Mieszkam na wybrzeżu, w bezpośrednim pasie nadmorskim. W obrębie naszej miejscowości znajduje się 12 turbin popularnie nazywanych: wiatrakami.
Naturalnie uwarunkowania środowiskowe na środkowym Pomorzu są najlepsze w kraju jeśli chodzi o częstotliwości, siłę i uśrednioną, całoroczna prędkość wiatru.
Dyskomfort
Dwa ostatnie czynniki są decydujące w przypadku uciążliwości oddziaływania takich instalacji na środowisko. Dzieje się tak z uwagi na to, że one określają jak często i jak szybko wirnik będzie się kręcił. Te parametry określają także dedykowaną wielkość łopat śmigła. Więc hałas jest tym większy im wiatr osiąga większą siłę.
Kolejnym czynnikiem jest przestrzeń.
We wsi Cisowo, gdzie mieszkam w odległości poniżej 2 km od zabudowań zlokalizowanych jest 12 wiatraków. Osobiście od domu do najbliższej turbiny w linii prostej jest ok. 450m.
Takie sąsiedztwo wiąże się nie tylko z hałasem (można się przyzwyczaić) , ale gorszym problemem jest ciągle migotanie. Szczególnie w porze dnia, kiedy słońce intensywnie świeci zza wiatraka. U nas jest to całe popołudnie.
Niestety nie jest to jeszcze koniec niedogodności.
Największym problemem związanym z lokowaniem siłowni wiatrowych jest prawodawstwo. To ono określa przestrzeń wokół nich. Jeśli przepisy UE mają spowodować zmianę żelaznej zasady 10h i oddać więcej władztwa samorządom lokalnym to uważam taki ruch za bardzo ryzykowny.
Założenia tworzących prawo, dotyczące partycypacji gmin w lokalizacji takich obiektów są słuszne. Słuszne dlatego, że w teorii to lokalna władza lepiej orientuje się w potrzebach społecznych.
W warunkach naszej demokracji i błędnego jej realizowania, takie założenia mogą funkcjonować destrukcyjnie dla obywateli.
Najlepszym przykładem jest nadmorska gmina Darłowo.
Jako uzasadnienie postawionej tezy posłużę się przykładem wsi Cisowo, w której mieszkam. (Podobnych przykładów jest więcej.)
Krótki opis miejscowości
Na wieś Cisowo liczącą ok. 300 mieszkańców jako organizm urbanistyczny składa się: Cisowo "dolne" ok. 170 mieszkańców i Cisowo "górne" ok. 130 mieszkańców.
Cisowo "dolne" oddalone jest od górnej części o ok. 1,5 km. Urbanistycznie jest to "popegeerowska" , zwarta osada z budynkami wielorodzinnymi. W całości znajduje się poza oddziaływaniem turbin. Komunikacyjne i egzystencjalnie jest ona częścią pobliskiego Darłowa.
Cisowo "górne" w przeszłości było miejscem zamieszkania rolników indywidualnych i jest zabudowane budynkami jednorodzinnymi. W znacznej części są to obiekty przedwojenne.
Mieszkańcy Cisowa "górnego" stanowią 1,65% populacji gminy Darłowo.
Historia
Dwadzieścia lat temu lokowane były jedne z pierwszych w kraju siłowni wiatrowych. Cisowo górne wydawało się do tego najlepszym miejscem. Wówczas dla gminy była to prestiżowa i lukratywna inwestycja. Niestety to co gminie przyniosło rozwój dla wsi Cisowo oznaczało zapaść i wymieranie.
Zadziałała źle rozumiana demokracja, kiedy przeważyły głosy większości, która miała na takim rozwiązaniu skorzystać, kosztem krzywdy mniejszości. Chodzi tu o ten 1,65%, którego reprezentacja była zbyt słabo dostrzegalna. Szczególnie w sytuacji, kiedy na budżet patrzy się przez przyciemniane okulary "szefa wszystkich szefów".
Również głos mieszkańców małej wsi zatroskanych o swój los w starciu z dużym kapitałem okazał się być zbyt cichy.
