Maleńki Vasiko od samego dzieciństwa został obdarzony Łaską Bożą. Z małych kamyczków budował małe cerkiewki i wewnątrz zapalał zapałki. Matka (później mniszka Anna, została pochowana na dziedzińcu monasteru żeńskiego w Samtavro, obok swego syna) bała się, żeby nikt nie zauważył tej pasji Vasiko, ponieważ nie było wykluczone, że rodzina będzie prześladowana za wychowanie dziecka, przeciwne ideologii komunistycznej. Vasiko od młodości zachowywał się dziwnie – unikał gier z rówieśnikami i wolał samotność i milczenie. Dziecko miało jednak jedną niezwykłą rozrywkę: brał do rąk długi kij i uciekał. Znajdujące się w pobliżu ptaki zlatywały się na ten kij i towarzyszyły mu szczebiocąc. Zjawisko to dziwiło wszystkich. Vasiko był zadziwiająco dobry. Nie pozwolił w domu umieścić pułapkę na myszy; myszy łapał żywcem do klatki i następnie wypuszczał poza ogrodzenie podwórka.
Do szkoły poszedł w wieku 6 lat. Pisanie, czytanie i arytmetykę opanował łatwo, a swoim dobrym charakterem zdobył powszechną miłość. Imię Chrystusa po raz pierwszy usłyszał w wieku 7 lat, co całkowicie zmieniło jego zwykłą jak dotąd codzienność. Szybko zebrał pieniądze i kupił Ewangelię, co stało się początkiem nowego życia. Od tego dnia aż do śmierci ojciec Gabriel był przepojony jedną myślą i pragnieniem – żyć tylko dla Jezusa Chrystusa. Codziennie czytał swoją Ewangelię i nic innego go nie interesowało; z obowiązku szybko odrabiał lekcje, tak aby nie zabierały mu zbyt dużo czasu. Przed snem wchodził do swego pokoju i długo się modlił w jego narożniku z ikonami.
W zaledwie kilka dni przed śmiercią ojciec Gabriel przypominał ten okres swego dzieciństwa:
– Siedziałem na drugim piętrze, na balkonie w zamyśleniu i nagle usłyszałem, jakby wewnętrzny głos – popatrz w niebo!. Wstałem, podszedłem do krawędzi balkonu, spojrzałem w górę i zobaczyłem na niebie duży krzyż. Nie wiedziałem wtedy, ale teraz wiem, że to był mój krzyż, który powinienem włożyć na siebie i nieść go w imię miłości do Boga i bliźniego.
Okresu tego dotyczy jeszcze jedno wspomnienie ojca Gabriela: – W nocy, gdy spałem, nagle obudziłem się i zobaczyłem demona z obrzydliwą twarzą. Patrzał on na mnie z gniewem. Z pomocą Łaski Bożej nie przestraszyłem się, sprężyłem się, ale nic nie zrobiłem, aby go przepędzić. Tylko patrzałem na niego ze zdziwieniem. A on krzyknął do mnie – walczysz ze mną?! I uderzył mnie pięścią w głowę.
Mały Vasiko doświadczenie to wykorzystał z pożytkiem dla siebie, o czym przekonuje nas jego własne wspomnienie: – W czasie, kiedy zobaczyłem demona, moja wiara w Chrystusa w pełni dojrzała. Pomyślałem wtedy, jeżeli szatan istnieje, to Bóg – tym bardziej. A poza tym jeszcze, mój Bracie, zobaczyłem i doceniłem ludzkie piękno.
12-letniemu Vasiko za szczerą miłość i aktywne życie została dana przez Boga Łaska niezwykłej dla ludzi siły oraz Bożych objawień.
Mniszka Pelagia (dawna Ihumenia Monasteru Najświętszej Bogurodzicy w Gurdżaani), rówieśnica i sąsiadka mnicha Gabriela tak wspomina:
– Pewnego letniego dnia mój wujek przyszedł do domu i powiedział głośno, żeby wszyscy słyszeli – „Chwała Zbawcy naszemu Jezusowi! On ma jeszcze Swoich wybranych ludzi na ziemi”. Na pytanie – „Co się stało, co cię zaskoczyło?” – opowiedział: „Szedłem do domu starą drogą Barbary i kiedy zbliżyłem się do ruin soboru św. Jerzego, oto co widzę: Vasiko, w tym skwarze odgruzowuje sobór z dużych głazów. Zajęty pracą, przez jakiś czas mnie nie zauważał, ja też patrząc na to widowisko, nie powiedziałem ani słowa, a kiedy on mnie zobaczył, to się ucieszył i powiedział: – „Chodź tutaj, wujku Mucha i jeśli potrafisz – pokazał mi jedną dużą bryłę – to podnieś”. Mój wujek miał przydomek „Mucha” (z gruz. Dąb) z powodu jego wielkiej siły i waleczności, a jego prawdziwe imię to Jerzy. Mucha kontynuował – „Bardzo się starałem, ale nie mogłem tej bryły ruszyć z miejsca. A on podszedł i powiedział – „W imię Chrystusa”, podniósł i położył na inne kamienne bryły, zgromadzone na zewnątrz soboru”. Nasza rodzina była wierząca, ale w związku z tym bezbożnym reżimem, przestała chodzić do cerkwi i przestrzegać postów. A wujek Mucha od tego dnia powrócił do życia chrześcijańskiego.
