Jak relacjonuje w rozmowie z portalem Niezależna.pl proboszcz ks. ppłk Mariusz Antczak, w czasie hymnu „Boże, coś Polskę”, śpiewanego na zakończenie Mszy św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej, do prezbiterium wtargnął młody mężczyzna z zakrwawionymi rękami. Wcześniej – jak relacjonując wierni – idąc w stronę ołtarza, mężczyzna zostawiał za sobą ślady krwi na posadzce. Po wejściu do prezbiterium poplamił krwią ołtarz i zaczął coś niewyraźnie mówić do mikrofonu. Ze świątyni wyprowadzili go uczestniczący we Mszy członkowie Klubu Gazety Polskiej.
- „Zgłosiłem sprawę na policję. Sam nie doznałem żadnego uszczerbku. Mężczyzna, wychodząc, obmył sobie zakrwawione dłonie w kropielnicy”
- powiedział ks. Antczak.
Na zewnątrz mężczyzna miał jeszcze zaatakować osoby z banerem „Żądamy prawdy o Smoleńsku”. Został jednak obezwładniony do czasu przyjazdu policji i pogotowia. Wedle relacji Niezależna.pl, mężczyzna był najpewniej pod wpływem środków odurzających. Portal dotarł też nieoficjalnie do ustaleń policji, wedle których wcześniej sprawca dokonał samookaleczenia na dworcu kolejowym.