„Ten kardynał nie będzie papieżem. Ale chce papieża osobiście wybrać” – napisał w mediach społecznościowych Paweł Chmielewski.
Dalej publicysta portalu pch24.pl kreśli sylwetkę arcybiskupa Monachium i Fryzyngi.
„Jowialny, głośny, rzekłbyś – nawet rubaszny. Reinhard Marx kocha dobre piwo i jeszcze lepsze cygara. Mówią, że kardynałom w Rzymie nie szczędzi prezentów. Rozmawia ze wszystkimi, tak, jak to on potrafi: od śmiechu przechodzi do grzmienia. Potrafi być ujmujący, żeby za chwilę przemawiać z apodyktycznej pozycji reprezentanta „najmądrzejszego narodu świata”, czyli Niemców” – czytamy o bawarskim kardynale.
„W 2015 roku Marx ogłosił, że Niemcy „nie są filią Rzymu”. Cóż, miał racje, formalnie żaden Kościół nie jest „filią Rzymu”. Problem w tym, że według Marxa to Rzym powinien być filią Niemiec” – wskazuje Chmielewski.
Uczyniony przez papieża Benedykta XVI jako arcybiskup Monachium kardynałem Marx, uchodził jeszcze wówczas za konserwatystę. Jednak po ustąpieniu niemieckiego papieża bawarski hierarcha miał przejść gruntowną przemianę, gdy wiedział już, że teraz „powieje nowy wiatr”.
„Papież Franciszek okazał mu ogromne zaufanie. Już w 2013 roku włączył go do stworzonej przez siebie elitarnej Rady Kardynałów. Marx doradzał w sprawach ekonomii. Zna się na tym – w końcu tak jak inny Marx, napisał swego czasu książkę pt. „Kapitał” (sic). W 2014 roku Marx został przewodniczącym Konferencji Episkopatu Niemiec. To on zaplanował i rozpoczął Drogę Synodalną. Kiedy Angela Merkel wprowadziła „Ehe für alle”, czyli „małżeństwo dla wszystkich”, Marx uspokajał oburzonych katolików. Krótko później Kościół w Niemczech zaczął wprowadzać błogosławieństwa dla par jednopłciowych” – czytamy dalej.
Jak przestrzega publicysta kard. Marx dąży do „kontynuacji radykalnie liberalnej rewolucji w Kościele”.
„Marx nie ukrywa swoich poglądów. Głośno opowiada, że chce wprowadzić diakonat kobiet, zmienić nauczanie na temat związków jednopłciowych, znieść obowiązkowy celibat. Jego program jest wszystkim znany. Czy jowialną osobowością, splendorem wielkiego światowca i bawarskimi prezentami uda mu się pozyskać wystarczającą liczbę kardynałów do tego, by poprzeć odpowiedniego kandydata?” – konstatuje Paweł Chmielewski.