W czasie II wojny światowej, ci nieszczęśliwi ludzie, którzy nie mieli wieści z frontu od swoich bliskich, przychodzili do Vasiko, by się czegoś dowiedzieć. Ojciec Gabriel, który miał wówczas 12 lat, wszystkim odpowiadał i jeszcze głosił nauki – „Chodźcie do cerkwi, nie wyrzekajcie się Chrystusa i nie traćcie życia duchowego.
Słowa maleńkiego Vasiko nigdy nie były marnowane; wdzięczni ludzie stopniowo powracali do wiary i zaczęli chodzić do cerkwi. Vasiko zawsze unikał wdzięczności ludzi i dla poniżenia samego siebie niekiedy zachowywał się bardzo dziwnie: w swojej dzielnicy, na najbardziej widocznym miejscu siadał na kupę śmieci i głośno mówił: – „Nie zapominaj, Vasiko że jesteś śmieciem i nie miej dla siebie wielkiego uznania.” Członkowie rodziny byli za to źli na Vasiko i karali go, ale ludzie się nie śmiali i nie poniżali go. Do tego samego okresu życia mnicha Gabriela odnosi się jeszcze jeden niezwykły przypadek: w czasie prześladowań reżimu komunistycznego, ludzie ukrywali święte ikony na strychach i w innych schowkach. Wielu ludzi utraciło wiarę i nie traktowało z należytym szacunkiem świętości. Do takich ludzi podchodził maleńki Vasiko i mówił: „U was w domu (określał dokładnie miejsce) leży ikona. Albo będziecie ją traktować z należytym szacunkiem, albo oddajcie ją mi i ona będzie u mnie; a później, jeśli zechcecie znów oddać jej należny szacunek, to przyjdźcie do mnie, a ja z radością ją wam zwrócę.” Niektórym było żal ikony i zostawiali ją u siebie, a niektórzy nie mieli takiego pragnienia i oddawali. Takie postępowanie dziwiło wszystkich.
Maleńki Vasiko traktował ikony ze szczególną miłością. W zbudowanej przez siebie cerkwi i wieży w żeńskim monasterze Samtavro, po dzień dzisiejszy wszyscy podziwiają ikony, pięknie i z wielką troskliwością ozdobione, które niemal całkowicie pokrywają ściany i sufit, co sprawia niezapomniane wrażenie na pielgrzymach i zwiedzających.
Pozornie spokojne życie małego Vasiko nie trwało długo. Matka – Barbara była sumienną i pracowitą kobietą. W młodości była bardzo ładna i wyszła za mąż wcześnie w wieku 14 lat. Z pierwszego małżeństwa miała troje dzieci – Emma, Michaił i Goderdzi-Vasiko. Potem w rodzinie była tragedia: mąż Wasilij zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. 22-letnia kobieta znalazła się w bezradnej sytuacji. Nie miała żadnego pomocnika i za cenę ciężkiej pracy była zmuszona utrzymywać rodzinę. Z drugiego małżeństwa miała córkę – Dżuliettę.
Pierwszy poważny sprawdzian wiary ojciec Gabriel miał w wieku 12 lat. Jego matka, pomimo faktu, że nie była niewierzącą, prawie całkowicie zakazała małemu Vasiko żyć życiem religijnym. Początkowo, gdy jej syn wykazał niezwykły pociąg do religii, to bardzo ją dziwiło. Ale kiedy w duszy Vasiko wiara utworzyła głęboki i uformowany obraz, matka kategorycznie zażądała od dziecka porzucenia swojego wyboru.
– „Czemuś ty człowiek, który torturuje siebie?! Żyj normalnie, jak wszyscy! Jeśli chcesz - bądź wierzącym, ale nie tak, żebyś tylko pragnął Ewangelii i religii.”
Wiele lat później, gdy na rok przed śmiercią, ciężko chorego ojca Gabriela w celi Monasteru w Samtavro odwiedziły staruszka matka i siostry, mama ze łzami w oczach zapytała go: – Czym było twoje życie, Gabrielu, oprócz cierpień i męczarni? Dzieciństwa nie miałeś! Co by się stało, gdybyś posłuchał mnie trochę i dbał o siebie, przecież ty też byłeś człowiekiem.
Gdy ojciec Gabriel zobaczył swoją matkę we łzach, to zmartwił się, z jednej strony dlatego, że rodzona matka znowu go nie rozumiała. A po drugie, dlatego że matka, była świadkiem ciężkiego życia swego syna, i te jej łzy płynęły z powodu głębokiego życiowego bólu. Po krótkiej przerwie, Ojciec Gabriel cierpliwie odpowiedział: – Nie mógłbym żyć inaczej.
