Marsz Dziwek, które od kilku lat paradują ulicami światowych metropolii dociera do Polski. 1 października skąpo odziane, półnagie kobiety, w ostrym makijażu przejdą ulicami Gdańska. - Chcemy zwrócić uwagę na problem tzw. wtórnej wiktymizacji ofiar gwałtów. W Polsce wciąż popularne jest krzywdzące przekonanie, że to kobieta ponosi część winy za gwałt, bo na przykład wyzywająco się ubrała lub zachowywała - tłumaczą Dobrochna Świątek i Nadzieja Wiarbouskaja, organizatorki gdańskiego Marszu Puszczalskich. - Okazuje się, że pomimo ciągłej walki o prawa kobiet, wielu ludziom nadal trzeba do znudzenia powtarzać jak mantrę, że "nie" znaczy po prostu "nie".
Chcę bardzo wyraźnie podkreślić - daleka jestem od obarczania zgwałconych kobiet winą za to, że ktoś wyrządził im tak wielką krzywdę. Nic nie zmieni faktu, że kara (i to surowa!) należy się zboczeńcowi, który dopuścił się tego przestępstwa. I być może niefortunne jest rozpatrywanie kwestii ubioru w kontekście gwałtu w kategorii winy, ale nie ukrywajmy - strój może być PROWOKUJĄCY. I niestety często tak właśnie jest!
Obserwując choćby przechodzące na ulicy kobiety odnoszę wrażenie, że swoim strojem często przekraczają one granice, nie tylko dobrego smaku, ale i przyzwoitości. Obcisłe, kuse spódniczki, dekolty, z których wszystko się wylewa, wulgarne stroje - to niestety nawet nie są stroje wybierane na dyskotekę albo do klubu, to ubrania noszone na uczelnie, do pracy, do szkoły, spacer po mieście... . (Nota bene: czy te kobiety nie mają w domu luster? Czy nikt im nie powiedział, że to wcale nie jest sexy? Że to po prostu niesmaczne).
Nie chciałabym, żeby ktoś mnie źle zrozumiał – daleka jestem od potępiania filuternych strojów w ogóle. Nie jestem też ciotką-dewotką, która najchętniej kazałaby zawijać się kobietom w grube prześcieradła od stóp do głów. Jestem przecież kobietą, doskonale rozumiem chęć podkreślenia zmysłowym strojem swojej kobiecości, może nawet trochę kokietowania. Z drugiej strony, jestem przekonana, że swoim ubiorem kobieta w pewien sposób daje wyraz szacunku względem samej siebie i swojego ciała. Wulgarny makijaż, wyzywające strój, który tak naprawdę więcej odkrywa, niż zakrywa, to może nie zachęta do gwałtu, ale pewna prowokacja i niewątpliwie świadectwo o sobie samej. I naprawdę, wcale nie musi dojść do tragedii, która kończy się gwałtem. W pewien sposób kobiety dokonują dziś samogwałtu na swojej kobiecości, o czym pisałam już kiedyś na tym portalu.
Puszczalskie, które za kilka dni przejdą ulicami Gdańska niby robią to z troski o kobiety, żeby zadać kłam tezie o ich winie za gwałt. "Najbardziej udana feministyczna akcja ostatnich dwudziestu lat" – piszą o marszu feministki. O tym, jak bardzo tym wrzeszczącym paniom zależy na kobietach, chyba najlepiej świadczy fakt, że idą pod szyldem „puszczalskich”, czy „dziwek”. Taka rozwrzeszczana, roznegliżowana banda ma reprezentować moje interesy? Dziękuję, postoję.
Marta Brzezińska