W ostatnich dniach przedstawiciele rządu zaczęli upubliczniać dane dotyczące tzw. readmisji w ramach porozumienia Dublin III. Ma to – w ich ocenie – potwierdzać, że migranci „wracają zgodnie z procedurami”, a cała narracja o masowych „pushbackach” ze strony Niemiec to rzekomo propaganda.

Problem polega jednak na tym, że migranci objęci procedurą readmisji nie są nielegalni – to osoby, które złożyły już wniosek o azyl w Polsce, a następnie samowolnie wyjechały do Niemiec. „Te osoby są zidentyfikowane, znana jest ich historia oraz posiadają domknięty [status]” – czytamy w komentarzu do oficjalnej narracji rządu.

Prawdziwe zagrożenie – i zarazem główna oś kontrowersji – dotyczy jednak innej kategorii migrantów: tych, którzy przekraczają polsko-niemiecką granicę poza jakąkolwiek procedurą, bez tożsamości, bez dokumentów, bez danych. „Olbrzymim problemem dla bezpieczeństwa Polaków stanowią nielegalni migranci. Takie osoby są wypychane do Polski przez niemieckie służby. Chodzi o tysiące osób w skali miesiąca. Nie wiadomo, kim oni są, wiadomo tylko, że Niemcy nie chcą ich u siebie” – alarmuje Maciej Bienert.

Zarzut pod adresem obecnego rządu pod wodzą Donalda Tuska jest prosty: próbuje odwrócić uwagę od realnego zagrożenia, skupiając się na bezpiecznej, procedowanej grupie migrantów, by zbagatelizować problem nielegalnych przekroczeń granicy wspieranych przez niemiecką policję federalną. W efekcie – jak twierdzą krytycy – propaganda rządu „nie trafia nawet do ich własnych wyborców”.

Sytuacja na granicy z Niemcami staje się powoli nowym symbolem szerszego zjawiska: rozbieżności między rzeczywistością a medialną narracją rządzących. Z jednej strony mamy twarde dane: brak kontroli, tysiące nielegalnych przekroczeń miesięcznie, milczenie MSWiA. Z drugiej – propagandowe komunikaty o „zgodnych z prawem procedurach readmisji”, które dotyczą zupełnie innej grupy ludzi.

Nie należy się więc dziwić, że Polacy sami zaczęli brać sprawy w swoje ręce, skoro rząd Tuska zwyczajnie kłamie i stwarza coraz większe zagrożenie dla Polek i Polaków w naszym własnym kraju.