Jezus – próbowany i kuszony

To niebywałe, że Jezus (...) był kuszony przez diabła. Kuszenie w języku potocznym kojarzy się nam niemal wyłącznie z nakłanianiem do zła przez kusiciela, jednak pierwotny sens biblijny tego słowa oznacza także poddawanie kogoś próbie. Próba ma wydobyć na światło dzienne to, co ukrywa się w środku, a często jest osłonięte maskującymi pozorami. Dzięki próbie nie tyle Bóg dowiaduje się czegoś nowego o nas, ale to my sami poznajemy, jacy naprawdę jesteśmy. Pismo Święte mówi również o takim kuszeniu, które polega na nakłanianiu człowieka do zła. Sprawcą takiego działania jest kusiciel – szatan, a nigdy Bóg, który „ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi” – stwierdza św. Jakub (1, 36 b).

Doskonałym zobrazowaniem tych dwóch rodzajów kuszenia są następujące fragmenty Księgi Rodzaju:

– „Pan Bóg dał człowiekowi taki rozkaz: ‘Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz’„ (2, 16-17). Ten Boży rozkaz, rzeczywiście, jakoś „kusi”, ale jedynie w tym znaczeniu, że intryguje człowieka i zostawia pole „manewru” dla różnych myśli, które zechciałyby sprawdzać intencje Boga. Taki zakaz jakoś próbuje człowieka. Człowiek (Adam i Ewa) zestawiony z Bożym rozkazem może w sposób niezmącony trwać w absolutnym zaufaniu do Boga, ale podatny jest także na posiew myśli, które chcą Boga sprawdzić i obdarzyć jedynie ograniczonym zaufaniem.

 – W trzecim rozdziale Księgi Rodzaju mamy z kolei opis typowego kuszenia do zła, którego autorem jest niewątpliwie szatan, wąż-kusiciel (por. Rdz 3, 1-7).

W kuszeniu na pustyni Jezus został poddany dwojakiemu oddziaływaniu „kuszącemu”.

– To sam Ojciec wystawił Syna na próbę. Uczynił to dla naszego pożytku. Przykład Syna będzie nas pouczać, jak powinniśmy cierpliwie i ufnie przyjmować to, co w naszym człowieczeństwie jest bardzo trudne. Przykład Syna nauczy nas także odpierania ataków diabła, który wykorzystuje to, co trudne w naszym losie, by skłócić nas z Bogiem Ojcem.

– W kuszeniu Jezusa wysuwa się jednak na pierwszy plan ewidentne działanie diabła. To zaskakuje, że kusiciel proponuje Bogu-Człowiekowi swoją demoniczną logikę podejrzewania Boga Ojca i próbowania Jego Ojcowskich uczuć. To nas uderza, że szatan chce skłócić Jezusa z miłosną Wolą Ojca i w ten sposób przeciągnąć Go na swoją stronę.

Oba aspekty kuszenia Jezusa na pustyni są przejmujące i dają do myślenia. To, że Jezus jest próbowany przez Ojca, i to, że diabeł kusi Jezusa do zła, czyli do zwątpienia w sens zaufania i posłuszeństwa wobec Ojca – jawi się nam, paradoksalnie, jako źródło nadziei dla nas. Słusznie możemy sobie myśleć, że skoro Jezus próbę zadaną Mu przez Ojca – wytrzymał, a pokusę – odrzucił, to i my, też bardzo próbowani i bardzo nakłaniani do zerwania z Bogiem Ojcem, też zwyciężymy. Nasza nadzieja ma swoje ugruntowanie w tym, że Jezus odniósł zwycięstwo nie tylko za Siebie i dla Siebie, ale także (poniekąd) za nas i (na pewno) dla nas.

Kontekst kuszenia

Wyjście na pustynię, zmierzenie się z panującymi tam warunkami, i jeszcze podjęcie postu jest przedsięwzięciem ryzykownym, niebezpiecznym. Owszem, tu także człowiek dysponuje się do spotkania z Bogiem na modlitwie. Nikt nie powinien udawać się na pustynię ot tak sobie. Pustynia z nadmiarem słońca w dzień i z chłodem w nocy oraz skrajny brak pożywienia słusznie jawi się jako miejsce, które zagraża. Może się tu wiele objawić i wydarzyć... Tu dochodzą do głosu, i to ze wzmożoną siłą, podstawowe potrzeby człowieka, tu doświadcza także narastającego lęku o siebie, o swój byt fizyczny, o życie.

Jezus doświadczył pustyni w całej pełni. Oprócz wielu prób doświadczył głodu i zapewne osłabienia. W takiej sytuacji można się poczuć się bezpieczniej i lepiej jedynie wtedy, gdy zacznie się jeść; tymczasem wokół Jezusa nie było najmniejszego kawałka chleba. To prawda, że w swej osobowej głębi Jezus był napełniony Duchem, ale Jego Ciało było coraz bardziej głodne, osłabione i zagrożone w swej fizycznej egzystencji.