I w wieku 12 lat Vasiko nie mógł żyć inaczej. Po usłyszeniu od syna kolejnej odmowy, rozwścieczona Barbara wrzuciła Ewangelię do klozetu. W tej samej chwili Vasiko błyskawicznie wyciągnął stamtąd Ewangelię, przycisnął do piersi i gorzko zapłakał. To zdarzenie było granicą, kiedy Vasiko musiał dokonać swego wyboru. Po północy Vasiko wziął do rąk swoją nierozłączną Ewangelię i opuścił dom. Była późna jesień. Idąc całą noc i cały dzień, pod wieczór dziecko doszło do Mcchety. Najpierw odwiedził on żeński Monaster w Samtavro. Ihumenia Anisja (Koczłamazaszwili) przyjęła Vasiko z miłością, ogrzała i nakarmiła, ale nie mogła zostawić, ponieważ w żeńskim Monasterze nie mogą przebywać mężczyźni i poprosiła go, aby pojechał do Swieticchoweli. Vasiko żarliwie modlił się przed Iwierską Ikoną Matki Bożej w Samtavro i prosił, aby dano mu prawo do celi i życia w Monasterze. W Swieticchoweli zostawiono go na 3 dni, ponieważ według dekretu rządowego, nie wolno było dawać na długi czas schronienia dla nieletnich. Następnie udał się on do Monasteru Shio-Mgwime, gdzie przygarnięto go również na 3 dni i z maleńkim zapasem żywności odprowadzono do monasteru Zedazeni. W tym czasie pracowało tam kilku mnichów. Mnisi tak pokochali wierzącego młodzieńca, że urządzili dla niego tajną skrytkę niedaleko Monasteru i zostawili go tam na kilka tygodni. Ze względu na zaostrzoną kontrolę czekistów, mnisi byli zmuszeni, aby dziecko, które płonęło chęcią służyć Bogu, odesłać do Monasteru Betania. Vasiko szczegółowo wyjaśnili drogę i dali na drogę zapas żywności. W Betanii spotkali go dwaj mnisi – przepodobny ojciec Gieorgij (Mcheidze) i przepodobny ojciec Jan, (Majsuradze). Mnisi Betanii stali się najbardziej ulubionymi nauczycielami późniejszego ojca Gabriela. Nieznane jest dokładne miejsce przebywania i życie Vasiko po opuszczeniu Betanii. Na pewien okres czasu przygarnęła go pewna dobra kobieta, Margo, która była słynną wróżką w Tbilisi. Maleńki Vasiko martwił się, że taki dobry człowiek popełnił błąd i żyje w wielkim grzechu. Pewnego razu Margo zachorowała, a Vasiko uspokoił ją i powiedział: „Zamiast ciebie ja będę przyjmował ludzi”. I rzeczywiście, uduchowione przez Boga dziecko, ludziom, którzy przychodzili do wróżenia, głosiło ono Chrystusa i przekonywało o konieczności życia cerkiewnego. Vasiko otrzymał od Boga dar poznania spraw ukrytych i rozmawiał z ludźmi, którzy przybyli po wróżbę, o ich zagrożeniach oraz grzechach, o których sami nie pamiętali. Wzywał, aby pójść do Spowiedzi do kapłana i przystąpić do Komunii św. Ci, którzy przyszli, byli zaszokowani i zaskoczeni postępowaniem dziecka. Z pomocą Vasiko Margo rzuciła wróżbiarstwo i zaczęła żyć życiem Cerkwi, co w Tbilisi w tamtym czasie wywołało wielkie plotki. A matka w ciągu tego całego czasu stale poszukiwała Vasiko i w końcu dowiedziała się o jego miejscu pobytu.
– Tylko wróć do domu i niech będzie tak, jak chcesz. Nie będę więcej przeciwna twemu wyborowi – powiedziała matka, ucieszona tym, że zobaczyła syna.
Vasiko wrócił do domu. Po tym Barbara już nigdy nie była surowa dla syna, chociaż od czasu do czasu wzywała go do zwykłego życia, a nie tylko w odniesieniu do religii. Vasiko po powrocie do domu co najmniej raz w miesiącu wędrował do Betanii i pomagał pracującym tam bogobojnym mnichom w różnych sprawach. Jako 16-letni chłopiec udał się pieszo na pielgrzymkę do Martkopskiego Monasteru. Tutaj Vasiko spotkał dostojny mnich, ojciec Ajtała, którego bardzo cenił ojciec Gabriel i o którym z szacunkiem wspominał w przyszłości – „Wielki mnich, był mnichem, posiadającym dar jasnowidzenia”. W tym okresie życia Ojca Gabriela godne uwagi jest jeszcze jedno wydarzenie: na starym Weryjskim cmentarzu, gdzie byli pochowani Junkrzy, którzy polegli w walce o niepodległość Gruzji, komunistyczny rząd zdecydował urządzić ogród i teren cmentarza wyrównano buldożerami. W wyniku tego barbarzyńskiego aktu, kości umarłych były również na powierzchni ziemi. Młody Vasiko bardzo mocno to przeżył i nocami, w tajemnicy, zbierał kości do worka i ponownie je grzebał w ziemi.
