- Jesteś nasycony życiem. Nie zmęczony, ale nasycony życiem. Jak Cię znam, nie dasz się powstrzymać. Kto jest nasycony, ma dość, z życiem jest jak z jedzeniem. Niebawem skończysz dziewięćdziesiąt lat. Mam nadzieję, że życie Ci przynajmniej smakowało – pisze do swojego ojca Ueli Oswald, autor książki "Wyjście – ostatni rok z moim ojcem".

Heinrich Oswald mógł być w Szwajcarii symbolem sukcesu. W latach 60-tych był dyrektorem generalnym Knorra, później członkiem rządowej komisji, która zreformowała szwajcarską armię, czyniąc ją bardziej nowoczesną. Przez dziesięć lat zarządzał także największym wydawcą medialnym kraju, Ringier. Jednak tuż przed swoimi dziewięćdziesiątymi urodzinami zdecydował się skończyć ze sobą: nasycił się życiem, poza tym obawiał się stać w przyszłości ciężarem dla swojej rodziny. Przerażeniem napełniała go także świadomość postępującego zniedołężnienia.

Oswald dokładnie zaplanował swoją drogę do śmierci. Napisał swoją klepsydrę i życiorys, który miał zostać przeczytany nad jego grobem. Poinformował także o swoim zamierzeniu swoich dwóch synów, dzień przed planowanym samobójstwem. - Nie uwierzylibyśmy w historyjkę o zawale serca – pisze Ueli Oswald.

W dniu "egzekucji" (samobójca sam ją tak nazywa), Heinrich Oswald wstał przed siódmą. Ubrał się w brązowy garnitur i pasujący do niego krawat. W tym stroju przywitał swoich dwóch synów i zaprowadził ich do pokoju gościnnego, gdzie zaplanował umrzeć. Niedługo potem przyszedł przedstawiciel organizacji pomagającej w popełnieniu samobójstwa. - Nie mrugając powieką połknął truciznę.

Jakie były ostatnie słowa menedżera i reformatora szwajcarskiej armii? - Tak, moi trzej najwięksi przyjaciele odeszli popełniając samobójstwo. Pierwszy rzucił się pod pociąg, drugi zastrzelił z karabinu, trzeci rzucił w Bazylei z mostu... - wypowiadając ostatnie słowa, zasnął na zawsze.

 

sks/NZZ

/

Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »