2. Von der Leyen poświeciła parę zdań swojej wypowiedzi, unijnej polityce imigracyjnej, wyrażając nadzieję, że ostateczne negocjacje dotyczące nowego paktu imigracyjnego (określanego jako obligatoryjna solidarność) zakończą się jeszcze tej jesieni. Podczas jej wystąpienia na portalach społecznościowych, zaczęły pojawiać się zdjęcia i filmy pokazujące przypływające kolejne łodzie do włoskiej wyspy Lampeduza i setki rosłych silnych mężczyzn, którzy chcieli szybko dostać się wyspę, nacierając na kordony policji i wojska. W ciągu zaledwie 2 dni na Lampeduzę przybyło ponad 120 łodzi, przywożąc blisko 8 tysięcy imigrantów, a w internecie pojawiły się informacje, że z Tunezji płynie kolejne kilkadziesiąt łodzi z tysiącami młodych silnych mężczyzn. W czasie gdy trwała ta debata, a niektórzy z europosłów mówili wręcz o klęsce unijnej polityki migracyjnej, odpowiedzialna za tę politykę, szwedzka komisarz Ylva Johansson, spokojnie siedziała na swoim fotelu przysłuchując się tej debacie i robiła na drutach.
3. Rzeczywiście historia unijnej polityki imigracyjnej to pasmo potwornych błędów i ideologicznych posunięć, które w rezultacie doprowadziły do obecnej sytuacji, w której na terenie UE przebywa ponad 2 mln nielegalnych imigrantów, a jej granice są codzienne szturmowane przez kolejne setki i tysiące z reguły , młodych silnych mężczyzn. Przypomnijmy, że latem 2015 roku wobec tysięcy imigrantów przemieszczających się z Syrii i Libanu, ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel użyła zwrotu „herzlich willkommen” co oznaczało w praktyce złamanie prawa i otwarcie nie tylko granic niemieckich, ale wszystkich krajów UE leżących na tym szlaku. Później było szybkie wypracowanie przez UE porozumienia z Turcją, która w zamian za 6 mld euro z unijnego budżetu, zdecydowała się zatrzymać kolejne fale migracyjne na swoim terytorium, ale także wypracowanie mechanizmu obligatoryjnego rozdziału imigrantów na wszystkie kraje członkowskie, na który zgodził się rząd Ewy Kopacz. Po przegranych przez Platformę wyborach, rząd Prawa i Sprawiedliwości zablokował ten mechanizm, przy wsparciu pozostałych krajów Grupy Wyszehradzkiej, ale wtedy Donald Tusk jako przewodniczący Rady straszył, że można wprawdzie imigrantów nie przyjmować, ale będzie to kosztować ponad 200 tys. euro za każdego nieprzyjętego. Koniec końców obligatoryjny mechanizm zamieniono na dobrowolny, w którym mogły uczestniczyć kraje, które wyraziły zainteresowanie, co więcej odstąpiono od obciążania karami, krajów w nim nie uczestniczących.
4. Z takimi unijnymi regułami w sprawie imigrantów dotrwaliśmy do 2023 roku, kiedy KE na nowo zabrała się za regulacje i przygotowała wspomniany wyżej mechanizm, jakby to dziwnie nie brzmiało, „obligatoryjnej solidarności”. Pozwala on wprawdzie nie przyjmować imigrantów przydzielonych danemu krajowi przy pomocy matematycznego algorytmu, ale taki kraj płaci 22 tys. euro za każdego nieprzyjętego do unijnego budżetu. Większość parlamentarna ten mechanizm przyjęła (za głosowali europosłowie PO i Lewicy, europosłowie PSL-u wyjęli karty do głosowania, przeciw byli europosłowie PiS), zgodziła się także na ten mechanizm większość krajów, Polska i jeszcze kilka innych krajów, go oprotestowały. Teraz będą trwały negocjacje pomiędzy Radą i Parlamentem, ostateczny jego kształt wyłoni się późną jesienią, ale referendum w tej sprawie w Polsce może tutaj wiele zmienić, jeżeli okaże się, że jest ono dla rządu wiążące (frekwencja przekroczy 50%). Rząd Prawa i Sprawiedliwości do tego dąży, stąd pytanie w tej sprawie w referendum, działania pro frekwencyjne, Platforma je blokuje, bo ma bardzo nieczyste sumienie w tej sprawie i w związku z przeszłością i zamiarami na przyszłość. A Prawo i Sprawiedliwość już nie chce patrzeć na takie sytuacje kiedy zewnętrzne granice UE, szturmują silni młodzi ludzie z całego świata, a odpowiedzialna za imigrację komisarz, spokojnie to obserwuje i robi na drutach.
Zbigniew Kuźmiuk