W 1949 roku Vasiko został wcielony do armii sowieckiej. Służbę wojskową odbył w Batumi, w jednostce przygranicznej. Pomimo ścisłego reżimu Vasiko udawało się przestrzegać posty. Nawet potajemnie uczęszczał do czynnej cerkwi św. Mikołaja i przystępował do Komunii Świętej. Po odbyciu obowiązkowej służby wojskowej Vasiko wrócił do domu. Wkrótce został wezwany do poradni medycznej, gdzie przeprowadzono przesłuchanie; przypomniano o dziecięcym objawieniu, kiedy w wieku 12 lat ukazał mu się zły duch. Kilka dni później Vasiko otrzymał dokument, w którym była informacja, że został on uznany za psychicznie chorego, i że działalność na stanowisku jest dla niego zabroniona. Przyznano mu rentę inwalidzką drugiej kategorii, co oczywiście było rażącym naruszeniem prawa, ponieważ zgodnie z prawodawstwem sowieckim, takiej osoby powoływać do wojska nie wolno. Wszystko to zostało dokonane przez KGB (MGB) i przywódców ideologii partyjnej, żeby człowiek o podobnej świadomości, w przypadku awansu życiowego, nie stwarzał zagrożenia dla systemu komunistycznego. Od tego czasu Vasiko jeszcze poważniej zaczął się odnosić do życia duchowego. Na podwórku domu zbudował sobie małe pomieszczenie, gdzie w samotności i ciszy rozpoczął swoją działalność. Na nabożeństwa i modlitwy chodził do Syjońskiego soboru katedralnego. Wkrótce młody Vasiko zwrócił uwagę Melchisedeka III, Jego Świątobliwości Błogosławionego Katolikosa Patriarchy całej Gruzji. Z błogosławieństwem Patriarchy Vasiko rozpoczął pracę jako stróż, a następnie pracował jako lektor psalmów w Soborze Syjońskim. W styczniu 1955 r. Vasiko został wyświęcony na diakona, a w dniu 23 lutego w Kutaiskim monasterze Mocameta (męczenników), Vasiko został postrzyżony na mnicha i na jego życzenie nadano mu imę Gabriel. Po 3 dniach w katedralnym Soborze św. Piotra i Pawła Kutatel-Gaenack biskup Gabriel (Czaczanidze) wyświęcił go na hieromnicha. Od dnia ślubów mniszych ojciec Gabriel z niezwykłą miłością służył w imię Boga i bliźniego swego. Z błogosławieństwem Meliksedeka III, najpierw służył w Syjonie, a od 1960 roku w Monasterze Betania, wraz ze swoim ukochanym ojcem duchowym Gieorgijem (Mcheidze) i hieromnichem Wasilijem (Pircchaława).
Pod koniec 1962 roku, po śmierci ojca Ioanna (Majsuradze), hieromnicha Wasilija (Pirckchałava) i ojca Gieorgija (Mcheidze), rząd zamknął Monaster Betania. Ojciec Gabriel wrócił do Tbilisi, gdzie na swojej przydomowej działce zupełnie sam dokończył budowy małej cerkwi z 7-ma kopułami. W latach 1962-1965 działce Gabriel służył w Soborze Przenajświętszej Trójcy, gdzie zgromadził trochę parafian. Dzisiejszemu pokoleniu trudno sobie wyobrazić to, jak niezwykłego ducha męstwa miał młody działce Gabriel, który wykonał szokujący i bezprecedensowy krok przeciwko potwornemu systemowi komunistycznemu: 1 maja 1965 roku podczas demonstracji, która odbyła się przed Radą Ministrów, spalił on ogromny portret Lenina. Przed przerażonym tłumem mnich odważnie głosił:
– Zrobiłem to, ponieważ nie można ubóstwiać człowieka. Tam, na miejscu portretu Lenina powinien wisieć Ukrzyżowany Jezus Chrystus. Dlaczego piszecie: „Chwała Leninowi”? przecież taka chwała nie należy się człowiekowi. Należy napisać: „Chwała Panu Jezusowi Chrystusowi, który zwyciężył śmierć i podarował nam życie wieczne”.
Rozwścieczony tłum bezlitośnie zlinczował ojca Gabriela. W mieście został ogłoszony alarm pierwszej kategorii, a mnich został uratowany od śmierci tylko dzięki interwencji słynnego 8 pułku. Półmartwego ojca Gabriela ze złamaną szczęką i 17-ma złamaniami na ciele przewieziono do aresztu śledczego KGB. Przedstawiono mu artykuł o bezwarunkowym rozstrzelaniu, w związku z czym śledztwo było tylko formalnością. Ale przywódcy reżimu komunistycznego mieli jeden szczególny interes – domagali się, aby mnich przyznał, że zrobił to na polecenie Cerkwi, a w zamian za to obiecali zachowanie go przy życiu. Pomimo długotrwałych tortur, ojciec Gabriel nie ustępował. Wręcz przeciwnie, na kolejnym przesłuchaniu znów nazwał Lenina zwierzęciem, za co został ponownie pobity. Fakt ten stał się znany w prasie zagranicznej. Gazety i czasopisma w Europie i Ameryce szeroko rozpowszechniły to niewiarygodne i sensacyjne wydarzenie. Taki rozwój sytuacji miał też wpływ na politykę Kremla i zamiast rozstrzelania, ojca Gabriela przeniesiono do szpitala psychiatrycznego jako psychicznie chorego. Rząd sowiecki zamierzał na zawsze izolować Ojca Gabriela w szpitalu psychoneurologicznym, ale Najwyższy nie po to zachował życie swemu wiernemu słudze. Ciekawy jest zapis w diagnozie szpitalne.
