„Większość kierownictwa Konfederacji doszła do wniosku, że przebije się na scenę polityczną dzięki kwestii żydowskiej, i rozgrywa przede wszystkim tę kwestię - to jest ich dźwignia polityczna. Większość kierownictwa Konfederacji stara się zniszczyć sojusz polsko-amerykański, i mówią jedno: nie potrzebujemy baz amerykańskich, nie chcemy sojuszu z Ameryką; chcemy polityki wielowektorowej, czyli balansowania pomiędzy Rosją a Stanami Zjednoczonymi”- mówił dr Jerzy Targalski, politolog, historyk, publicysta, w wywiadzie dla portalu Fronda.pl, który ukazał się na naszym portalu przed niespełna rokiem. Dziś przypominamy tę niezwykle interesującą rozmowę.
Fronda.pl: Dlaczego tak bardzo nie lubi pan Grzegorza Brauna i Stanisława Michalkiewicza?
dr Jerzy Targalski: To nie jest kwestia lubienia czy nielubienia, bo ja emocjonalnego, uczuciowego stosunku do obydwu panów nie mam żadnego - ani ich lubię ani nie lubię.
Dlaczego w takim razie tak surowo ocenia pan działalność polityczną obydwu panów?
Dlatego, że uważam, że działalność obydwu panów jest szkodliwa. Przy czym należy jednak odróżnić Grzegorza Brauna od Stanisława Michalkiewicza, ponieważ redaktor Michalkiewicz rzeczywiście zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo roszczeń żydowskich jako pierwszy. Chodzi o to, jakie wnioski z tego niebezpieczeństwa wysuwa i dokąd to prowadzi. Jeżeli chodzi o Grzegorza Brauna, to jego narracja polityczna jest narracją rosyjską i to w 100%. Propozycje, żeby Polska wystąpiła z NATO, żeby ogłosiła neutralność, żeby zaprosić wojska chińskie, są nie dosyć, że śmieszne to dowodzą, że Grzegorz Braun wyobraża sobie, że Polska powinna być w sojuszu z Rosją, co jest dla Polski śmiertelnym zagrożeniem. Nie może być sojuszu polsko-rosyjskiego, ponieważ nie może być sojuszu dwóch podmiotów, które mają całkowicie sprzeczne interesy.
Być może jednak takie oceny wypowiedzi Grzegorza Brauna są zbyt surowe? Stawiane przez niego tezy mogą być swego rodzaju prowokacjami intelektualnymi.
To ja też mogę prowokować intelektualnie i powiedzieć, że stalinizm był dla nas szczęściem, prawda? Mamy do czynienia z działalnością polityczną i polityk mówi jakie są jego propozycje, w tym wypadku propozycje sojuszy i polityki zagranicznej. Prowokować sobie może satyryk albo trefniś ale nie polityk. Polityk jest człowiekiem odpowiedzialnym i musi oferować rozwiązania, które leżą w interesie danego państwa.
Niezależnie od tej rosyjskiej narracji jest jeszcze utrzymywanie kontaktów przez pana Brauna z ludźmi, którzy pracują dla służb rosyjskich, i to jest dla polityka-patrioty karygodne. Udzielanie wywiadów czołowemu organowi propagandy rosyjskiej - propagandy skierowanej przeciwko Polsce. I wreszcie cała narracja, która Polskę kompromituje, czyli opowieści o żydowskim państwie wyspowym na obszarze Międzymorza, a co najmniej od Dnipro do Szczecina. Jeżeli polityk polski w ten sposób się wypowiada, to kompromituje Polskę. Snucie takich teorii jest kompletnym fałszem.
Może to jest tylko naiwność polityczna?
W polityce nie ma miejsca na naiwność polityczną. Jeśli chce być klaunem, to proszę bardzo do cyrku - jednak w takim razie jest klaunem a nie politykiem - to są dwie różne role. Podobną odgrywa Janusz Korwin-Mikke i dlatego jest też politycznym obciążeniem dla Konfederacji, ale Sławomir Mentzen i Tomasz Sommer – stratedzy tego ugrupowania nie mogą go się pozbyć, ze względu na popularność wśród młodych intelektualnych ofiar polskiego systemu szkolnictwa.
