Wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosił wczoraj rozpoczęcie powszechnych, dobrowolnych szkoleń obronnych „wGotowości”. Przygotowany przez resort obrony program skomentował w wywiadzie dla Onetu gen. Roman Polko, w którego ocenie resort obrony zajmuje się przestrzenią, która należy do kompetencji resortu spraw wewnętrznych.
- „Zacznijmy od tego, że każdy powinien realizować zadania w ramach własnego obszaru odpowiedzialności, priorytetów i kompetencji. Otóż minister obrony narodowej odpowiada za obronę państwa i to jest jego konstytucyjne zadanie. Odsuwanie wojska od zadań, które są dla niego priorytetowe, tak naprawdę rozbija system szkolenia armii”
- stwierdził.
- „Wojsko ma obowiązek szkolić rezerwy. A u nas najpierw narzucono armii zadania Straży Granicznej, potem nakazano sprzątanie błota popowodziowego, a teraz taki system powszechnych szkoleń dla ludzi, którzy niekoniecznie będą do wojska przystępowali. Powoli zaczyna to przypominać czasy PRL-u. Brakuje tylko wykopków i budowania gierkówki wojskowej”
- dodał.
Podkreślił, że działania MON w kwestii programu szkoleń odbiera jako próbę odbudowania popularności resortu w społeczeństwie.
- „W moim przekonaniu szef MON chce odbudowywać swoją popularność poprzez te powszechne szkolenia, tylko nie do końca wiadomo, jak to ma wyglądać, bo z tej konferencji wynika, że to będzie takie wszystko i nic. Będziemy szkolić babcie, dziadków, dzieci, firmy, wszystkich. Wiadomo, że wojsko czegoś takiego nie udźwignie”
- powiedział.
Przypomniał, że to MSWiA „dysponuje odpowiednimi służbami mundurowymi i całym systemem ratownictwa, który można przygotować metodologicznie, żeby tego typu szkolenia robił”. Dla wojska tymczasem priorytetem jest „budowanie rezerw i w tej części minister obrony narodowej i szef Sztabu Generalnego powinni się wypowiadać”.
