Dla starszych i młodszych odbiorców sztuki, to naturalny moment by poczuć dumę z bycia Polakiem. Czas by uruchomić wrażliwość i otworzyć serca na to co piękne i istotne, na to co nas jako naród łączy, zapomnieć o podziałach i wzajemnej niechęci.
W trudnych chwilach, dla Polski w obliczu zawirowań politycznych i społecznych muzyka Chopina dodawała ludziom ducha, była źródłem inspiracji i pocieszenia.
Przeżywaliśmy muzykę Chopina, bo jest dla na nas szczególna, przejmująca i zabarwiona nutą miłości i patriotyzmu do ojczyzny. „Bo Chopin to ten co Polskę głosił. Polskę głosił i Polskę sławił. Polskę sławił, bo Polskę znał” – tak pięknie napisał o nim wielki poeta Cyprian Kamil Norwid, a cytat ten przytoczył prezydent RP Karol Nawrocki w Teatrze Narodowym wręczając nagrodę zwycięzcy Erykowi Luu.
Choć niech nam muzyka łagodzi obyczaje, nie można było nie dostrzec zaniedbań i zaniechań przy organizacji konkursu. Zabolało, że włodarze miasta Warszawy o to nie zadbali, zasłonięty pomnik w Łazienkach, groby rodziców Fryderyka Chopina zasłonięte… I co smutne krytycy muzyczni dostrzegli, że w oprawie samego konkursu zabrakło hymnu, zabrakło flag uczestników, co odebrano jako wyciszanie i osłabianie elementów polskich, polskiej tożsamości artysty.
Równolegle do święta muzyki Chopina wchodzi na ekrany kolejny film o życiu artysty, „Chopin, Chopin”, wielobudżetowa produkcja wspierana hojnie ze środków publicznych w reżyserii Michała Kwiecińskiego. Byłaby to efektowna klamra spinająca patriotyczne i artystyczne wątki z życia wirtuoza, gdyby pojawiły się w nim autentyczne, niezaprzeczalne fakty o tęsknocie i umiłowaniu ojczyzny, które są zaledwie, co trzeba podkreślić, muśnięte. Wizje snute przez reżysera naznaczone obsesyjną narracją, „oczyszczenia” z tkliwości, nostalgii odwracają wektory, kładą nacisk na rozkładanie na czynniki pierwsze stanów emocjonalnych wrażliwego artysty. Przeważają dosadne, realistyczne często przerażające obrazy zmagania się Chopina z nieuleczalną wówczas gruźlicą, w tle niepokojów społecznych w Europie.
Jest to obraz dość ciężki i raczej przygnębiający, z pewnością też nie przywołujący miłości do ojczyzny i dumy narodowej z wybitnego Polaka. Film niekoniecznie kierowany do młodego odbiorcy poszukującego autorytetów.
Jeśli sztuka ma służyć poszukiwaniu sensu i wzmacnianiu radości życia warto się skupić się na tym co dobre, wartościowe i szlachetne.
Bo istnieje jakaś dziwna korelacja, między zubożeniem sfery organizacyjnej festiwalu a nader kontrowersyjnymi wypowiedziami reżysera Kwiecińskiego pozbawiającego Chopinowskie Sakrum wymiaru patriotycznego.
Poprawne i modne jest iść z duchem czasów burząc dotychczasowe przekonania, bez żadnych granic. Nawiązując do (choć nie lubię tego słowa) kosmopolityzmu i europeizmu.
Nie brakuje liderów i twórców w elitach kultury i nauki którzy krytykują stary porządek rzeczy narzucając narrację – chwalbę wielokulturowości i różnorodności w przeciwieństwie do patriotyzmu. Niewinne wezwania, że różnorodność wzbogaca życie i pozwala na poznawanie nowych perspektyw i rozwijanie się jako społeczeństwo trafia na podatny grunt, często rujnuje solidne podstawy dobrego harmonijnego rozwoju i życia młodego pokolenia.
Gdzie nie gdzie już podnosi się larum, że młodzieży brakuje poczucia bezpieczeństwa, sensu i autorytetów, że poszukują ich desperacko w internecie, co ma odbicie w złej kondycji psychicznej młodych.
Niebezpieczna jest kakofonia wartości, chaos wprowadzany również poprzez sztukę, jak w przytoczonym filmie. Kreuje to jedynie "hałaśliwy" i nieuporządkowany obraz tego, co jest dla nas ważne.
Zamieszanie wokół wartości serwuje się społeczeństwu, które traci wiarę w trwałe autorytety.
Nieprzemijająca muzyka Chopina wciąż uruchamia w nas Polakach głębokie emocje i zachwyt, wywołuje eksplozję hormonów szczęścia. Choć nie zawsze na co dzień nam towarzyszy, to dzięki konkursowi poświęconemu wirtuozowi przypomina mocnym akcentem, że prawdziwa sztuka się nie starzeje, tak jak i nie starzeją się najcenniejsze wartości.
Joanna Formela
