2. W sytuacji realnego zagrożenia agresją Rosji i konieczności corocznego zwiększania wydatków na zbrojenia, to oczywiście dobry ruch rządu, tyle tylko ,że już wcześniej można było negocjować z KE odliczanie wydatków na zakup broni i inwestycje w wojsku, a także wydatków na pomoc Ukrainie od deficytu sektora finansów publicznych. To właśnie dzięki takim negocjacjom Estonia i Czechy, nie zostały objęte procedurą nadmiernego deficytu już za rok 2023, pokazując, że jako państwa frontowe, ponoszą zwiększone wydatki na zbrojenia i pomoc napadniętej Ukrainie. Rząd Tuska mógł zrobić podobnie, ale politycznie uznano ,że skoro unijna procedura nadmiernego deficytu dotyczy 2023 roku, to jest on „pisowski”, a przecież każda pałka do uderzania w „pisowski” rząd, była i jest dla nich na wagę złota.
3. Przypomnijmy, że procedura nadmiernego deficytu wobec Polski została podjęta wobec Polski w związku ze wzrostem deficytu sektora finansów publicznych w 2023 roku, a więc ostatnim roku rządów Prawa i Sprawiedliwości, do poziomu 5,3% PKB i długu publicznego do poziomu 59,6% PKB. Rzeczywiście ten deficyt wzrósł do tego poziomu 5,3% PKB, ale wydatki na obronę narodową wyniosły aż 3,3% PKB, w tym twarde wydatki na zakup uzbrojenia i inwestycje z nimi związane, blisko 1,5% PKB, wydatki na tarcze energetyczne związane z wojną na Ukrainie 0,6% PKB, wreszcie wydatki na uchodźców wojennych z Ukrainy 0,3% PKB. Co więcej wydatki na cele obronne w kolejnych latach rosną w 2024 roku wyniosły 3,7% PKB, a w 2025 roku są zaplanowane na poziomie 4,9% PKB, co oznacza, że jest trwałe obciążenie związane z zapewnieniem bezpieczeństwa naszemu krajowi i powinno być uwzględnione przez Komisje Europejską.
4. Gdyby więc rząd Tuska, a w jego imieniu minister Domański , naprawdę chciał przekonać KE do swojego stanowiska, to przecież te 3 rodzaje wydatków w 2023 roku, obniżały nasz deficyt z 5,3% PKB do 2,9% PKB a więc poniżej 3% PKB, zawartych w unijnym pakcie Stabilności i Wzrostu. Dwa kraje będące w podobnej sytuacji jak Polska, choć miały deficyt sektora finansów publicznych na poziomie około 4% PKB, ale jednak wydatki na obronność na niższym niż Polska poziomie, tzn Estonia i Czechy, zostały z tej procedury wyłączone. Te dwa kraje, wydatkujące dodatkowe środki na zbrojenia, oraz na przyjmowanie uchodźców z Ukrainy, jak się okazało, miały wyższą siłę przekonywania, niż polski rząd i obydwa, choć znalazły się na liście krajów do objęcia procedurą nadmiernego deficytu, ostatecznie z tej listy wypadły.
5. Rządowi Tuska i ministrowi Domańskiemu, wyraźnie nie zależało na wyłączeniu Polski z procedury nadmiernego deficytu, a raczej na objęciu naszego kraju tą procedurą, bowiem to między innymi pozwala się uwolnić od licznych obietnic wyborczych. Teraz okazuje się, że skoro takie odliczenia, wręcz zaleca przewodnicząca KE Ursula von der Leyen, to minister Domański chce skorzystać z tzw. klauzuli wyjścia i dodatkowe wydatki na obronność, w wysokości średniorocznie ok 1,5% PKB przez najbliższe 4 lata, jednak odliczać od deficytu sektora rządowego i samorządowego. Dobrze byłoby żeby przy tej okazji minister Domański wyjaśnił dlaczego nie chciał tego zrobić w przypadku deficytu sektora finansów publicznych za rok 2023, czego konsekwencją jest objęcie Polski procedurą nadmiernego deficytu, ze wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami.
Zbigniew Kuźmiuk