Gruzińska Socjalistyczna Republika Radziecka
Miejski psychoneurologiczny szpital ochrony zdrowia w Tbilisi 19/1 – 1996 r.
Tbilisi, zaułek Elektrona 1
Nr 666
Pacjent Urgebadze Gieorgij Wasiljewicz, urodzony w roku 1929, wykształcenie 6-klas, zamieszkały przy ulicy rezydenta Tetrickarojskaja, 11. Przyjęty do szpitala psychiatrycznego 18. VIII.1965 r. Przeniesiony z więzienia na przymusowe leczenie. Diagnoza: osobowość psychopatyczna, predyspozycje do psychotycznych, schizofrenicznych zaników pamięci. Wypisany: 19 / XI – 65r. Według wywiadu lekarskiego w 12 roku życia przywidział mu się zły duch, z rogami na głowie … Pacjent twierdzi, że wszystko, co złe, co się dzieje w kraju i na świecie – to jest to wina złego ducha. Od 12 lat zaczął chodzić do cerkwi, modlił się, kupował ikony, nauczył się pisania cerkiewnego… W 1949 roku został powołany do służby wojskowej. Nawet znajdując się tam, czas wolny czas spędzał w cerkwi. W środę i piątek nie jadł. Dowódcy i żołnierze ze śmiechem słuchali jego bredni: „W środę Judasz sprzedał Jezusa za trzydzieści srebrników, a w piątek – biskupi żydowscy ukrzyżowali Chrystusa na krzyżu”. Nieustannie był w halucynacjach. Jak wynika ze sprawy, 1 maja 1965 roku, w dniu demonstracji, spalił duży portret Lenina, który wisiał na budynku Rady Ministrów. Po przesłuchaniu oświadczył, że zrobił to dlatego, ponieważ tam powinien wisieć obraz ukrzyżowania Chrystusa i że nie można ubóstwiać ziemskiego człowieka – wkradła się wątpliwość co do jego poczytalności, dlatego został wysłany na ekspertyzę sądowo – psychopatyczną. Badania wykazały: u pacjenta została naruszona orientacja w przestrzeni, otaczającym środowisku i w czasie. Mamrocze cicho pod nosem: wierzy w istnienie niebieskiej rzeczywistości, Boga, Aniołów itd. W rozmowie główna oś psychopaty jest zawsze skierowana na to, że wszystko dzieje się z woli Boga, itd. W dziale został umieszczony oddzielnie od innych psychicznie chorych. Jeśli ktoś zacznie z nim mówić, na pewno mówi mu o Bogu, Aniołach, ikonach, itd. Absolutnie nie jest krytyczny w stosunku do swego stanu. Przeprowadzono aminozinofrazję i terapię o charakterze objawowym, po czym pacjent został zbadany przez Komisję.
Akt Stacjonarny 1965r. nr 42
Przewodniczący komisji: kandydat nauk medycznych / ordynator T. Abramiszwili, członkowie: Dż. Szałamberidze i lekarz Kropow.
Został wypisany ze szpitala w dniu 19/XI-65r. Matka odwiozła go do domu.
Zgodne. Leżawa 19/I-1966r.
Taka negatywna opinia ze strony psychiatrów jest dowodem umiłowania Boga i wybraństwa Ojca Gabriela. Zaskakujące jest to, że władze sowieckie w raporcie medycznym opisują cnotliwe życie Ojca Gabriela, na co z zadowoleniem zgadzają się działacze partyjni. Gdy Wola Boża wchodzi do ludzkiego życia, wtedy dla naszej świadomości wiele staje się dziwnym.
Ojca Gabriela zwolniono po 7 miesiącach od chwili uwięzienia, w czym miał wyraźny wkład zasłużony akademik Awlip Zurabaszwili. Po upływie trzydziestu lat, kiedy ojciec Gabriel służył już w Monasterze Samtavro, odwiedził go członek Bractwa św. Hermana z Alaski, jednego z najbardziej znanych w USA Monasterów prawosławnych – mnich Gierasim, który później opublikował książkę w języku angielskim pod tytułem: „Wyznawca Chrystusa we współczesnym świecie”. Książka kończy się tymi słowami: „Ojciec Gabriel pobłogosławił nas. Pożegnaliśmy się. Wracaliśmy do siebie i nie odchodziło od nas wrażenie tego, że byliśmy świadkami triumfu Cerkwi Nowego Testamentu w naszych czasach.”