Zatrzymany rozwój
Lokalizacja wiatraków tak blisko wsi ograniczała możliwości jej zabudowania do skrajnego minimum. Społecznie ta sytuacja nałożyła się na zmianę pokoleniową. W życie dorosłe wchodziły rekordowo liczne roczniki wyżu demograficznego drugiej połowy lat siedemdziesiątych oraz ponownej fali końcówki baby boomu lat osiemdziesiątych. Zgodnie z prawem te osoby nie miały żadnej możliwości wybudowania własnego domu w miejscu, gdzie się urodziły i wychowały. Nadmienić należy, że jest to miejsce przepiękne. Ze względu na unikalne położenie, klimat, piękną przyrodę i urok - jedna z najlepszych lokalizacji w Polsce. Cisowo położone jest na wzniesieniu, z którego rozprzestrzenia się wręcz fantastyczny widok. W zasięgu wzroku przepiękne pola, panorama Darłowa, jezioro Kopań i falujący Bałtyk po horyzont.
Dodatkowo miejscowość leży w obszarze chronionego krajobrazu "Koszaliński Pas Nadmorski", ochrony konserwatorskiej, licznych miejsc archeologicznych oraz sąsiedztwie siedlisk "Natura 2000".
Plany na przyszłość wcześniejszego pokolenia, które pragnęło by ich dzieci mogły zostać, założyć rodziny i wybudować się w rodzinnej miejscowości legły wraz z wiatrakami. Było ciężko, na te ziemię przyjechali jako pionierzy, następnie trudne czasy PRL. Całe życie tutaj pracowali, a teraz jedna decyzja urzędnika gminy sprawiła, że ich potomstwo zmuszone zostało do opuszczenia rodzinnej miejscowości. Częstym losem takich ludzi była emigracja. Aby zostać na miejscu można było alternatywnie zamieszkać z rodzicami lub samemu postawić samowolę budowlaną. Tak czy inaczej sytuacja była i jest nadal anty rozwojowa, stresogenna i niekomfortowa.
Turbiny wiatrowe w rezultacie spowodowały proces wyludniania się wsi oraz starzenia się społeczeństwa. Na gospodarstwach brakowało siły roboczej oraz sukcesorów. Jednocześnie kręcące się wiatraki przynosiły dochody, które przeznaczano na inwestycje zwiększające poziom życia i atrakcyjność innych miejscowości gminy. W Cisowie nikt nie inwestował "bo po co inwestycje we wsi, która wymiera?"
W ten sposób Cisowo "górne", rolnicza wieś- zostało poddane systematycznemu procesowi niszczenia i braku perspektyw. W związku z powyższym rolnicy stopniowo nie byli w stanie uprawiać ziemii. Część z nich zaprzestała działalności i sprzedała swoją ziemię rolną. Ziemią tą szybko zainteresowali się ludzie szukający "szybkiego zysku za wszelką cenę".
Wpadli oni na pomysł aby łąki, pola i pastwiska pod wiatrakami, gdzie zabudowa jest zakazana oferować jako grunty rekreacyjne. Oferowana cena była ułamkiem pełnowartościowej działki rekreacyjnej, sprzedaż odbywa się na raty więc naiwnych, zwabionych "okazją" nie brakowało.
W efekcie bezprawnie zdewastowano ten chroniony krajobraz poprzez postawienie setek samowoli budowlanych.
To co się stało można nazwać zbrodnią na środowisku naturalnym. Powstały setki nielegalnych studni, szamb oraz dzikich wysypisk śmieci.
Urzędnicy nigdy nie zwalczali tego procederu skutecznie dlatego, że protesty 1,65% obywateli gminy nie były w stanie zrobić na nich większego wrażenia. Tolerowali więc to bezprawie.
Nawet miejscowy radny na zebraniu z mieszkańcami przekonywał, że "nic się z tym nie da zrobić i los mieszkańców jest przesądzony". Skazani są na chaos, bałagan i zanieczyszczenie.
Muszą oni według niego akceptować bezprawie. To spowodowało uzasadnione poczucie niezrozumienia i marginalizacji. Doszło zatem do wycofania i postaw pasywnych jeśli chodzi o uczestnictwo w społeczno - ekonomicznym życiu gminy.
W ten sposób "zielona energia" spowodowała niszczenie środowiska i dewastację krajobrazu.
Reasumując: wiatraki tak, energia odnawialna tak, ale na jasnych i przejrzystych zasadach chroniących interesy mieszkańców. Przepisy powinny być tak skonstruowane aby były przestrzegane, sankcje za ich złamanie nieuchronne i surowe. Konieczna jest także partycypacja obywateli w zyskach z zielonych inwestycji.