W wielkanocną niedzielę, która w świecie prawosławia przypadała 19 kwietnia, w Rosji odnotowano największy, jednorazowy wzrost liczby zainfekowanych na Covid-19. Jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia władze sanitarne kraju, a za nimi również najważniejsi politycy, Putina z tego grona nie wyłączając mówiły, że szczyt epidemii będzie miał w Rosji miejsce za dwa trzy tygodnie, co oznacza, że dzisiejsza liczba zarażonych (42 853) jeszcze znacząco wzrośnie. Władze nie wprowadziły stanu wyjątkowego czy nadzwyczajnego a delegowały na gubernatorów i innych rządzących w podmiotach Federacji Rosyjskiej uprawnienia do wprowadzenia, w razie potrzeby, niezbędnych ograniczeń. Jeśli idzie o cerkwie, to w tym wypadku polityka ta nie doprowadziła do niczego dobrego. Otóż ze specjalnego badania przeprowadzonego przez dziennikarzy dziennika ekonomicznego RBC, którzy sprawdzili jak sytuacja wygląda wynika, że liczba regionów w których cerkwie pozostaną otwarte jest niemal taka sama, jak tam gdzie władze kościelne je zamkną. (w 43 otwarte, w 42 zamknięte). Decyzje o ewentualnych ograniczeniach władze kościelne delegowały na poziom eparchii, czyli odpowiedników naszych biskupstw. Niektóre z nich, takie jak Karelska czy Pietrozawodska oświadczyły, że żądanie zamknięcia kościołów, formułowane przez niektórych gubernatorów jest sprzeczne z konstytucyjną wolnością wyznania i odmówiły podporządkowania się im. Wcześniej z podobnym stanowiskiem wystąpił wydział prawny Patriarchatu Moskiewskiego krytykując decyzję gubernatora Petersburga Biegłowa o zamknięciu wszystkich obiektów kultu. Na poziomie lokalnym, jak donoszą dziennikarze, władze wielu regionów nie zdecydowały się na wprowadzenie jakichkolwiek ograniczeń bo z jednej strony nie są przygotowane do zaproponowania alternatywnego sposobu uczczenia święta, np. transmitując msze w lokalnych stacjach telewizyjnych, z drugiej zaś uważają, że ich apele i tak nie zostałyby wysłuchane, a dodatkowo sytuacja uległaby przy próbie ich egzekucji zaostrzeniu. Zdaniem wypowiadających się w rosyjskich mediach epidemiologów zagrożeniem jest nie tylko możliwość szybkiego rozprzestrzenienia się wirusa na małej przestrzeni w której stłoczeni będą wierzący, ale również niesie je powszechny w świecie prawosławia zwyczaj całowania świętych obrazów i przyjmowanie komunii pod dwiema postaciami.