Skąd u liderów Konfederacji taka mieszanka: z jednej strony dęcie w róg patriotyczny i mówienie o obronie polskich interesów, a z drugiej strony wypowiedzi redaktora Michalkiewicza, który twierdzi, że należy przywrócić ubeckie emerytury?
To jest tak zwany idiotyzm prawny, czyli trzymanie się kurczowo, niezależnie od kontekstu idei ciągłości prawnej PRL i Rzeczpospolitej. Nie ma to żadnego uzasadnienia i dla pana Michalkiewicza jest niezwykle kompromitujące. Bardziej kompromitujące jest jednak zwalczanie przez niego sojuszu polsko-amerykańskiego, chociaż ostatnio bardziej zniuansował swoje stanowisko w tej kwestii; przestał go negować, a jedynie podkreśla, że nie daje nam wystarczających korzyści. Prawdą jest, że część interesów polskich i amerykańskich jest odrębna. Władze amerykańskie, czy to demokraci czy republikanie walczą o głosy obywateli amerykańskich żydowskiego pochodzenia, i sobie wymyślili, że kosztem Polski mogą te głosy pozyskać.
Tu jest różnica interesów, ale moim zdaniem przeważa interes wspólny na obecnym etapie pomiędzy Polską a Stanami Zjednoczonymi, to znaczy interes powstrzymania Rosji i uniemożliwienia rozwoju sojuszu niemiecko-rosyjskiego i powstania porozumienia niemiecko-chińskiego. To jest w naszym interesie i to jest ważniejsze. Z jednej strony mówimy, że my się na opłacanie Żydów nie zgadzamy i nie zgodzimy, a z drugiej mamy interesy wspólne.
Jakie Polska ma interesy wspólne ze Stanami Zjednoczonymi?
Sprowadzanie wszystkiego do kwestii żydowskiej i nieustanne atakowanie sojuszu polsko-amerykańskiego nie ma sensu, kiedy wojska amerykańskie są gwarancją bezpieczeństwa dla Polski. Nie chodzi tu tylko o potencjalny atak rosyjski – to jest sprawa o wiele szersza. Jeżeli w Polsce są wojska amerykańskie to również biznes widzi nasz kraj jako bezpieczny, i to oznacza również inwestycje i zaangażowanie ekonomiczne. Zwiększenie ekonomicznej wymiany ze Stanami Zjednoczonymi oznacza zmniejszenie zależności gospodarczej od Niemiec, co jest warunkiem niezależności politycznej. Dlatego nie należy sojuszu polsko-amerykańskiego wiedzieć tylko w kontekście zagrożenia wojskowego ze strony Rosji.
Rosja nigdy nie była przyjacielem Polski…
Ale tu nie chodzi o żadną przyjaźń. Interes Rosji i Polski zawsze był sprzeczny. Był, jest i będzie.
To prawda. Rosja nigdy nie traktowała Polski w sposób taki, na jaki nasz kraj zasługuje…
Nie! Właśnie traktowała nas tak jak na to zasługujemy z rosyjskiego punktu widzenia. Rosja nie może inaczej traktować Polski, ponieważ nie jest masochistką, ani samobójczynią! A my nie możemy inaczej prowadzić polityki niż walczyć o naszą niezależność od Rosji i wyparcie jej wpływów z Międzymorza. I na tym polega problem. My zawsze musimy być przeciwko Rosji, a Rosja zawsze musi być przeciwko Polsce.
Jednak liderzy Konfederacji rozgrywają kwestię rosyjską również z pomocą samych Amerykanów i Żydów, przy wykorzystaniu błędów, jakie i jedni i drudzy popełniają.
