Przyjrzyjmy się kilku wybranym dziedzinom o wysokim stopniu moralnej odpowiedzialności, ulegającym wciąż politycznym manipulacjom. Jedną z nich jest kwestia sztucznego zapłodnienia. Kościół sprzeciwia się sztucznej interwencji w początek ludzkiego życia. Zasługuje ona na odrzucenie nie dlatego, że jest „sztuczna” (jako taka stanowi przecież dzieło sztuki medycznej i zasługuje na najwyższe uznanie), ale z tego względu, że tak zwane sztuczne zapłodnienie czy zastępcze macierzyństwo zawsze pogwałcają prawo człowieka do wyłonienia się z aktu małżeńskiej miłości rodziców. Ponadto od zapładniania człowieka in vitro niedaleko już do prób łączenia gamet ludzkich ze zwierzęcymi, do klonowania ludzi i do projektu zbudowania sztucznej macicy. Interweniowanie w wyposażenie chromosomowe człowieka najczęściej jest motywowane nie tyle względami terapeutycznymi, co chęcią produkowania wyselekcjonowanych gatunków „na zamówienie”: według płci czy koloru oczu. Poza tym istnieje problem produkcji embrionów ludzkich w celu użycia ich jako materiału biologicznego… „Możemy być pewni – konkludował Benedykt XVI – że Bóg sprzeciwi się temu ostatecznemu świętokradztwu”7.
Sam problem sztucznego zapłodnienia, mający na celu przyjście ze szlachetną pomocą parom cierpiącym na bezpłodność, łączy się z wkroczeniem na teren niezwykle śliski. Dziecko zostaje bowiem zredukowane do przedmiotu posiadania: jakby posiada- nie go było prawem, którego można domagać się za wszelką cenę. Ponadto „stosunek człowieka do samego siebie zmienia się radykalnie. Nie jest on już darem natury czy Boga Stwórcy, ale wy-tworem samego siebie”8. W miejsce miłosnego aktu pojawia się operacja techniczna i probówka. „Te racje przemawiają za tym, by akt miłości małżeńskiej uznali za jedyne miejsce godne poczęcia człowieka”9. Prawdziwe wyzwanie dla nauki papież widział w podjęciu walki z niepłodnością ludzką.
Odwrotną stroną tego zjawiska jest dostęp do środków antykoncepcyjnych. Ich używanie powoduje nie tylko zwlekanie z decyzją o przyjęciu życia bądź jej zanegowanie, ale w szerszym znaczeniu „radykalną zmianę mentalności” w dziedzinie seksu, uczuciowości, wierności małżeńskiej i – generalnie rzecz biorąc – jakości związku mężczyzny i kobiety. Przyjemność staje się wiodącym, a nieraz jedynym celem relacji dwojga ludzi, seks przeobraża się w towar do nabycia. „W świecie, gdzie pieniądz i bogactwo stają się miarą wszystkiego, a model wolnego rynku zawłaszcza swymi prawami każdy aspekt życia, etyka katolicka wydaje się rodzajem meteorytu odbiegającym od zwyczajów życia i kategorii myślenia”10. Moralność katolicka bierze jednakże w obronę całościową wizję człowieka i sensowności jego życia. Nie służy temu, by frustrować ludzi i ograniczyć ich zabawę,ale jest przepisem na życie w pełni udane. „Sprowadzenie głosu Kościoła jedynie do zakazu używania antykoncepcji to doprawdy niesłychane głupstwo”11. Jeśli głos ów jest podnoszony, to przeciwko banalizowaniu miłości i przeciwko dzisiejszej mentalności „użyli i wyrzucili”. Bo koszty, jakie płacą za to ludzie, są zbyt wygórowane: wiedzą o tym doskonale psychoterapeuci, wiedzą spowiednicy. Zdawał sobie z tego świetnie sprawę czołowy pasterz Kościoła. Dlatego podnosił głos!
Fragment pochodzi z książki „Między Chrystusem a Antychrystem”, Wydawnictwo Esprit.