Występy na IO w Paryżu reprezentanta Tajwanu Yu-Ting Lin, obok reprezentanta Algierii Imane Khelif budzą zdecydowanie największe kontrowersje. Pozostałe zawodniczki występujące w pięściarskim turnieju olimpijskim dają dość jasno do zrozumienia, że dopuszczenie do walk przeciwko kobietom obu wspomnianych zawodników jest niezgodne z jakimkolwiek duchem Fair Play.

Wczoraj tajwański pięściarz rozbił w swym półfinałowym pojedynku niezwykle ambitnie walczącą Turczynkę Esrę Yildiz Kahraman. Po zakończonej walce reprezentantka Turcji jako kolejna już zawodniczka na turnieju olimpijskim nie podała ręki bezpośrednio po ogłoszeniu werdyktu rywalowi z Tajwanu a przed opuszczeniem ringu w ramach protestu przeciwko konfrontowaniu w sportach walki na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu kobiet z zawodnikami płci przeciwnej, pokazała wymowny gest „X”, oznaczający nazwę chromosomu właściwego  kobietom, sugerując jednoznacznie, że rywal posiadaniem tego typu chromosomu pochwalić się nie może.

Wcześniej po przegranej ćwierćfinałowej walce z Yu-Ting Lin podobny gest zademonstrowała reprezentantka Bułgarii Swietłana Stanewa.

Natomiast Włoszka Angela Carini po zaledwie kilkudziesięciu sekundach starcia z Algierczykiem Imanem Khelif opuściła ring, zalewając się łzami i tłumacząc, że nigdy przedtem nikt nie bił jej tak mocno.

O dysproporcji siły mówiła również do swego sztabu trenerskiego w trakcie pojedynku z Khelif, co wychwyciły kamery, Węgierka Hamori.

Obaj dopuszczeni do walk z kobietami pięściarze - zarówno z Tajwanu, jak i z Algierii dotarli w swych kategoriach wagowych do ścisłego finału olimpijskiego, gdzie będą walczyć o złoto, pozostając zdecydowanymi faworytami tych starć.

A jeszcze kilka lat temu obaj zostali zdyskwalifikowani podczas kobiecych mistrzostw świata, jako nieuprawnieni do startu w tego rodzaju imprezie i konfrontowania się z płcią przeciwną.

Olimpijski ideał sięgnął bruku, w imię świętej i nienaruszalnej poprawności politycznej.