Tekst o. Martina SJ był reakcją na decyzję amerykańskiego Sądu Najwyższego z piątku w sprawie „Mahomud kontra Taylor”. Stosunkiem głosów 6 do 3 sędziowie zdecydowali, że rodzice mogą wypisywać z powodów religijnych dzieci z lekcji szkolnych, w których prowadzi się indoktrynację LGBT i wykorzystuje książki zawierające „bohaterów LGBT”.

Zdaniem jezuity ten werdykt oznacza, „że sprzeciw wobec kwestii LGBTQ często podpada pod przykrywkę zastrzeżeń religijnych”. Wprawdzie przyznaje, że „niektóre materiały nie są stosowne dla dzieci, szczególnie jeśli są one zdecydowanie seksualne” w swoim charakterze, ale zaraz dodaje, że „niektóre z tych książek po prostu wprowadziły postaci homoseksualne”.

Następnie o. Martin twierdzi, że „chrześcijaństwo nie może być używane jako listek figowy dla homofobii”, gdyż jego zdaniem argument o „zagrożeniu dla wartości religijnych” może być stosowany do tego, by np. uniemożliwić robienie interesów z „osobą LGBTQ”. „Ponadto wielu heteroseksualnych chrześcijan chce być serdecznymi dla osób LGBTQ, a wielu heteroseksualnych rodziców chrześcijańskich modli się o to, by ich dzieci poznały osoby LGBTQ jako swoich braci i siostry. Bycie chrześcijaninem nie oznacza bycia homofobicznym” – pisze amerykański duchowny.

W swojej pokrętnej argumentacji o. Martin posuwa się do tego, by stwierdzić, iż taką „zagrażającą opowieścią” dla przekonań religijnych była przypowieść Chrystusa o miłosiernym Samarytaninie, gdyż „przedstawia ona kogoś ze znienawidzonej grupy etnicznej nie tylko w pozytywnym świetle, ale przeciwstawiając go egoizmowi tych stojących wewnątrz. Aby postawić sprawę jasno: Wiele osób w czasach Jezusa odrzuciłoby opowieść o miłosiernym Samarytaninie z powodów religijnych” – sugeruje duchowny.

O. Martin powołuje się też na protestanckiego pastora Paula Rauschenbusha, który stwierdził, że wyrok Sądu Najwyższego może doprowadzić do wypisywania dzieci z lekcji, na których mogłyby się uczyć „o osobach innych religii, które są odmienne od nich”. A tymczasem chciałby on, by jego dzieci „uczyły się o ludziach, którzy są różni od nich”. Zdaniem jezuity pastor ma rację, gdyż wyrok sądu mógłby prowadzić do traktowania książek, w których występują bohaterowie muzułmańscy lub żydowscy „jako zagrożenie dla dzieci chrześcijańskich”.

Najwidoczniej o. Martin nie widzi żadnej różnicy między grzesznym stylem życia czy byciem homoseksualistą a wyznawaniem odmiennej religii, nawet jeśli w pojęciu katolików jest ona błędna. Co więcej zdaje się sądzić, że umożliwienie rodzicom wypisania ich dzieci z lekcji propagujących ideologię LGBT, może przeszkodzić im w „głębokiej nauce potrzebnej do budowania empatii z tymi, którzy mają różne pochodzenie, co jest kluczowym krokiem w rozwoju życia moralnego”.

Przywołując nie tylko przypowieści Chrystusa, ale także nauczanie Franciszka, o. Martin pisze, że zmarły papież „przypominał nam, iż opowiadanie opowieści to wrodzona część bycia człowiekiem, a osoby LGBTQ zasługują na to, by opowiedziano także ich historie”. Cytując papieża Franciszka, że „opowieści (...) kształtują nasze przekonania i zachowanie”, o. Martin konkluduje: „Zamiast szukać sposobów etykietowania innych jako niebezpiecznych, musimy w istocie opowiedzieć ich historie, a jeszcze lepiej ich poznać jako naszych braci i siostry. I naszych przyjaciół”.

Sędzia Samuel Alito w uzasadnieniu werdyktu przypomniał o prawie i odpowiedzialności rodziców do wychowania ich dzieci zgodnie z przekonaniami religijnymi, co gwarantuje im też Konstytucja USA. A jak podkreślił, nie chodzi tylko o „nauczaniu religii w obrębie własnego domu”, ale także o to by chronić „na przykład decyzję rodziców posłania ich dziecka do prywatnej szkoły religijnej, zamiast do szkoły państwowej”.

Komentując tekst o. Martina SJ, John-Henry Westen, redaktor naczelny „Life Site News” spytał: „Czego on chce? Przymusowej indoktrynacji LGBTQ dla dzieci wbrew woli ich rodziców?”

Ojciec James Martin SJ nie pierwszy raz sieje zgorszenie swoimi komentarzami, które wyraźnie forsują agendę LGBT w Kościele. Niedawno porównał tzw. „małżeństwo” demokratycznego polityka Pete’a Buttigiega z jego homoseksualnym partnerem oraz ich „rodzicielstwo” do Trójcy Świętej.

jjf/LifeSiteNews.com; outreach.faith; x.com