Jeszcze inne zagrożenie, głownie w regionach Federacji Rosyjskiej zamieszkałych przez muzułmanów niesie zamkniecie tamtejszych meczetów, medres i domów modlitwy. Zdaniem Ildara Safargajeewa, kierującego oddziałem badań nad islamem Instytutu Krajów WNP przedłużające się zamknięcie meczetów i medres doprowadzi do radykalizacji się młodzieży muzułmańskiej. Przeanalizował on większość dostępnych w Rosji portali edukacyjnych przedstawiających zgodną z islamem ofertę edukacyjną i doszedł do wniosku, że są one zdominowane przez radykalne nurty wahabickie. W jego opinii zamkniecie meczetów zablokuje możliwość głoszenia prawd wiary przez lojalnie nastrojonych duchownych islamskich, a umożliwi penetrację niepożądanym przez władze treściom. Na to nakłada się trudna sytuacja ekonomiczna, bo trzeba pamiętać, że sytuacja demograficzna regionów muzułmańskich Federacji Rosyjskiej jest znacząco odmienna od całego kraju. Znajduje się tam duża liczba młodych mężczyzn, którzy z jednej strony mają wielkie problemy ze znalezieniem pracy na miejscu, dlatego emigrowali do Rosji centralnej żyjąc tam głównie z małego handlu i prowadzenia restauracji, które obecnie są zamknięte. Tradycyjnie północny Kaukaz, to obszar w największym stopniu uzależnione od dotacji płynących od władz Federacji, które teraz w obliczu kryzysu gospodarczego mogą okazać się mniejsze, czy wręcz niewystarczające. O tym jak napięta jest sytuacja świadczą wydarzenia, które miały niedawno miejsce w Inguszetii. Otóż patrol policji drogowej próbował zatrzymać ewidentnie pijanego kierowcę, jednak ludzie odebrali tę interwencję jako próbę złapania tego, kto naruszył zasady kwarantanny. Rozpoczęła się awantura z udziałem kilkudziesięciu osób, policjanci w efekcie zmuszeni zostali do użycia broni maszynowej będącej w ich posiadaniu. Ale filmy relacjonujące to co się stało trafiły do sieci i są szeroko kolportowane i komentowane. W Inguszetii, która już w ubiegłym roku stała się areną protestów i niepokojów sytuacja jest tym bardziej napięta, podobnie jak w sąsiednich regionach, że tamtejsze duchowieństwo, w tym mufti Abudrakhman Murtazanov, który zresztą niedawno zmarł w wyniku Covid-19, czego władze nie chcą oficjalnie przyznać, jeszcze w marcu głosił, że pandemia jest karą boską wymierzoną w Chiny za prześladowanie muzułmanów. Obecnie ta retoryka może obrócić się przeciw władzom. Rusłan Mucolgow, szef inguskiego oddziału liberalnej partii Jabłoko wystąpił z oficjalnym apelem do władz republiki, aby te w obliczu 70-tysięcznego bezrobocia, i to tylko na podstawie oficjalnych statystyk sprzed pandemii, już teraz podjęły działania polegające na wspomożeniu tych, którzy nie pracując, albo musieli zamknąć swe biznesy, nie mają dziś środków na życie.

Z podobnym apelem, tym razem adresowanym do premiera Miszustina wystąpiły w poufnym, ale ujawnionym przez rosyjskie media, branżowe organizacje rosyjskich przedsiębiorców. Kilkadziesiąt z nich zwróciło się do szefa rosyjskiego rządu z prośbą o uruchomienie natychmiastowej pomocy, w przeciwnym razie już dziś podmioty te notujące spadek przychodów o 80 % znikną z rynku. Przedsiębiorcy apelują o odroczenie ich zobowiązań podatkowych, ale przede wszystkim o to, aby mogli wysłać swych pracowników na 6 miesięczne urlopy. Przy czym chcieliby, aby ich wynagrodzenia w 80 % pokrył budżet państwa. Domagają się też wprowadzenia wakacji kredytowych. Ten krok jest szczególnie wyczekiwany przez ponad 1000 rosyjskich centrów handlowych, które dziś nie mają przychodów a budowane były z wykorzystaniem kredytów. Problemem oczywiście jest to, że władze Federacji Rosyjskiej najwyraźniej nie mają zamiaru uruchomić funduszy rezerwowych. Dotychczas zapowiedziane, dość skromne, bo wynoszące według szacunków ok. 2,5 % PKB programy pomocowe trafiają niemal wyłącznie do wielkich rosyjskich korporacji, które w walce o środki publiczne wykorzystują swe powiązania polityczne. W starciu z nimi mały i średni rosyjski biznes jest bez szans.

Władze Federacji Rosyjskiej są w takiej sytuacji coraz mocniej publicznie krytykowane, również w mediach nie uchodzących do tej pory za opozycyjne. Sergiej Szelin, komentator portalu Rosblat napisał, że „mało kto w Rosji oczekiwał, że działania aparatu państwowego będą precyzyjnie przemyślane i eleganckie. Ale nikt nie spodziewał się takiego chaosu.” Aleksandr Cipko, konserwatywny publicysta napisał na łamach wielkonakładowego Moskiewskiego Komsomolca, że „koronawirus był w stanie w czasie kilku tygodni rozbić nasze tradycyjne przeświadczenie o wszechmocy władzy”. A irkucki dziennikarz Michaił Kuliechow napisał, że za Uralem kwarantanna i inne środki mające na celu walkę z pandemią istnieją tylko na papierze. „Rosyjska kwarantanna – dodał – to profanacja i farsa. Ona zabija biznes, generuje ogromne napięcia społeczne, wywołuje falę bankructw i wzrost bezrobocia, ale w żadnym razie nie gwarantuje realnej izolacji o której tak lubią mówić lekarze. Mamy do czynienia, z sytuacją pełnej bezradności, na wszystkich poziomach władzy.”

Marek Budzisz