Na miejscu zjawili się m.in. anarchiści ze skłotu Rozbrat, przedstawiciele "Maltańskie Nasz Dom" oraz członkowie Poznańskiego Koła Młodych Inicjatywy Pracowniczej. Jak relacjonują sami uczestnicy, ich celem było zadanie Trzaskowskiemu pytań o przyszłość osiedla Maltańskiego — terenu zagrożonego przejęciem przez deweloperów i kurię.

„Organizatorzy zamiast dialogu usunęli przybyłe osoby siłą, aktualnie są one otoczone przez policję i spisywane” — informowali aktywiści w mediach społecznościowych.

Sytuację zarejestrowano na wideo. Widać na nim nie tylko agresywne działania ochroniarzy, określanych przez aktywistów mianem „karków Trzaskowskiego”, ale także wyraźną irytację posła KO Patryka Jaskulskiego, który w nieprzychylny sposób komentował obecność kontrmanifestantów.

Zamiast otwartego dialogu i odpowiedzi na niewygodne pytania, sztab Trzaskowskiego zdecydował się na pokaz siły wobec słabszych. To kompromitujące zachowanie jest tym bardziej niepokojące, że mówimy o wiecu wyborczym kandydata na prezydenta Polski — państwa demokratycznego, w którym wolność słowa powinna być podstawową wartością.

Postępowanie ochrony Trzaskowskiego przypomina niestety praktyki rodem z autorytarnych reżimów, gdzie nie ma miejsca na sprzeciw wobec władzy. Trudno nie zauważyć ironii: polityk, który w swojej kampanii powołuje się na hasła otwartości, tolerancji i europejskich standardów demokracji, nie potrafi dopuścić do głosu obywateli o odmiennych poglądach.

Spór o teren Maltańskiego toczy się od wielu miesięcy. Skłot Rozbrat funkcjonuje jako niezależne centrum społeczno-kulturalne od ponad 30 lat. Aktywiści zarzucają lokalnym władzom — powiązanym z Platformą Obywatelską — że zamiast bronić interesu społeczności, sprzyjają deweloperskim planom zabudowy terenu.

Próba zadania pytań Trzaskowskiemu o jego stanowisko w tej sprawie była uzasadniona i odbywała się w ramach konstytucyjnego prawa do wyrażania opinii. Tymczasem reakcja organizatorów wiecu i obecnych polityków PO ujawnia brak poszanowania dla podstawowych wartości demokratycznych.

Incydent w Poznaniu jasno pokazuje, że za fasadą pięknych haseł o „dialogu” i „otwartości” kryje się kampania, w której na krytykę odpowiada się siłą, a nie argumentami.

Jeśli Rafał Trzaskowski nie potrafi dziś przyjąć trudnych pytań od własnych obywateli, to jak zamierza reprezentować wszystkich Polaków jako prezydent?
Takie wydarzenia powinny być ostrzeżeniem dla wyborców przed fałszywym obrazem „europejskiego kandydata”, który nie akceptuje innego zdania i dla którego wolność słowa jest problemem — a nie wartością.