„Konsekwencje uszkodzeń kabli podmorskich wykraczają daleko poza Europę, potencjalnie wpływając na globalną infrastrukturę internetową i energetyczną, międzynarodową komunikację, transakcje finansowe i kluczowe usługi na całym świecie” – napisano w alarmującym liście, który trafił do władz UE, Wielkiej Brytanii i NATO.
Obecnie ponad 95% międzynarodowego transferu danych odbywa się właśnie przez sieć ponad 500 kabli leżących na dnie oceanów. Choć są niezbędne, ze względu na swoje rozproszenie i trudny dostęp – stanowią słaby punkt światowej infrastruktury. Od października 2023 roku uszkodzono już co najmniej 11 kabli w rejonie Morza Bałtyckiego. Podobne incydenty miały miejsce na Morzu Północnym. NATO nie ukrywa, że za tymi działaniami może stać Rosja.
Kreml, choć oficjalnie zaprzecza, według źródeł wojskowych z Wielkiej Brytanii i państw NATO, wysyła w okolice strategicznych połączeń morskich „statki badawcze” wyposażone w zaawansowaną technologię: urządzenia do głębokiego nadzoru, miniaturowe łodzie podwodne oraz bezzałogowe pojazdy (UUV), zdolne do ingerowania w kable na głębokości nawet 6 kilometrów.
Oprócz działań flotylli podwodnej, podejrzenia padają także na jachty rosyjskich oligarchów, które mogą być wykorzystywane w tajnych operacjach wywiadowczych. Co więcej, niedawno w brytyjskich wodach wykryto rosyjskie czujniki szpiegowskie, przeznaczone do śledzenia atomowych okrętów podwodnych klasy Vanguard.
Według danych NATO, aktywność sabotażowa Rosji wzrosła dramatycznie: czterokrotnie między 2022 a 2023 rokiem, a następnie trzykrotnie między 2023 a 2024 rokiem. Celem ma być destabilizacja Europy i wywieranie presji na Zachód, by ten ograniczył wsparcie dla Ukrainy.
Telekomunikacyjne koncerny apelują, by podmorska infrastruktura została formalnie uznana za „infrastrukturę krytyczną” i objęta większą ochroną. Wzywają też do ściślejszej współpracy służb wywiadowczych państw UE, NATO i Wielkiej Brytanii.