Choć rosyjskie wojska zniszczyły setki szpitali, klinik i punktów medycznych na Ukrainie, urzędnicy WHO nadal zapraszają przedstawicieli Moskwy na oficjalne spotkania, a nawet uczestniczą w wizytach na terytorium Federacji Rosyjskiej.
Według doniesień „Rzeczpospolitej” i ukraińskich mediów, wysocy funkcjonariusze organizacji odwiedzali Moskwę w ostatnich miesiącach, tłumacząc to „potrzebą utrzymania dialogu w kwestiach zdrowotnych”.
Taka argumentacja budzi sprzeciw nie tylko w Kijowie, lecz także w wielu stolicach państw członkowskich ONZ. – Nie można prowadzić dialogu z państwem, które bombarduje szpitale dziecięce i blokuje dostawy leków do stref okupowanych – komentuje ukraińska rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia, Ołena Hryhorenko.
Od początku pełnoskalowej inwazji w lutym 2022 roku zniszczono ponad 1500 obiektów medycznych, a setki lekarzy zginęły lub zostały ranne podczas niesienia pomocy cywilom. W marcu 2022 roku świat obiegły zdjęcia z bombardowanego szpitala położniczego w Mariupolu – jeden z najbardziej wstrząsających symboli rosyjskich zbrodni wojennych.
Mimo to WHO nie zdecydowała się na zawieszenie Rosji w prawach członka organizacji ani na ograniczenie współpracy technicznej. Co więcej, w strukturach WHO wciąż działają rosyjscy urzędnicy, a siedziba jej europejskiego biura w Moskwie nadal funkcjonuje bez przeszkód.
Zachodni komentatorzy wskazują, że taka postawa WHO uderza w zaufanie do organizacji, finansowanej w znacznej mierze przez państwa demokratyczne, które deklarują wsparcie dla Ukrainy. – To jawny paradoks: z jednej strony WHO potępia przemoc wobec ludności cywilnej, z drugiej nadal współpracuje z krajem odpowiedzialnym za te zbrodnie – komentuje dr Paul Coyer, amerykański analityk ds. bezpieczeństwa i etyki międzynarodowej.
Eksperci ostrzegają, że współpraca WHO z Moskwą może zostać wykorzystana propagandowo przez Kreml. Rosyjskie media państwowe chętnie pokazują wizyty zagranicznych delegacji w Moskwie jako dowód „normalizacji” stosunków z Zachodem.
– Każde spotkanie z urzędnikami WHO to dla Putina sygnał, że świat nadal go potrzebuje. To wzmacnia jego pozycję wewnętrzną i osłabia sankcje moralne wobec Rosji – zauważa prof. Andrij Mychalczuk, ekspert ds. polityki zdrowotnej z Uniwersytetu Kijowskiego.
