Reakcja publiczności była na tyle intensywna, że trudno było ją zignorować – również sam Kosiniak-Kamysz, rozpoczynając swoje przemówienie, odniósł się do sytuacji, apelując o jedność i współpracę w obszarze bezpieczeństwa narodowego. – Bez współpracy nie ma budowy bezpieczeństwa, nienawistny krzyk osłabia je, niszczy wspólnotę, nie buduje potencjałów sojuszu ani siły społeczeństwa – powiedział szef MON, nie ukrywając emocji. Dodał również, że niezależnie od emocji, rząd nie zrezygnuje ze swoich działań na rzecz bezpieczeństwa Polski.

Pomimo apelu o spokój i ponadpartyjne podejście do spraw obronności, w mediach społecznościowych zawrzało. Użytkownicy serwisu X komentowali zdarzenie jako bezprecedensowe. „Jeszcze nikt nie został tak wygwizdany podczas państwowej uroczystości” – pisał jeden z komentujących, a wielu innych zwracało uwagę na narastający dystans między obozem rządzącym a obywatelami, szczególnie w sprawach związanych z polityką zagraniczną, wojskiem i relacjami z Niemcami.

Kosiniak-Kamysz, mimo krytyki i kontrowersji, próbował podkreślić rangę wspólnoty narodowej i znaczenie stabilności w dobie zagrożeń geopolitycznych. – Dla MON, dla mnie jako ministra obrony, współpraca w dziedzinie bezpieczeństwa jest świętym nakazem wynikającym z Konstytucji, praw RP, a tak naprawdę z potrzeby serca – mówił.

Wydarzenia na Placu Piłsudskiego mogą stanowić ważny sygnał o napięciach społecznych i wyraźnym rozczarowaniu części obywateli wobec działań rządu. Uroczystość, która miała być momentem jedności i dumy z nowo zaprzysiężonego prezydenta, w nieoczekiwany sposób odsłoniła podziały i kryzys zaufania wobec niektórych przedstawicieli władzy.