Fronda.pl: Niebawem będziemy świętować uroczystość Wszystkich Świętych, a także wspominać naszych bliskich, którzy odeszli już z tego świata. Jednocześnie świat komercyjny zachwycać się będzie przebraniami diabłów i świętować halloween. Skąd taka banalizacja śmierci w dzisiejszym świecie? Czy powodem może być coraz większa sekularyzacja?

Ks. prof. Robert Skrzypczak: Oczywiście, że tak. To jest przejaw przebijania się na nowo do masowej wyobraźni kultury pogańskiej. Święto Halloween swoimi korzeniami sięga do religijnych tradycji celtyckich. Te misteria związane z celebrowaniem śmierci tak samo, jak analogicznie w wydaniu polskim dziady, miały na względzie odebranie śmierci jej straszącego, piorunującego, przygniatającego wymiaru. Śmierć dla człowieka jest zagadką, zapowiedzią kresu, końca, ostatniego etapu życia. Dlatego też ludzie zawsze poprzez misteria i celebracje religijne, odwoływanie się do kultów okultystycznych czy fatumistycznych , próbowali odebrać śmierci jej straszność, oswoić ją i do niej przywyknąć. W dzisiejszym rozumieniu halloween jest ta sama intencja – pozbawienie śmierci jej realistycznego, dramatycznego przesłania, poprzez wyszydzanie jej. Poprzez sprowadzenie jej do roli zabawy, czegoś miłego i sympatycznego. Stąd dyskoteki przy trumnach, przebieranie się za wampiry, zombie, czy też opowieści z dreszczykiem. Także horrory i dreszczowce, przeżywane wygodnie, na fotelu z pilotem w ręku. To jest jakby przejaw ludzkości, która sięgnęła kresu rozpaczy. Kresu, który bierze się stąd, że ludzie zagubili zmartwychwstanie i chrześcijańskie przesłanie o tym, że śmierć została pokonana. Chrystus zmartwychwstał, istnieje życie wieczne. Istnieje nie tylko coś poza śmiercią, ale także świadomość, że nasze życie będzie kontynuowane, przeobrażone, a my będziemy żyć na wieki dzięki Chrystusowi. Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał – mówi św. Paweł – to jesteśmy pajacami, którzy budują sobie fałszywe wyobrażenia nadziei i opierają się na bzdurach. Jeśli natomiast naprawdę przyjmujemy, że on zmartwychwstał prawdziwie, to istnieje życie, którego śmierć  nie jest w stanie zniszczyć. Dlatego my, chrześcijanie, potrzebujemy dziś na nowo to sobie uświadomić. Ludzkość dotarła do pewnego kresu, jakim jest rozpacz. Próbuje teraz zrobić z tą rozpaczą pewien rodzaj operacji, polegający na banalizowaniu jej, przykryciu lukrem, założeniu jej maski klauna. To jednak nic nie daje, bo rozpacz rozpaczą pozostaje, a za nią kryje się przeczucie pustki, przepaści, świadomości kresu życia. Jedna z kanadyjskich badaczek stwierdziła, że żyjemy w epoce postmoralnej.

To znaczy?

Oznacza to, że człowiek wyczerpał już wszelkie teorie dotyczące własnej śmierci. Z jednej strony próbuje oswoić ją poprzez kulty, z drugiej chce stawiać się w roli tego, który decyduje o tym, kiedy i który człowiek ma się urodzić, który i kiedy powinien skończyć swoje życie, a nawet w jaki sposób powinien tego dokonać. To znaczy, że ludzkość intuicyjnie czuje, że śmierć ogarnie wszystko. A śmierć w naszej kulturze panoszy się naprawdę wszędzie. Trudno wyobrazić sobie film czy sztukę lub grę komputerową, w której trup nie ścieliłby się gęsto. To także jest pewna forma oswajania się ze śmiercią, pozór panowania nad nią. Śmierć stała się elementem rozrywki, zabawy. To doprowadza ostatecznie do depresji i rozpaczy. Ludzkość pochłonięta jest obsesją na temat śmierci. Sztuka – muzyka, poezja, literatura – jest pełna śmierci. My, chrześcijanie, potrzebujemy uświadomić sobie dziś, że my mamy odpowiedź na to. W nasze ręce złożony został „antybiotyk” , lekarstwo na śmierć. Mamy dostęp do kogoś, kto ze śmiercią wygrał. Wierzymy w to, że Bóg zniszczył grobowiec swojego Syna i wydobył go stamtąd, więc Chrystus żyje. W momencie zmartwychwstania Jezus zainicjował nową drogę, która jest drogą pokonania tego muru, jakim jest śmierć. Kto wierzy w Chrystusa zmartwychwstałego, temu śmierć nie uczyni szkody. To daje ogromną odwagę życia, możliwość akceptowania go takim, jakie ono jest. Wówczas śmierć staje się nie barierą, murem, który należy pomalować na kolorowo lub zeszpecić tapetami, albo udawać, że go w ogóle nie ma, a życia elementem, jego pewnym wymiarem. Miłość jest potężniejsza od śmierci. W halloween jest zabawa, rozrywka, szukanie środków przeciwbólowych. W zmartwychwstaniu, którego wyrazem jest chrześcijańskie święto Wszystkich Świętych, jest miłość, a miłość zwycięża.