Pomimo faktu, że Ojcu Gabrielowi pozostawiono godność kapłana, to zakazano mu służenia w cerkwi. Z powodu tego był zmuszony brać udział na nabożeństwach razem ze wszystkimi wiernymi i do Komunii św. przystępował jak świecki. Często był wzywany do KGB, skąd wracał cały pobity. Był też taki przypadek, kiedy ciężko pobity, nie mógł iść. Wówczas członkom rodziny podano adres i zażądano, aby zabrano go do domu. Od tego czasu, Ojciec Gabriel zaczyna żyć takim życiem, które było bardzo bolesne dla niego. Musi pokazywać się wśród ludzi jako chory psychicznie; na zewnątrz musi porzucić zwykły sposób życia. Zamiast milczenia – głośno wołać na ulicach. Do tego czasu wzbraniał się przed piciem wina, ale teraz przy ludziach, na pokaz przed wszystkimi, musiał wypić i udawać, że jest pijakiem. „Jurodstwowanie” (pol. – udawanie głupiego, aby ukryć swoją świętość) – to ogromy trud i poniżenie, ale przed Bogiem ogromna zasługa. Przedstawianie siebie przed ludźmi jako wariata wymagało zdumiewającego bohaterstwa, siły duchowej i łaski Bożej … „to bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi”(1Kor. 1, 25). Człowieka porusza to zadziwiające samowyniszczenie ojca Gabriela. Jego starsza siostra, pani Emma wspomina:
– Nie, nie rozumieliśmy go. Od dzieciństwa był on człowiekiem o delikatnej duszy. Gdy został wyświęcony na kapłana, ludzie na swój własny sposób okazywali mu szacunek. Gdy Gabriel przychodził do domu, to często gorzko płakał w swojej cerkwi zbudowanej przez siebie na podwórku. Pewnego razu drzwi jego cerkwi były otwarte i gdy usłyszałam płacz, to weszłam i zapytałam z niepokojem – Vasiko, mój bracie, dlaczego tak płaczesz, czy zdarzyło się tobie coś złego?
– Siostro moja, Chrystus narodził się w żłobie, a mi ludzie okazują swój szacunek i całują ręce. Pomimo niezwykłej pokory Ojca Gabriela, ze względu na to, że zostały zesłane mu od Boga nadzwyczajne Łaski – miłość, dobroć, mądrość, dar jasnowidzenia oraz władanie czasem, przestrzenią i materią, wielu duchownych i świeckich, odnosiło się do niego z szacunkiem i czcią.
Minęły 4 lata od uwolnienia ojca Gabriela z więzienia i szpitala psychiatrycznego. Władza komunistyczna nie mogła się pogodzić z odważną działalnością i wyznaniem wiary mnicha. Zdecydowano zniszczyć jego cerkiewkę, co było przejawem wewnętrznej walki krwawego czerwonego reżimu z mnichem Gabrielem. Bardzo szybko po tym strasznym wydarzeniu, dotknięty karą Bożą, w tajemnicy przyszedł do niego z przeprosinami wpierw naczelnik milicji, a następnie sekretarz powiatowego komitetu partii. Ojciec Gabriel ponownie sam odbudował zniszczoną cerkiew, ale już w prostszej niż pierwotnie formie. Zamiast 7 kopuł zbudował jedną wysoką kopułę. Dzisiaj ta cudowna cerkiew, zbudowana przez ojca Gabriela, stoi przed nami właśnie w tej formie. W 1971 roku z błogosławieństwem Katolikosa-Patriarchy Efrema II i Metropolity Eliasza, obecnie Katolikosa-Patriarchy Całej Gruzji (Jego Świątobliwość wtedy kierował Seminarium) – ojciec Gabriel został mianowany duchownikiem żeńskiego Monasteru i rektorem Seminarium w Samtavro. Dla zamieszkania, na stałe posiadanie została mu przekazana wieża, znajdująca się w Monasterze Samtavro. Ojciec Gabriel czasem mówił z prawdziwą radością: – „Dzięki Łasce Bożej i Najświętszej Bogurodzicy oraz błogosławieństwu dwóch Patriarchów, dostałem tę celę.”
Od 1972 do 1990 roku, do ostatecznego ulokowania się w Samtavro, szczególną zasługą Ojca Gabriela były pielgrzymki do cerkwi i Monasterów, zniszczonych lub zamkniętych i opuszczonych z powodu reżimu komunistycznego. Podczas tych pielgrzymek, Ojciec Gabriel nie lękał się dużych odległości, trudnego położenia geograficznego i niebezpieczeństw. W normalnych warunkach zawsze z nim było kilku zwolenników, którzy pomagali mu w Liturgii, czytaniu Pisma Św. itd. Bywało jednak, że w najbardziej niebezpieczne miejsca szedł sam. Ojciec Gabriel mówił: – Wierzcie, że my tutaj nie na próżno wstrząsamy powietrze. To prawda, dzisiaj zniszczono i zamknięto wiele cerkwi i Monasterów, ale święty Anioł, który jest przydzielony tu z polecenia Chrystusa, widzi i słyszy nasze modlitwy i gorliwość, z radością zanosi nasze modlitwy do Boga. Widzisz, w jakim stanie jesteśmy, czasem w śniegu i błocie, z celofanami na głowach trzeba odprawiać nabożeństwa, ale doczekamy się, że te cerkwie i Monastery, zostaną odbudowane i znów tutaj będą odprawiane Liturgie Św. - co w tamtym czasie było nie do pomyślenia.
