„Nie wiemy, co nam ten nowy okres przyniesie: czy ulgę i pofolgowanie w rozmaitych biedach, których zaprawdę w starym roku nie brakło, czy też - nie daj Boże - przykręcenie jeszcze tej śruby doświadczeń, która nas cisnęła. Cokolwiek jednak nam przyniesie, wiedzmy i pamiętajmy, że nic nie dzieje się bez woli Opatrzności i że Bóg, który przyodziewa i żywi ptactwo w powietrzu, nie dopuści doświadczać nas ponad miarę. Niechaj tylko z naszej strony nie zbywa na staraniach, aby zasłużyć sobie na łaskę i opiekę Boża.

Niech więc rodzice spełniają sumiennie obowiązki swoje wychowawcze i nie spuszczając się zbytecznie na szkołę, sami dbają o religijne wychowanie swoich dzieci; nie będzie bowiem lepiej, dopóki nowe pokolenie nie zastąpi pokolenia wojennego, zepsutego, rozbitego na duszy i dlatego przystępnego wszelkim złym wpływom.

Niechaj też dzieci polskie odznaczają się posłuszeństwem i czcią i miłością dla rodziców, bo to najpewniejsza dla nich droga do uzyskania błogosławieństwa Bożego, i niechaj pilnością w nauce i pracowitością przygotują się do uczciwego życia obywatelskiego w ukochanej Ojczyźnie!

Niechaj młodzież nasza zachowa sobie polot ku rzeczom wyższym, a nie zniża się do brudów ziemskich a białych swoich skrzydeł nie kala biotem niecnoty.

Niechaj ludzie bogaci i zamożni żywo mają w pamięci, że nie dla siebie samych otrzymali z rąk niebios majątek i dostatki, nie aby się samolubnie tuczyć, lecz na to, aby dzielić się z uboższymi, których dziś tak dużo, i aby osładzać ciężką dolę tym, którzy bez własnej winy, a tylko przez tragiczne zwroty wojny stracili czy to poważne czasem fortuny, czy też wdowie grosze, złożone kiedyś w bankach na czarną godzinę lub wypożyczone państwu na potrzeby Ojczyzny. Samolubnych bogaczy niech przerazi los bogacza ewangelicznego, co to ubierał się w purpurę i bisiory a skończył w ogniu piekielnym.

Niechaj jednakże i ubożsi i godni politowania biedacy, ci których Pan Bóg dotknął plagą niedostatku, zachowają cierpliwość i pokładają ufność w Opatrzności, a strzegą duszę od przejęcia się kwasem złości i zawiści dla tych, którzy się wzbogacili bez żadnej zasługi, może nawet na ich krzywdzie! Ułatwić sobie w ten sposób noszenie krzyża a nie robić go cięższym przez ustawiczny bunt wewnętrzny, czasem ze stanowiska ludzkiego bardzo zrozumiały, ale prawie zawsze niepłodny i szkodliwy!

Niechaj wreszcie wszyscy bez wyjątku jako dzieci jednej Matki - Ojczyzny poczują się opasani węzłem serdecznej miłości! Przecież strach pomyśleć co będzie, gdyby w dalszym ciągu miała taka panować niezgoda, jaka gorszy nas we wszystkich prawie naszych zrzeszeniach, począwszy od sejmu a skończywszy na ostatnim stowarzyszeniu młodzieży.

Ale patrzmy z ufnością w rok nowy. Nie zginie człowiek ani kraj, który ściśle związany jest z Bogiem i Kościołem” – czytamy w noworocznych życzeniach w „Przewodniku katolickim” u progu 1925 roku.

By naświetlić choć trochę kontekst historyczny, warto nadmienić, iż we wspomnianym 1925 roku papieżem był Pius XI, a Kościół kanonizował m.in. Teresę od Dzieciątka Jezus oraz Jana Marię Vianneya.

Prezydentem Polski był Stanisław Wojciechowski, a premierem RP Władysław Grabski, którego pod koniec roku zmienił na tej funkcji Aleksander Skrzyński.

Ratyfikowano w 1925 r. konkordat pomiędzy Polską i Stolicą Apostolską, ale również rozpoczęła się polsko-niemiecka wojna celna.

Na świecie natomiast - dyktatorem we Włoszech ogłosił się Benito Mussolini, w ZSRR powstał Związek Wojujących Bezbożników, w Bułgarii komuniści przeprowadzili atak terrorystyczny na cerkiew w Sofii, w wyniku którego zginęło 213 osób a ponad pół tysiąca zostało rannych, Adolf Hitler zrzekł się obywatelstwa austriackiego i wydał „Mein Kampf”, a wojska francuskie zakończyły okupację Zagłębia Ruhry.

Poprzedni przed 1925 - Rok Jubileuszowy w 1900 r. polscy wierni świętowali jeszcze pod jarzmem zaborczym, a następny w 1950 r. - w otoczeniu zwalczającego chrześcijaństwo terroru stalinowskiego w PRL.