Australijski geolog prof. Ian Plimer, wykładowca Uniwersytetu w Adelajdzie, od lat należy do grona najbardziej znanych sceptyków narracji o antropogenicznym pochodzeniu zmian klimatu. W swoich licznych publikacjach i wystąpieniach podkreśla, że współczesna polityka klimatyczna opiera się na błędnych założeniach naukowych i prowadzi do ogromnych kosztów gospodarczych.
Plimer twierdzi, że wpływ człowieka na globalny poziom dwutlenku węgla jest minimalny. Według jego obliczeń, jedynie około 3 proc. emisji CO₂ w atmosferze pochodzi z działalności ludzkiej, natomiast pozostałe 97 proc. jest wynikiem naturalnych procesów – takich jak oddychanie organizmów, aktywność oceanów i erupcje wulkaniczne. Jego zdaniem roślinność na Ziemi pochłania więcej dwutlenku węgla, niż emitują ludzie, co powoduje utrzymanie bilansu emisji na poziomie zbliżonym do neutralnego.
Profesor zwraca uwagę, że w historii geologicznej Ziemi wielokrotnie występowały okresy znacznie wyższego stężenia CO₂, które nie prowadziły do katastrof klimatycznych. Dlatego, jak podkreśla, przypisywanie zmian klimatu wyłącznie działalności człowieka jest błędnym uproszczeniem, oderwanym od danych geologicznych i fizycznych.
W opinii Plimera, współczesna walka z emisjami gazów cieplarnianych jest w dużej mierze projektem ekonomicznym, a nie naukowym. Jego zdaniem polityka klimatyczna generuje wielomiliardowe zyski dla firm i instytucji zajmujących się tzw. „zieloną transformacją”, natomiast koszty tych działań ponoszą zwykli obywatele. Wskazuje, że ograniczanie roli paliw kopalnych powoduje wzrost cen energii, inflację oraz spadek konkurencyjności gospodarek.
W jednym ze swoich artykułów w dzienniku The Australian profesor pisał, że wielu naukowców przyjmuje tezę o wpływie człowieka na klimat nie dlatego, że została ona jednoznacznie dowiedziona, ale dlatego, że w świecie akademickim stała się „dogmatem wspieranym finansowo”. Zwracał uwagę, że nauka nie powinna opierać się na głosowaniu czy konsensusie, lecz na powtarzalnych i możliwych do zweryfikowania dowodach.
Plimer od lat krytykuje przekonanie, że istnieje pełna jednomyślność naukowców w sprawie antropogenicznych zmian klimatu. Uważa, że „konsensus” nie jest dowodem naukowym, a jedynie wynikiem presji środowiskowej i politycznej. Podkreśla, że w historii nauki wiele teorii uznawanych za pewnik było później obalanych dzięki niezależnym badaniom.
Profesor przypomina również, że dwutlenek węgla jest podstawowym składnikiem fotosyntezy, a więc niezbędnym elementem dla rozwoju roślin. Wskazuje, że w wielu krajach rolnicy celowo zwiększają stężenie CO₂ w szklarniach, aby przyspieszyć wzrost i poprawić jakość plonów. Jego zdaniem dowodzi to, że demonizowanie dwutlenku węgla jako „trucizny klimatycznej” jest przejawem ideologicznego podejścia, a nie naukowej analizy.
Zdaniem Iana Plimera, współczesna polityka klimatyczna opiera się na uproszczonych modelach, które ignorują naturalne czynniki kształtujące klimat Ziemi. Profesor ostrzega, że podporządkowanie gospodarek ideologii „zielonego ładu” może prowadzić do pogorszenia sytuacji ekonomicznej obywateli i do zubożenia państw, które rezygnują z własnych zasobów energetycznych.