Od 1987 roku Ojciec Gabriel zamieszkał w Samtavro w tzw. Kaklovani, w bardzo małym domku z desek. Ten domek z desek wcześniej był używany przez Monaster jako kurnik, a następnie nie był wykorzystywany. W tym okresie Ojciec Gabriel od czasu do czasu, na trzy dni lub na tydzień opuszczał Monaster, a następnie znowu wracał do swego deskowego domku. Taki obraz życia był uosobieniem jego niesamowitej pokory i ascezy: ponieważ będąc już starym doświadczonym kapłanem, mieszkał w kurniku, w przestrzeni tak małej, gdzie niemożliwe było wyprostowanie się na cały wzrost i gdzie musiał znosić zimą przykre wilgotne mrozy w domku bez ogrzewania, w ścianach którego były 2-3 centymetrowe szpary. W tym okresie ojciec Gabriel mieszkał głównie w byłym kurniku i rzadko, na jedną lub dwie noce zostawał w wieży, w swojej celi. Pewnego razu przyśnił mu się Anioł Boży, poinformował o części krzyża Swieticchoweli (Życiodajny słup) i dokładnie wskazał miejsce, gdzie była przechowywana ta świętość. Ojcec Gabriel, wraz z mniszkami z Monasteru, wyniósł z szacunkiem tę świętą część z kryjówki. Ta świętość dzisiaj przechowywana jest w Monasterze Samtavro.
W 1990 roku ojciec Gabriel przeniósł się do Sziomgwime, ponieważ chciał żyć w samotności. Tutaj miał wizję od Boga, Który nakazał mu iść do Samtavro i służyć ludziom. Od tamtego czasu aż do śmierci ojciec Gabriel ulokował się w Monasterze Samtavro, w swojej celi – starej wieży i zgodnie z nakazem Bożym żył w ofiarnej pracy dla ludzi – bliźnich swoich. W październiku i listopadzie 1991 roku w Gruzji pogorszyła się sytuacja polityczna, a ojciec Gabriel przeżywał nieszczęścia, które miały nadejść. Mówił: „Krew na alei Rustaveli! Krew! Krew Gruzinów!” Gdy na alei Rustaveli Gruzin strzelał do Gruzina, ojciec Gabriel zadzwonił w dzwony w Samtavro i gorzko jęczał. W tym okresie mnich Gabriel jeszcze bardziej zaostrzył post i prawie całkowicie odmawiał jedzenia. Trudno opowiedzieć i opisać, z jakimi łzami i żałosnym płaczem modlił się on do Najwyższego i Przenajświętszej Bogurodzicy za Gruzję. Ojciec Gabriel nikogo nie wyróżniał. Żył nieszczęściem i radością wszystkich ludzi, którzy przyszli do niego. Wiele osób ocalił on od pogrążenia się w duchowej ciemności i łaską swego przewidywania postawił na dobrą drogę.
Ojciec Gabriel niemal całkowicie ukrywał swoją cudowną moc, ale w wyjątkowym przypadku, gdy sprawa dotyczyła wiary i chrześcijańskiego fundamentu – Chrześcijańskiego Dogmatu o Trójjedynym Bogu, Trójcy Świętej, to wyraźnie ujawnił dar, zesłany mu przez Boga, aby udowodnić prawdę Bożą. Pewnego dnia przyszedł do niego Gruzin, wyznawca hinduizmu, który przez wiele lat wyznawał tę religię i często odwiedzał Indie na dłuższy czas oraz miał tam swojego nauczyciela. Ojciec Gabriel wziął chleb; imieniem Przenajświętszej Trójcy uczynił nad nim znak krzyża i zamiast chleba pojawiły się woda, pszenica i ogień.
– Dobrze popatrz, mój bliźni: w ten sam sposób i Trójca Święta dzieli się na 3 osoby: Ojciec, Syn i Duch Święty. Następnie Ojciec Gabriel imieniem Przenajświętszej Trójcy znów przeżegnał znakiem krzyża i woda, pszenica i ogień znów zamieniły się w chleb.
– Tak jak niepodzielny jest ten chleb, tak i Trójca Święta, jest Współistotna i Niepodzielna.(W SWOJEJ WYMOWIE, TO BARDZO PODOBNY CUD DO TEGO, JAKI ŚW.SPIRYDON DOKONAŁ Z CEGŁĄ PODCZAS SOBORU W NICEI W 325 ROKU, NA KTORYM POTĘPIONO ARIAŃSKĄ NAUKĘ, A KTÓRĄ OBECNIE GŁOSI SEKTA JEHOWYCH PODAJĄCYCH SIĘ ZA CHRZEŚCIJAN)
Pewnego razu odwiedził Gruzję archimandryta Józef oraz mnisi z atoskiego Monasteru Kseropotamu. Odwiedzili również Samtavro i otrzymali błogosławieństwo od Ojca Gabriela. Mnich Gabriel rozgniewał się na ojca Iosifa: – Jak śmiałeś sobie pozwolić pomyśleć w stosunku do Matki Bożej, że Ona mogła opuścić Gruzję. Istniejemy przez Jej modlitwy i Łaski, ty tego nie widzisz i umniejszasz Jej zasługi! Posłyszawszy to Ojciec Iosif przeraził się, ukląkł i poprosił o przebaczenie. Ojciec Gabriel wziął w ramiona greckiego gościa i zaprosił go do stołu. Potem okazało się, że przed odwiedzeniem Samtavro ojcowie greccy wpierw odwiedzili Swieticchoweli. Ciężka sytuacja polityczna i gospodarcza, istniejąca wtedy w Gruzji i towarzysząca stanowi ducha narodu, który tylko co się uwolnił od reżimu ateistycznego, była powodem tego, że szanowny archimandryta podczas pielgrzymki do Swieticchoweli pomyślał – „Święta Bogurodzico, opuściłaś Gruzję”. Żegnając się, zachwyceni Ojcowie zaproponowali ojcu Gabrielowi, aby pojechał na Athos, na co on im odpowiedział:
– Jestem na moim Athosie. Nie zamienię mojej Gruzji na Górę Athos. W tym samym czasie, aby zobaczyć mnicha Gabriela, do Gruzji z Ameryki przybył specjalnie mnich Gierasim, który służył w monasterze Platina, w Kalifornii. Po powrocie do ojczyzny Ojciec Gerasim i Kalifornijskie Bractwo z Platiny zamieścili artykuł w czasopiśmie prawosławnym, gdzie było napisane: „W Gruzji nawet nie wiedzą, jaki wielki mnich mieszka u nich w Monasterze.” Mnich Gabriel w ostatnich latach życia był poważnie chory na puchlinę wodna. Do tego doszło jeszcze złamanie nogi. Od tego czasu aż do jego śmierci – półtora roku, ojciec Gabriel był przykuty do łóżka i nie mógł chodzić. Tylko bardzo rzadko, cierpiąc silne bóle, wstawał z łóżka i siadał w pobliżu cerkwi.
