o nasz przemysł zbrojeniowy, o technologię przekazywania, a teraz deklarują daleko idącą pomoc… Ja w to nie wierzę, to po pierwsze.
Po drugie, wypada przypomnieć Niemcom i wszystkim, że wschodnia granica Polski jest również wschodnią granicą Unii Europejskiej i NATO. Jeżeli oni uważają, że nam nie pomogą, no to to jest dla nas wyraźny sygnał, że nie możemy na nich liczyć.
Ukraina w tym tygodniu z użyciem dronów unieruchomiła największą rosyjską hutę stali. Jak to może wpłynąć na losy wojny na Ukrainie i na przemysł zbrojeniowy Rosji?
To nie wpłynie na losy tej wojny. Jeśli Rosjanie nie będą produkowali swojej stali, to kupią od Chińczyków albo Hindusów, którzy są bardzo mocni w stali. Z militarnego punktu widzenia, to na dłuższą metę nie jest żaden sukces. Po prostu wstrzymają produkcję na jakiś czas. Blachy pancerne mają zaś dostępne np. z Indii, a ponieważ sprzedają im ropę i gaz, to z pewnością dojdą do porozumienia i dostawy stali pancernej zostaną szybko uzupełnione.
To oczywiście dobrze, że Ukraińcy uderzyli. To zatrzyma produkcję na jakiś, ale Rosjanie nie mają problemu z dostępem do blach pancernych do wozów bojowych.
Czy możliwe jest wykorzystanie po stronie Rosji żołnierzy z Korei Północnej? Jak pan to widzi?
Z deklaracji wynika, że tak, z tym, że to nie będzie polegało na tym, że oni tam zastąpią żołnierzy rosyjskich na na froncie. Są tym zajęci żołnierz rosyjscy, którzy przez to nie wykonują tam prac budowlanych w odbudowie tej zajętej i okupowanej części terytorium Ukrainy, gdzie pracują cywile. W związku z tym, z tego, co zostało powiedziane, to tam chodzi o brygady inżynieryjno-budowlane z Korei Północnej, które mają zajmować się odbudową infrastruktury przemysłowej – Podkreślam! - infrastruktury przemysłowej i mieszkalnej w tej części terytorium, którą okupują Rosjanie. Nie chodzi w tym natomiast o to, że to żołnierze koreańscy pójdą na front zamiast armii rosyjskiej.
Chodzi w tym o to, że Rosjanie nie mają potencjału do tego, żeby odbudowywać te okupowane tereny samodzielnie. W związku z tym, być może jest jakiś układ ukraińsko-rosyjski, który da takie możliwości, żeby mogli te tereny odbudować. Tym bardziej, że Putin nie ustąpi z tych terenów. On tych terenów, łącznie z Krymem, nie odda. Niezależnie od tego, co by się nie wydarzyło. Już wysiedlił stamtąd Ukraińców i dlatego je odbudowuje, aby tam osiedlić Rosjan, żeby mogli żyć, pracować i funkcjonować.
Bardzo dziękuję Panie Generalne za rozmowę.