Owo pragnienie – pisze Rokita – jest na tyle silne, że:
„[…] w środku toczącej się wojny z satysfakcją doprowadzono by do ruiny graniczny kraj członkowski, byle osiągnąć cel”.
Autor dodał, że to stąd bierze się obecny problem Polski z UE. Wskazał, że wątpliwości co do ochrony mniejszych państw przed zakusami europejskich mocarstw dzięki Unii pojawiły się w 2011 roku, kiedy to zażądano od Węgier zmiany świeżo uchwalonej konstytucji. Polska doświadczyła tego w roku 2015, kiedy rząd PiS odmówił uczestnictwa w polityce migracyjnej UE.
Polska sceptycznie podchodziła też do kwestii nowej polityki klimatycznej, z kolei pandemia pokazała, że tylko tradycyjnie zorganizowane państwo jest w stanie radzić sobie z nagłym kryzysem. Kolejna była wojna Rosji przeciwko Ukrainie, która dowiodła zależności gospodarek UE od wrogich krajów.
„Ani zaraza, ani wojna nie dostarczyły nawet słabych dowodów na efektywność instytucji wspólnotowych w sytuacjach granicznych dla Europy”
- stwierdza autor.
Wyjątkiem według niego jest uwspólnotowienie długu publicznego. Doprowadziło to do sytuacji, w której KE pod kontrolą europarlamentu może de facto rozkazywać państwom członkowskim w każdej dziedzinie polityki, aż do określenia treści aktów prawnych czy wyroków sądowych.