Krzysztof Stanowski, jeden z najpopularniejszych polskich dziennikarzy sportowych, twórca „Kanału Sportowego”, portalu weszlo.com oraz klubu KTS Weszło, postanowił opowiedzieć widzom najnowszego odcinka autorskiego programu „Stanowisko” o swoim podejściu do wiary.

Dziennikarz „Kanału Sportowego” postanowił ustosunkować się do pytania, jakie w mediach społecznościowych zadał mu pewien ksiądz i podzielić się tym, jak podchodzi „do wiary w Boga i praktyk religijnych”.

Stanowski przyznał, że jak miał 12-13 lat to był ministrantem. „I wtedy co niedzielę na godz. 11 musiałem chodzić do kościoła. I chodziłem bez specjalnego uśmiechu na twarzy i raczej dlatego, że mi kazano, a nie dlatego, że chciałem”. 

„Stojąc w kościele” – kontynuował swą opowieść twórca Weszło – „w którym mnóstwo ludzi było ściśniętych jak sardynki zawsze patrzyłem z zazdrością na ministrantów, którzy mogą sobie usiąść. I wtedy stwierdziłem, że zapiszę się do nich. I przyznaję ze wstydem – zostałem ministrantem tylko po to, by mieć miejsce siedzące podczas Mszy. Jakkolwiek to zabrzmi”.

„Nie wiedziałem jednak, że biorę na siebie tyle obowiązków” – przyznał dziennikarz. Opowiedział też o zdarzeniu, gdy, jak to zrelacjonował, jako ministrant „kompletnie” zepsuł komuś chrzest. „Gdy obrzęd chrztu już trwał” – mówił Stanowski – „miałem przynieść pewne rzeczy z zakrystii, a jak już podszedłem z nimi do księdza to wszystko mi poleciało na ziemię. Dziecko w ryk, rodzice bladzi, nie wiedzą czy w ogóle będzie ten chrzest czy nie będzie. Wszystko tam porozlewane, potłuczone, ja też blady. Było mi wtedy naprawdę głupio. I to był chyba jeden z moich ostatnich występów kościelnych. Wtedy zrozumiałem, że to nie jest do końca dla mnie”.

„Jeśli chodzi o moje dzisiejsze podejście to jestem osobą wątpiącą. I to dość mocno wątpiącą” – oświadczył właściciel klubu KTS Weszło. I przyznał: „Nie jest tak, że mam jakieś sprecyzowane zdanie na ten temat i też nie jest tak, że chciałbym o tym jakoś szeroko opowiadać”.

Kończąc, Stanowski podsumował: „Natomiast nie mam żadnej wiary w instytucję Kościoła jako taką. A same praktyki religijne nie do końca wydają mi się czymś, na co powinienem przeznaczać swój wolny czas. Czym innym jest wiara w Boga, czym innym jest wiara w Kościół”.

Ostatnie akcenty kilkuminutowej opowieści Krzysztofa Stanowskiego dotyczącej religii chyba najbardziej rozczarowują i rzeczywiście świadczą o tym, że jak sam przyznał nie posiada on nie tylko „sprecyzowanego”, ale i w jakikolwiek sposób świadomie  przemyślanego zdania na temat wiary czy Kościoła. Tu dziennikarz leci już niestety dość płytkimi, wyświechtanymi i najprawdopodobniej nieskażonymi jakąkolwiek w miarę poważną lekturą i refleksją frazesami. A szkoda, bo to inteligentny człowiek, który w swoim życiu nie cofa się w życiu codziennym przed czynieniem dobra.

 

ren/Kanał Sportowy