W sytuacje próby, „zadanej” przez Ojca i Ducha, wkracza kusiciel; diabeł wypatrzył moment, by zaatakować Boga-Człowieka i Jego Misję, otrzymaną od Ojca. Jego pierwsza wypowiedź-pokusa wskazuje na to, że jest niezłym „teo-logiem” i „świetnym” doradcą – kompetentnym, a jakże, i życzliwym. Pewny swej wiedzy i demonicznej logiki, swoiście poucza Jezusa, co ma On sobie w tej chwili przypomnieć i co ma zrobić, by natychmiast położyć kres tej sytuacji dla Niego coraz bardziej nieznośnej i zagrażającej... Brakło tylko jeszcze jednego, by udając powiedział, że Mu bardzo współczuje.

Nieco dokładniej o pierwszej pokusie

Podobnie, jak kiedyś w raju pierwszym rodzicom, tak teraz na pustyni Jezusowi – diabeł zaczyna doradzać. Daje poznać, że zna się świetnie zarówno na tym, co „teologiczne”, jak i na tym, co bardzo przyziemne. Wie, jak użyć jednego na korzyść drugiego. Rzekł Mu wtedy diabeł: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem.

Jezus z miejsca rozpoznaje obrzydliwą pokusę. Mimo głodu i osłabienia ciała, Jezus zachowuje najwyższą przytomność umysłu i serca. Wciąż dobrze pamięta, kim jest On sam; Kim jest dla Niego Ojciec i jaka jest Jego wola! Zatem z miejsca odparowuje: Odpowiedział mu Jezus: Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek.

Widząc Jezusa w tak wielkich „tarapatach” (próby i pokusy), zauważmy jeszcze, jak On się tam znalazł. Św. Łukasz tylko pośrednio wskazuje na udział Ducha w wyprowadzeniu Jezusa na pustynię i w „narażeniu” Go na sytuację wielkiej próby: Jezus pełen Ducha Świętego, powrócił znad Jordanu i czterdzieści dni przebywał w Duchu na pustyni, gdzie był kuszony przez diabła. Św. Mateusz powie wprost, że to Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła (Mt 4, 1). Jezus wciąż chce czynić to, co wskazuje Mu Ojciec i Duch. Oczywiście, sam też chętnie przyzwolił na to niezwykłe doświadczenie. Jezus chciał mieć udział we wszystkich trudach i próbach oraz pokusach, z powodu których Ziemia jawi się człowiekowi jako pustynia.

Poszcząc czterdzieści dni, Jezus odczuł dojmujący głód. Miliony głodnych (i z głodu umierający) znajdą umocnienie i pewną pociechę, patrząc na Jezusa skrajnie głodnego i wyczerpanego. Gdy jest się bardzo głodnym, to chce się jednego: chleba, zaspokojenia głodu, nasycenia. Aż się prosi, by Ojciec i Duch (a więc jak się wydaje, koniec końców, „Sprawcy” tej sytuacji głodu i próby) co prędzej okazali swą Moc oraz Miłość i dostarczyli chleb – Jezusowi i wszystkim głodnym tej Ziemi.

– Niestety, nie widać ani Ojca, ani Ducha Świętego.

– Pojawia się jedynie diabeł i przypomina, co Jezus może zrobić sam dla Siebie.

– Ktoś, nazywający Siebie Synem Bożym, powinien móc zrobić dla siebie bardzo dużo, zwłaszcza w tak skrajnej sytuacji.

Cóż prostszego i bardziej oczywistego, jak to, by Jezus wziął swój los w swoje ręce i natychmiast użył swej Boskiej mocy. A poza tym, Ktoś taki: Syn Boży – tak kochany i mający takie wielkie możliwości – nie powinien być próbowany aż tak bardzo, do granic możliwości. Ta próba, zdaje się mówić kusiciel, nie powinna trwać ani chwili dłużej!

Rozumowanie diabła jest proste i swoiście logiczne; można je wyrazić tak jeszcze:

– Skoro jesteś tak bardzo głodny i wycieńczony, a jednocześnie jesteś umiłowanym Synem Boga Ojca (o tym słyszałeś Ty i inni przy Chrzcie w Jordanie), to powiedz Mu (nawet zażądaj), żeby On natychmiast zakończył tę straszną próbę głodowania. Przecież ta sytuacja jest nie do wytrzymania i trzeba jej co prędzej zaradzić! Niech Bóg pozwoli Ci natychmiast użyć Twego Boskiego atrybutu – wszechmocy, by zamieniać kamienie w chleb!