– Wasze życie – to moje życie. Jeśli nie poświęcisz siebie dla bliźniego, to nic nie wyjdzie, – mówił.
Niezapomniana była dobroć gościnności Ojca Gabriela. Przed złamaniem nogi, wszystkich częstował jedzeniem, które przyrządzał własnoręcznie, a kiedy już nie mógł, to prosił o przygotowanie jedzenia Matuszkę Paraskiewę lub kogoś innego i z miłością karmił wszystkich gości. Nieustannie starał się, aby jak najbliżej doprowadzić człowieka do Boga. Do wszystkich serc przenikały jego słowa, które zawierały szczególną dobroć i moc. Jego kazania, podczas których prawie zawsze było morze łez, nie mogły pozostać bezowocne. W ciągu lat Ojciec Gabriel ludzi, którzy przyszli do niego, uczył głównie miłości do Boga i bliźniego, skruchy, pokory i dobroci. W ostatnim roku swego życia, nagle zaczął prorokować o czasach ostatecznych. Mówił do wszystkich przychodzących, że żyją już w epoce ostatnich dni.
– Dożyjecie do antychrysta, kiedy rozpoczną się prześladowania i kiedy będziecie zmuszeni odejść w góry. Nie bójcie się! Podobnie jak Izraelitom nie brakowało niczego na pustyni, kiedy uwolnili się z niewoli faraona i Egiptu, tak samo Bóg będzie strzec i was, gdy odejdziecie w góry, dla wolności w Chrystusie, aby uciec z niewoli egipskiej – tego świata i faraona – antychrysta. Wiedzcie, że ta zasługa doprowadzi was do krainy obiecanej – Raju, i będziecie świecić jak słońce. W ostatnich dniach ojciec Gabriel głosił tylko miłość i ze łzami w oczach mówił przychodzącym: – Pamiętajcie, że Bóg – to Miłość. Czyńcie jak najwięcej dobra, aby wasza dobroć was uratowała. Bądźcie pokorni, ponieważ Bóg błogosławi pokornym. Pokutujcie za swoje grzechy, a otrzymacie odpuszczenie grzechów, ponieważ „jutro” – to tylko pułapka szatana. Miłujcie się nawzajem, ponieważ bez miłości człowiek nie trafi do Raju. Dzień przed śmiercią mnich Gabriel powiedział: – Nadeszła moja kolej, by opuścić ten świat. Następnie prawą ręką pogładził ikonę Najwyższego, która zawsze wisiała przy jego głowie, przez chwilę milczał, a potem powiedział: – Od 12 roku podążam za Tobą, Zbawco. Jestem gotów, zabierz mnie. Całą noc, do godziny 4-tej następnego dnia, spędził w niezwykle silnych bólach. A potem zaczął głośno i długotrwale oddychać i przeciągle zawołał: – Matuszka, matuszka! Siostro, siostro! Zbiegł się cały monaster, członkowie rodziny, przyjaciele, ludzie świeccy, lekarze, kapłani. A Ojciec Gabriel patrzył na ikonę św. Mikołaja i nie odrywał od niej oczu. Biskup Daniel przeczytał modlitwy za umierających. Na zakończenie modlitwy Ojciec Gabriel uśmiechnął się i oddał ducha. Było to 2 listopada 1995 roku. Ciało ojca Gabriela, zgodnie z jego wolą, zostało pochowane według starożytnej tradycji monastycznej, bez trumny, w grubym całunie, na dziedzińcu monasteru Samtavro. Podczas pogrzebu jego ciało otaczali ludzie, którzy go kochali. Nikt nie był w stanie rzucić garści ziemi i dlatego ziemię rzucano na krawędź grobu. Następnie ziemia sama się poruszyła, objęła go i całkowicie przykryła. Na grobie napisane są słowa, którymi kończy się jego testament:
„Prawda – w nieśmiertelności ducha” – mnich Gabriel.
Artykuł na podstawie książki „Prawda – w nieśmiertelności ducha”, 2010. Tbilisi
Tłumaczył Andrzej Leszczyński
21.1.2016 r.
Źródło: https://bractvospasa.wordpress.com