To zdarzenie, następujące po wtargnięciu rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną, wygląda na test reakcji Zachodu. Albo Moskwa świadomie podnosi stawkę, albo traci panowanie nad pilotami i operatorami systemów bezzałogowych — mówił Waltz. Jak podkreślił, oba wytłumaczenia są skrajnie niepokojące, bo dotyczą mocarstwa nuklearnego.

Przedstawiciel USA wezwał Rosję — jako stałego członka Rady Bezpieczeństwa — do poszanowania suwerenności sąsiadów i zaprzestania naruszeń przestrzeni powietrznej. Zwrócił też uwagę, że podobne incydenty podkopują międzynarodowy porządek bezpieczeństwa i zwiększają prawdopodobieństwo błędnej kalkulacji.

Słowa ambasadora wpisały się w szerszy kontekst ostatnich wydarzeń w regionie: przechwycenie rosyjskiego Ił-20M nad Bałtykiem przez myśliwce państw NATO, zgłaszane naruszenia stref bezpieczeństwa infrastruktury energetycznej oraz seria alarmów dronowych na wschodniej flance. Z perspektywy sojuszników obrazuje to metodę „sondowania” reakcji i testowania granic tolerancji NATO.

Waltz — były żołnierz sił specjalnych i kongresmen — zakończył wystąpienie zapewnieniem o niezachwianym wsparciu USA dla sojuszników oraz wezwaniem do natychmiastowego zakończenia wojny przeciw Ukrainie. Jak zaznaczył, jedność i interoperacyjność Zachodu są kluczem do odstraszania dalszych prowokacji.

Eksperci zwracają uwagę, że „testy” reakcji na wschodniej flance nierzadko łączą wymiar militarny z presją informacyjną. Spójna odpowiedź sojuszników — zarówno w powietrzu, jak i w sferze komunikacji strategicznej — ma ograniczać pole manewru dla dalszych prowokacji Kremla.