Co roku Kościół przypomina katolikom, że świętowanie halloween jest obce naszej kulturze, ponadto może być szkodliwe, gdyż zagrożenia duchowe są duże – to już w końcu nie tylko niewinna zabawa, lecz często świadome otwieranie się na wpływ złego. Czy katolik powinien halloween omijać szerokim łukiem?

Katolicy powinni traktować Halloween tak, jak pierwsi chrześcijanie traktowali kulty obcych bogów i ofiary im składane. To znaczy z poczuciem wewnętrznej wolności od tego – my tego nie potrzebujemy. Trzeba innym ludziom mówić, że to jest złudne, że to nie jest wyjście i to nie rozwiązuje problemów dotyczących życia i śmierci. Dobra jest taka rozrywka, która także człowieka ubogaca. Rozrywka, która stanowi jedynie plaster na poczucie paniki, czy chwilowe uśmierzenie lęku przed egzystencją, nie ma sensu i jest oszustwem. Poza tym halloween może stać się także medium. Wiemy przecież, że żyjemy w rzeczywistości o wiele bogatszej niż to, co mogą postrzegać nasze zmysły. Święty Paweł mówi w liście do Kolosan, że świat niewidzialny jest znacznie większy, niż ten widzialny. Ów świat niewidzialny zamieszkują oczywiście rzeczywistości przyjazne człowiekowi, ale i takie, które wobec niego mogą być wrogie. Rzeczywistość sił metafizycznych, którymi karmi się magia, okultyzm, idolatria, to wszystko ma właściwość medialną, to znaczy, że człowiek może zostać w ten sposób zainfekowany. Nawet w sytuacji, gdyby z podejściem laicystycznym twierdził ktoś, że w to wszystko nie wierzy, że wszystko to tylko zabawa, żart, to trzeba mieć tę świadomość, że o ile my z rzeczywistości duchowej możemy sobie dworować, to już demon nie ma skłonności do żartów. On chce człowieka uwieść i pokonać, przede wszystkim pozbawiając go nadziei i wpędzając w egzystencjalne piekło. Powinniśmy sami od tego stronić, ale także nie męczyć się w przestrzeganiu przed tym innych ludzi.

Dla wielu młodych ludzi halloween jest atrakcyjne ze względu na obecną w nim aurę tajemniczości, czy horroru, co jest nam znane z popkultury. Co Kościół może zrobić, aby te osoby przyciągnąć do Boga i pokazać im, że obchodzone w tym okresie święto w Kościele Katolickim to bogactwo duchowych przeżyć, w przeciwieństwie do hucznego, banalnego halloween, święta, które w zasadzie jest po prostu kolejnym powodem, by poimprezować?

Oczywiście, żyjemy dziś w takiej płaskiej popkulturze, banalnej. Niejednokrotnie, zwłaszcza mieszkając jeszcze we Wloszech, zauważałem, że halloween jak wiele innych podobnych świąt, zmierza do jednego: do tego, by się napić, najeść i pobyć razem. My, jako chrześcijanie, nie powinniśmy przede wszystkim polemizować, zwalczać, potępiać. To nie ma wielkiej skuteczności. W naturze ludzkiej jest przekora – robienie czegoś dokładnie odwrotnie niż to, przed czy się go ostrzega. Potrzebujemy pokazywać ludziom, że najbardziej relaksująca i gwarantująca odpoczynek jest miłość. A miłości nie znajdziemy w halloween, dreszczowcach czy horrorach. Jest tam próba bawienia się strachem, oswajanie potworności, fatum, tego co nieznane, nieuchwytne. Natomiast my, chrześcijanie, jesteśmy apostołami miłości, bo to miłość została nam objawiona. Jesteśmy po to, żeby mówić ludziom, że miłość jest osobą, Bogiem i że ta miłość wygrała.

Dziękujemy za rozmowę.