Większość kierownictwa Konfederacji doszła do wniosku, że przebije się na scenę polityczną dzięki kwestii żydowskiej, i rozgrywa przede wszystkim tę kwestię - to jest ich dźwignia polityczna. Większość kierownictwa Konfederacji stara się zniszczyć sojusz polsko-amerykański, i mówią jedno: nie potrzebujemy baz amerykańskich, nie chcemy sojuszu z Ameryką; chcemy polityki wielowektorowej, czyli balansowania pomiędzy Rosją a Stanami Zjednoczonymi.
Nie można balansować pomiędzy dwoma państwami, z których jedno ma całkowicie sprzeczne interesy z Polską, a drugie ma częściowo pokrywające się interesy z naszym krajem na obecnym etapie. Bo nie wiemy co będzie za 5 czy 15 lat. Jest to balansowanie pomiędzy wrogiem śmiertelnym a sojusznikiem, z którym nie zgadzamy się w pewnych sprawach. W związku z tym uważam, że Konfederacja pod tym kierownictwem, pod którym jest obecnie, tworzy partię rosyjską w Polsce. Oczywiście sprzyja temu polityka Izraela, żydowskich gangsterów ze wschodniego wybrzeża USA i samych Stanów Zjednoczonych.
Dlaczego Konfederacja jest „partią rosyjską”? Skąd takie twierdzenia?
Za to, że w Polsce powstaje partia rosyjska odpowiedzialne są cztery czynniki:
- po pierwsze: polityka środowisk żydowskich, zarówno tych amerykańskich jak i tych z Izraela, które atakują Polskę systematycznie, by uzasadnić roszczenia do mienia bezspadkowego i religię Holocaustu;
- po drugie: amerykańskie poparcie dla roszczeń żydowskich do mienia bezspadkowego i zachowanie pani Mosbacher;
- po trzecie: zaniechania i kapitulacje PiS’u, oraz polityka wobec twardego elektoratu pod tytułem „cokolwiek zrobimy, musicie i tak na nas głosować, bo nie macie wyboru”;
- po czwarte: polityka rosyjska, która na tych sprzecznościach, które istnieją, gra, stara się je rozdmuchiwać i wspiera w internecie. Chyba Pan pamięta o farmach trolli i botach prowadzących rosyjską wojnę informacyjną.
Nie wygląda to zbyt dobrze…
Nie jest tajemnicą, że pomiędzy Izraelem a Rosją istnieje częściowa wspólnota interesów. Oczywiście są różnice, ponieważ Rosja jest sojusznikiem Iranu, a Izrael Iranu się obawia, zwłaszcza jego roli w Syrii, ale jeśli chodzi o Polskę, to pomiędzy Izraelem a Rosją jest wspólnota interesów. W interesie Rosji jest, żeby Polska była symbolem antysemityzmu, bo dzięki temu można Polskę zmarginalizować i izolować w świecie Zachodu. Dla kół żydowskich zaś „Polska antysemicka” jest wymarzonym darem, ponieważ dostarcza uzasadnienia dla roszczeń. Dlatego wygłupy pana Berkowicza dostarczają tej antypolskiej polityce paliwa.
Jest jeszcze czynnik piąty: to jest lewica europejska, w której interesie jest walka z Polską jako państwem jeszcze nieco katolickim, i nieco tradycyjnym. Jest też interes narodów, które kolaborowały z Hitlerem i własnych Żydów, tak jak Francuzi, dowozili do obozów przejściowych, skąd byli transportowani do Oświęcimia - wszyscy chcieliby się tej odpowiedzialności pozbyć i przerzucić ją na Polskę. Tak samo Żydzi amerykańscy chcieliby się pozbyć odpowiedzialności za swoje zachowanie w czasie II Wojny Światowej i jeszcze nas wydoić.
Dlaczego środowiska żydowskie atakują Polskę i jako sojusznik amerykański grają wspólnie z Rosją przeciwko Polsce?
