Przynajmniej Stany Zjednoczone proponują podzielenie stref wpływów pomiędzy tych, których uważają za mocarstwa, na drodze negocjacji i rywalizacji, a nie otwartego konfliktu. Nowa Strategia nie traktuje Rosji jako wroga, a nawet Chiny traktuje jako konkurenta, a nie potencjalnego przeciwnika. W dużej mierze może to być związane z tym, że Waszyngton może uważać, iż nie jest on gotowy do otwartej konfrontacji. Wielu amerykańskich ekspertów w ostatnich latach podkreślało, jak dużym problemem jest degradacja amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego i jak małą ilość podstawowych środków walki ten przemysł produkuje. Szczególnie jeżeli mowa o starciu z tak potężnie rozwiniętym przemysłowo przeciwnikiem, jakim są Chiny. Stąd dążenie do reindustrializacji USA i pewna deeskalacja w retoryce, jak również i otwartość na odbudowę stosunków z Rosją. Nawet za cenę uspokojenia jej ambicji w Europie. 

Dla Polski jest to bardzo niebezpieczna sytuacja. Wyżej wspomniana słabość przemysłowa USA oznacza, że Stany będą bardzo niechętne do zużywania swoich strategicznych zapasów rakiet i pocisków, które w wypadku starcia z chińskim rywalem będą dla nich niezbędne. Mimo nadziei wielu polskich polityków i ekspertów odnośnie do twardych amerykańskich gwarancji w stosunku do Polski jako wzorowego sojusznika, wywiązującego się ze swoich zobowiązań w ramach NATO i utrzymującego bliskie, przyjazne stosunki z administracją Trumpa, logika podpowiada, że ta przyjaźń nie zmienia rachunku strategicznego USA, nie dodaje siły jej przemysłowi i nie zmienia kluczowych priorytetów. Należy odróżniać gesty i polityczne deklaracje od twardych liczb i realiów. Stany Zjednoczone faktycznie proponują Rosji możliwość odbudowy swojej upadającej gospodarki poprzez inwestycje amerykańskie i modernizację sektora wydobywczego i ponowne otwarcie dostępu do zachodnich rynków. Inaczej mówiąc, umożliwiają Rosji odbudowę po wyczerpującej, długotrwałej wojnie na Ukrainie. Proponują to za cenę upokorzenia Ukrainy i narzucenia jej niekorzystnych warunków zamrożenia wojny. 

Kluczowe zaś pytanie, które w tej sytuacji musimy sobie zadać, to pytanie o to, co może powstrzymać Rosję od ponownego ataku na Ukrainę lub wschodnią flankę NATO po odbudowie swoich sił. W wyniku tej wojny Rosja nie będzie w stanie zrealizować swoich podstawowych celów, w szeregu których jest likwidacja ukraińskiego państwa i ustanowienie nowego porządku w Europie, który w praktyce oznacza ograniczenie suwerenności państw Europy Centralnej. Rosja nie porzuciła wcale swoich celów ze słynnego ultimatum z jesieni 2021 roku. Tymczasem zamiast odstraszania, USA proponują Rosji korzystne umowy współpracy, handel i wspólne zarabianie pieniędzy. W logice ludzi biznesu rządzących USA, takie podejście samo w sobie uchroni nas przed nowym konfliktem, ponieważ Rosja i jej oligarchowie nie będą chcieli utracić tych zysków. Jest to logika podobna do tej niemieckiej, którą się kierowali przy budowie Nord Stream 2. Rosja jednak, jak pokazuje praktyka, zawsze wykorzystuje przypływ pieniędzy jedynie jako instrument dla własnego wzmocnienia się i przygotowań wojennych. I nigdy nie rezygnuje ze swoich celów strategicznych na rzecz dodatkowych korzyści ekonomicznych. Z drugiej strony Rosjanie zawsze są gotowi manipulować tymi, z którymi prowadzą negocjacje, wykorzystując biznesowe podejście partnera dla osiągnięcie swoich własnych celów.