W ostatnich tygodniach rozmowy pokojowe załamały się, bo – jak wskazuje autor – Waszyngton po raz kolejny próbował zmusić Kijów do ustępstw, nie oferując żadnych realnych gwarancji. „O jakim trwałym porozumieniu może być mowa, jeśli Amerykanie nie zamierzają pełnić roli jego gwaranta?” — pyta retorycznie komentator. I słusznie zwraca uwagę, że bez natychmiastowej i surowej penalizacji ewentualnych naruszeń, każde ustalenie z Putinem jest tylko zawieszeniem broni przed kolejną eskalacją.

Bez USA gwarancji nie ma

Jeśli USA zamierzają się ograniczyć do biernego przyglądania się procesowi pokojowemu, a ciężar gwarancji przesunąć na państwa europejskie, to – czytamy – „po co w ogóle Waszyngton bierze udział w rozmowach?”. Słabość amerykańskiej dyplomacji, brak realnych środków nacisku i politycznej woli są aż nadto widoczne – pisze.

Dlaczego Ukraina miałaby się teraz zgadzać na ustępstwa? Rosjanie, choć posuwają się naprzód, robią to ślamazarnie i kosztem ogromnych strat. W ciągu dwóch miesięcy ich zdobycze terytorialne są minimalne, a problemy sprzętowe narastają. „Po co Zełenski miałby dawać Rosjanom czas na przegrupowanie i dozbrojenie?” — pyta autor.

Krymska pułapka i sankcyjny sabotaż

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych elementów ostatniej amerykańskiej propozycji miało być oczekiwanie, że Ukraina formalnie zrzeknie się Krymu w zamian za kilka skrawków ziemi pod Charkowem i Chersoniem oraz... zniesienie wszystkich sankcji na Rosję. Jak ocenia autor: „To nie jest plan ratowania Ukrainy, tylko ustawienie Rosji w idealnej pozycji do kolejnej wojny – nie tylko z Ukrainą, ale z całą Europą”.

Zniesienie sankcji oznaczałoby olbrzymi impuls dla rosyjskiej gospodarki wojennej, a legalizacja aneksji Krymu stanowiłaby precedens dla łamania prawa międzynarodowego na całym świecie.

Amerykańska niemoc

Według autora, amerykańska administracja, zwłaszcza pod rządami Donalda Trumpa, straciła zdolność skutecznego działania na arenie międzynarodowej. Polityka Trumpa doprowadziła do osłabienia sojuszy, ośmielenia przeciwników i alienacji USA. Próby grożenia Chinom, Kanadzie, Iranowi czy nawet sojusznikom z NATO zakończyły się kompromitacją.

Autor podsumowuje: „Ameryka, jaką znaliśmy, odeszła i nie ma co się na nią oglądać”. Obecne działania Waszyngtonu to „przykrywanie własnej kompromitacji pohukiwaniem na Zełenskiego”, co dobrze oddaje także wpis Donalda Trumpa na platformie Truth Social.