Moim zdaniem, w tej chwili w Izraelu zapadła decyzja, że będzie korzystne by PiS przegrał wybory, gdyż wtedy dojdzie do władzy niemiecka piąta kolumna, i ta niemiecka piąta kolumna na polecenie Berlina wypłaci Żydom wszelkie odszkodowania. Niemcy i Żydzi mają wspólny interes przerzucenia odpowiedzialności za holokaust i za wybuch II Wojny Światowej na Polaków. Panowało błędne przekonanie, że skoro Izrael jest sojusznikiem Ameryki, a my też jesteśmy sojusznikiem Ameryki, to musimy mieć dobre stosunki z Izraelem, i trzeba Izraelowi we wszystkim ustępować, żeby zachować dobre stosunki z Ameryką ze względu na różnice w Waszyngtonie dotyczące stacjonowania wojsk w Polsce i Niemczech.
Kiedy Amerykanie się ockną?
Kiedy zrozumieją, że w wyniku ich polityki i polityki Izraela w Polsce powstaje partia rosyjska, i grozi im to, że oni wpływy w Polsce utracą na rzecz Niemiec i Rosji.
Jak ważna jest Polska dla polityki amerykańskiej? Niektóre decyzje i działania Amerykanów mogą być dla naszego społeczeństwa i polonii amerykańskiej zadziwiające.
W Ameryce nie ma jednego ośrodka. Tendencje są różne. Są tacy, którzy uważają, że trzeba w Polsce mieć swojego sojusznika po to, żeby nie dopuścić do sojuszu niemiecko-rosyjskiego i niemiecko-chińskiego. Są tacy, którzy uważają, że można się w Polsce zbytnio angażować, gdyż podstawą jest porozumienie wojskowe z Niemcami. Są też tacy, tak jak prezydent Trump, którzy widzą Niemców jako swoich konkurentów. Ponieważ nie ma jednej opinii w Ameryce co robić wobec Polski, władze polskie uważały, jak sądzę, że zachowując dobre stosunki z Izraelem w ten sposób pomogą w wygraniu sporu tym środowiskom amerykańskim, które chcą stacjonowania wojsk w Polsce na poważnie i mieć nasz kraj jako sojusznika. Jeżeli Amerykanie mają być tu obecni wojskowo, to nie dlatego, że my jesteśmy potulni, tylko dlatego, że jest to ich interes. Dla nas naturalnym sojusznikiem są oczywiście ci, którzy widzą w obecności amerykańskiej w Polsce swój interes geostrategiczny w związku z zagrożeniem, że powstanie oś Niemcy-Rosja-Chiny.
Izrael w sprawie Polski postawił na Moskwę i Berlin, natomiast Amerykanie stoją w rozkroku- jak z tego wynika. Na co powinni postawić Polacy, którzy po ostatnich wydarzeniach mogą mieć w głowach zamęt?
Polacy powinni przede wszystkim zrozumieć, że hasła patriotyczne nie zawsze niosą patriotyczną treść. Z Niemcami nie mamy wspólnoty interesów - głównym interesem niemieckim jest układ z Rosją. Stosunki niemiecko-rosyjskie są kryterium decyzji niemieckich. Z Rosją dzieli nas wszystko. Natomiast Ameryka w obecnym okresie ma jednak pewną część interesów wspólnych z Polską. Amerykanie mając do wyboru sytuację taką, że utracą Polskę na rzecz wpływów niemiecko-rosyjskich jednak się zreflektują.
Tym bardziej, że w Ameryce też będą wybory. Trzeba jasno pokazać, że również Amerykanie polskiego pochodzenia mogą głosować, ale też mogą nie głosować. Nie jest tak, że liczą się tylko głosy amerykańskich Żydów. Sojusznikom także trzeba umieć powiedzieć ‘nie’ w pewnych kwestiach, a nie podporządkowywać się całkowicie lub zrywać i zmieniać sojusze jak chce Konfederacja.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad pierwotnie ukazał się na łamach portalu 24.05.2019 roku