Pierwotnie Trump zaproponował zniesienie sankcji w zamian za zawieszenie broni, ale Putin stanowczo odrzucił tę ofertę. Jego warunki mówiły wprost: wojna zakończy się jedynie, jeśli Ukraina złoży broń i ustąpi terytorialnie.
To stanowisko skłoniło Putina do sięgnięcia do narracji historycznej — w sposób retorycznie chaotyczny, budzący konsternację wśród amerykańskiej delegacji. Według Financial Times, przemówienie to zawierało rozważania o Ruryku, Jarosławie Mądrym i Bohdanie Chmielnickim jako wspólnym dziedzictwie Rosji i Ukrainy.
Źródła mówią, że Trump kilkukrotnie podniósł ton podczas wykładu Putina. W pewnym momencie miał nawet grozić opuszczeniem spotkania. Ostatecznie przerwano także zaplanowaną kolację roboczą, w której miały uczestniczyć obie delegacje i która miała służyć rozmowom o współpracy gospodarczej.
Dziennikarze, powołując się na źródła, oceniają, że to historyczne przemówienie wpłynęło na zmianę kursu USA wobec Rosji – Trump miał zorientować się, że z Putinem nie da się pertraktować jak z równym partnerem.
Putin użył wykładu jako narzędzia ideologicznej narracji: odwołał się do postaci historycznych, by uzasadnić tezę, że Rosja i Ukraina to „jeden naród”, co stanowi klasyczny element narracji ekspansjonistycznej. Tego rodzaju stwierdzenia mają podłoże ahistoryczne — ignorują skomplikowaną, zróżnicowaną historię regionu i wielość tożsamości kulturowych.
Genealogia oparta na Ruryku czy Chmielnickim nie daje prawa do arbitralnego przynależenia narodowego współczesnych społeczeństw. Wykorzystanie historii jako narzędzia politycznego legitymizowania agresji wymaga krytycznej dekonstrukcji.
Mówi się, że spotkanie w Alasce może zostać zapamiętane jako moment, gdy Trump, zirytowany wykładem Putina, zaczął zmieniać ton wobec Rosji. Reuters podaje, że kilka dni po szczycie administracja USA zaczęła wywierać presję na europejskich sojuszników, by wzmocnili sankcje i ograniczyli import rosyjskiej energii.
Ponadto zapowiedziano, że kolejny szczyt Trump–Putin odbędzie się w Budapeszcie, co może być kontynuacją konfrontacyjnej, ale również negocjacyjnej gry Waszyngtonu wobec Moskwy.
Niektórzy komentatorzy zaznaczają jednak, że USA wciąż nie uderzyły dotkliwie w rosyjski eksport energii, co może mieć związek z polityczną kalkulacją Trumpa — pozostawia sobie margines do manewru mediacyjnego wobec obu stron.