– A jeśli Jego Wola jest inna, to czy nie jest oczywiste, że zostałeś wpędzony w sytuację nie do wytrzymania; i że powinieneś wyciągnąć z tego „właściwy” wniosek, czyli sprzeciwić się Bogu!

Tak, diabeł – zgodnie ze znaczeniem słowa diabolos – chce wbić klin pomiędzy Jezusa, będącego Wcielonym Synem Bożym, i pomiędzy Jego Ojca Przedwiecznego. Diabeł chce Ich bezczelnie skonfliktować.

Zauważmy i to, że w tym warunkowym zdaniu, zaczynającym się od jeśli jesteś Synem Bożym – wyraźnie pobrzmiewa szatańska drwina i cynizm. Szatan zapewne od samego początku zdaje sobie sprawę z tego, że Jezus go i tak nie posłucha, ale mimo to przystępuje do kuszenia, gdyż chce Jezusa przynajmniej upokorzyć, drwiąc sobie z Jego Synostwa, które „nic nie daje”, dziwnie pogrąża w głodzie i poczuciu bezradności.

A my?

My też, jak Jezus, mamy świadomość bycia dziećmi Bożymi, i jak On bywamy poddani niejednej próbie i niejednej pokusie. Słyszymy jak coś, ktoś drwi sobie z nas, że niby to jesteśmy dziećmi Bożymi, a końca naszych prób pokus nie widać. Dobrze znamy te pytania, zadawane sobie, zadawane przez innych i zadawane przez. .. demona:

– Dlaczego tak cierpisz? Dlaczego w ogóle musisz znosić to wszystko?

– Czy to nie jest wewnętrznie sprzeczne, gdy mówisz, że jesteś miłowanym dzieckiem Boga Wszechmocnego – a jednocześnie tak cierpisz!

Bardzo bliski jest nam Jezus straszliwie głodny i bardzo z tego powodu cierpiący! Przynajmniej to nas już pociesza, że w sytuacji Jezusa próbowanego i kuszonego do zła rozpoznajemy naszą sytuację dzieci Bożych, które też są próbowane i przeciągane na stronę niewiary w Miłość Boga Ojca.

Tak, jesteśmy tu na Ziemi głodni tylu brakujących nam dóbr.

Wielu brakuje najzwyczajniej chleba, bezpieczeństważycia chwalebnego, wyzwolonego od całej nędzy i biedy. Głodny jest każdy doskonałej miłości, wiedzy pełnej, itp.

Wydaje się nam, że nasz Ojciec, Wszechmocny i Miłujący, może i powinien by zaradzić temu wszystkiemu – jednym słowem, jednym gestem! A nie robi tego.

My wobec takiego toku myślenia różnie kończymy...

Jezus nie dał się diabłu wpędzić w kanał jego super-logicznego rozumowania, lecz wytrwał przy Ojcu i przy pewności bycia miłowanym Synem. Nie dał się skłócić z Ojcem, z Jego trudną i niepojętą, lecz zawsze dobrąwolą!

Przyjdzie czas, że Jezus użyje swej Boskiej mocy (uczyni to nieraz), ale uczyni to w zgodzie z wolą Ojca i dla innych celów – niż te obecnie Mu podsuwane.

Jezus z mocą odparł prymitywny tok myślenia kusiciela, przypominając natchnione Słowo Boże: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. Powiedzieć demonowi w ten sposób, to jakby go skarcić w takich jeszcze słowach:

«Nie wmawiaj Mi, że mój jedyny i największy problem na pustyni – to głód i chleb! Mój głód fizyczny – to tylko symbol duchowego głodu, który płynie z najwyższego ubóstwa człowieczej naturyTen głód może zaspokoić tylko miłosna komunia z Bogiem!»

Odnieśmy „to wszystko”, po kolei, do siebie. Zobaczmy, czy i jak bardzo odnajdujemy się w tej Jezusowej sytuacji. I jak bardzo On solidaryzuje się z nami!

– Znajdźmy najdotkliwsze braki i głody w historii swego życia i obecnie...; co robiliśmy z nimi kiedyś, co robimy z nim teraz?

Naprawdę, niełatwo przychodzi nam wyznawać łącznie Wszechmoc Dobrego Ojca i naszą godność dzieci Bożych – z jednej strony, a z drugiej strony, jednocześnie doświadczać tylu braków i ograniczeń, cierpień, prób i pokus. Jednak jest to możliwe! Za tą możliwością przemawia nie tylko przebieg kuszenia Jezusa na pustyni, ale całe Życie Boga-Człowieka pośród nas, na tej samej Ziemi, w tej samej Historii.

Co powiem Jezusowi? Czego się od Niego już nauczyłem? Czego się uczę dzień po dniu?

O co Go gorąco poproszę – w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, w następne dni?

o. Krzysztof Osuch SJ