Kryminalny Piter (czyli światek kryminalnego Petersburga) i kulturę korporacyjną KGB łączy jedno: gotowość do zabijania słabszych. I do chełpienia się tą zdolnością. Ma ona zastraszać innych – słabych. To jest sedno decyzji, którą podjął wychowanek tych dwóch szczególnych wspólnot. Zaatakować najsłabszego, który nie może kontratakować. Prezydent Putin mówił o zbrodniach Ameryki, ale uderzył nie na Waszyngton, tylko na Charków, Kijów, Mariupol. O głębszych tradycjach tej kultury tchórzliwej przemocy pisałem wielokrotnie. Teraz akurat ukazała się w Kijowie moja książka na ten właśnie temat: Jak powstają imperia zła? Oczywiście Ukraińcy i świat odbierają dziś lekcję, której żadne książki nie są potrzebne. Wystarczy mieć oczy i uszy otwarte.
Wielokrotnie zwracałem w swoich tekstach uwagę na to, że warto mieć uszy otwarte nawet na „poczucie humoru” Władymira Władymirowicza. Jeden przykład: uwaga rzucona obok mikrofonów towarzyszących spotkaniu prezydenta Rosji z premierem Izraela, Jehudem Olmertem, w czasie wizyty tego ostatniego w październiku 2006 roku w Moskwie. Akurat w tym momencie prezydent Izraela, Mosze Kacaw, oskarżony został o molestowanie seksualne. Putin zwrócił się więc z takim „żartem” do premiera Olmerta: „Przekażcie pozdrowienia swojemu prezydentowi! Okazał się bardzo silnym mężczyzną! Dziesięć kobiet zgwałcił! Nigdy bym się po nim tego nie spodziewał! Wszystkich nas zadziwił! Wszyscy mu zazdrościmy!” (źródło: depesza PAP z 19 X 2006).
Mikrofony jednak ten dowcip – z pewnością za wiedzą i zgodą gospodarza Kremla – wychwyciły. Widocznie chciał, żeby jego publika, tak w Kostromie i Chabarowsku, jak i w Waszyngtonie, Paryżu, Rzymie czy Berlinie, zrozumiała, w jaki sposób prezydent Rosji rozumie cnotę męskości i siły.
Mówi coś ten „dowcip” o pogardzie dla słabości, o przekonaniu, iż bardzo łatwo manipulować tą słabością, strachem przed siłą i zarazem swoistą fascynacją gwałtem. Trzeba tylko ukazywać Zachodowi swoją siłę, swoją zdolność do gwałtu. Nie wstydzić się tego – przeciwnie: okazywać, że Moskwa jest do tego zdolna.
Taka złamana wewnętrznie Europa dałaby się ostatecznie wprzęgnąć do rydwanu putinowskiej idei imperialnej. To jest celem polityki Putina wobec Europy – wziąć ją całą. Nie Krym, nie następny kawałeczek Ukrainy, nie „Noworosję” (czyli obszar od Donu do Odessy), nie całą Ukrainę, nie Litwę, Łotwę, Estonię i nie cały obszar dawnego „zewnętrznego imperium” (czyli krajów Układu Warszawskiego) – ale całą Europę, przynajmniej tę kontynentalną. Nie tankami, i nie gazem, jak wcześniej to sobie wyobrażano, ale strachem.
Tak pisałem w roku 2014 i pozwalam sobie powtórzyć te słowa dziś. Z nadzieją, że się Putinowi nie uda. Ze zgrozą, że padają już ofiary krótkowzroczności i tchórzostwa tych, którzy przez lata rozścielali czerwone dywany przed pułkownikiem z kryminalnego Pitera.
mp/facebook/profesor andrzej nowak