Fronda.pl: W jednej ze swych niedawnych wypowiedzi medialnych przekonywała Pani o wyjątkowości Stefy Gazy na mapie tragedii humanitarnych świata, bo to miejsce z powodu izraelskiej blokady dość szczelnie oddzielone od dopływu międzynarodowej pomocy humanitarnej, gdzie uwięzionych w swoistej pułapce bez wyjścia jest blisko 2,3 mln ludzi a „na naszych oczach dzieci codziennie umierają tam z głodu”. Dlaczego tak się dzieje?
Małgorzata Olasińska-Chart (dyrektor Programu Pomocy Humanitarnej Polskiej Misji Medycznej): Nie chciałabym komentować sytuacji politycznej na Bliskim Wschodzie w kontekście istniejących napięć pomiędzy państwami: palestyńskim oraz izraelskim. Natomiast sytuacja, w jakiej znajdują się obecnie mieszkańcy Strefy Gazy to bez wątpienia jeden z największych kryzysów humanitarnych na świecie, gdzie bardzo trudno nieść pomoc, choćby takim organizacjom jak Polska Misja Medyczna. Mamy tu do czynienia z konfliktem, który właściwie trwa już od kilkudziesięciu lat, ze szczególnym jednak nasileniem od 17 lat, kiedy Hamas wygrał wybory w Palestynie. Ale choć na przestrzeni tych ostatnich kilkunastu lat dochodziło niejednokrotnie do incydentów, zarówno po jednej, jak i drugiej stronie, to jednak nikt nie spodziewał się wybuchu pełnoskalowej wojny, z jaką mamy obecnie do czynienia.
To, co nas najbardziej przeraża i na co zwróciła również uwagę w swym specjalnym raporcie wysłanniczka ONZ zajmująca się prawami człowieka to fakt, że Izrael blokuje wszystkie przejścia graniczne do Palestyny, co właściwie uniemożliwia dotarcie do Strefy Gazy z pomocą humanitarną. A jedyną drogą, którą przedziera się bardzo drobna zresztą pomoc żywnościowa, pozostaje droga morska. Mówimy tu o statkach, które płyną ze strony Cypru do wybrzeży Gazy. Były dwa takie transporty zorganizowane przez WCK (World Central Kitchen), podczas których przekazano najpierw 200 ton żywności, a potem jeszcze następne 100 ton. Jednak w trakcie realizacji tego drugiego transportu aż siedmiu wolontariuszy zginęło podczas próby dystrybucji tej żywności do mieszkańców Strefy Gazy.
Gaza jest zamkniętą enklawą, z której zawsze trudno było się wydostać. Jednak obecna blokada Strefy Gazy nie ma precedensu w historii stosunków izraelsko-palestyńskich. Wcześniej przez przejścia graniczne w Gazie wjeżdżało około 150 ciężarówek z samą żywnością. Warto w tym miejscu podkreślić, że Strefa Gazy jest terenem, na którym w 1948 roku zgromadzili się w ogromnej mierze Palestyńczycy usunięci z terytorium dzisiejszego Izraela przez rodzące się wówczas izraelskie państwo. Miasto Gaza zostało właściwie zbudowane na pustyni. Dodatkowo gęstość zaludnienia tego rejonu w powiązaniu z jakością gleby sprawia, że właściwie nie da się tam niczego uprawiać. W związku z tym mieszkańcy Strefy Gazy są po prostu zdani na zewnętrzne dostawy żywności. Tymczasem obecnie Izrael prawie całkowicie zablokował jednak możliwość dotarcia do Gazy nie tylko z żywnością, ale również z lekami, paliwem czy jakimikolwiek innymi środkami niezbędnymi do życia.
Odpowiedź Izraela na zamachy przeprowadzone 7 października ubiegłego roku przez Hamas już dawno przekroczyła granice samoobrony. Jest to już bowiem, zgodnie z raportem z 26 marca wysłanniczki ONZ ds. praw człowieka, Franceski Albanese, działanie, które nosi znamiona ludobójstwa. A blokowanie pomocy żywnościowej dla mieszkańców Strefy Gazy prowadzi do śmierci głodowej głównie dzieci.
W jednym z wywiadów użyła Pani sformułowania, że Izrael „odmawia prawa do życia mieszkańcom Strefy Gazy”. Jaka może być przyszłość Gazy w najbliższych latach? Czy to obszar, który ponownie zamieni się w pustynię, która pozostanie wyłącznie pamiątką przerażającej tragedii humanitarnej rozgrywającej się obecnie na oczach całego świata?
Strefa Gazy jest właściwie miejscem, w którym nie da się obecnie żyć. Uważana jest za najgorsze obecnie i najbardziej niebezpieczne na świecie miejsce do życia dla dzieci. Ale jest to miejsce równie niebezpieczne także dla kobiet oraz dla cywilów. 33 tysiące ofiar tej wojny od 7 października po stronie palestyńskiej to dowód, że Izrael dąży do takiego rozwiązania kwestii Strefy Gazy, aby w przyszłości po prostu przejąć nad nią całkowitą kontrolę. Pamiętajmy bowiem, że padała już przecież propozycja przesiedlenia 2,3 miliona mieszkańców Gazy do Egiptu, na wzgórze Synaj, co spotkało się z odmową ze strony Egiptu. Natomiast zniszczenia na tak ogromną skalę w Strefie Gazy infrastruktury - szkół, szpitali czy domów mieszkalnych, mogą świadczyć o tym, że Izrael będzie dążył do doprowadzenia do sytuacji, w której mieszkańcy Gazy sami będą chcieli tę enklawę opuścić.
Trudno w tej sytuacji wieszczyć przyszłość Strefy Gazy. Myślę, że ona rozstrzygnie się na poziomie politycznym. Jednak plan pokojowego współistnienia tych dwóch narodów: palestyńskiego i izraelskiego - niestety się nie powiódł.
Dla nas ważne jest to, aby w końcu doszło do zawieszenia broni i trwałego rozejmu po to, by pomoc humanitarna, która tak naprawdę stoi w blokach na granicy Strefy Gazy, mogła do niej wreszcie wjechać. Nie tylko bowiem konwoje organizacji humanitarnych, ale również konwoje ONZ nie są wpuszczane przez Izrael do Gazy. Do tej pory bowiem nie mieliśmy ani jednego dnia zawieszenia ostrzałów Strefy Gazy. A konsekwencje tego ponoszą głównie kobiety i dzieci zamieszkujące Gazę, bo to właśnie one stanowią aż 3/4 z 33 tysięcy palestyńskich ofiar trwającej obecnie wojny. Dodatkowo szacuje się, że aż 17 tysięcy osób jest pogrzebanych pod gruzami zbombardowanych domów w Gazie.
Choć Izrael blokuje Strefę Gazy to jednak trzeba przyznać, że także Egipt jest dość szczelnie zamknięty na ewentualnych uchodźców z Gazy. A przecież szacuje się, że w przylegającym do granicy z nim, wspomnianym już mieście Rafah przebywać może obecnie nawet 1,5 mln osób.
Nie chciałabym komentować wymiaru politycznego, natomiast wszyscy troszczący się o ludność zamieszkującą Gazę walczą o to, by zostało wreszcie otwarte również blokowane przez Izrael przejście graniczne pomiędzy Egiptem i Strefą Gazy w Rafah. Myślę, że gdyby tylko granice Gazy zostały otwarte, to zapewne przynajmniej połowa jej mieszkańców opuściłaby enklawę. Bo nikt nie chce mieszkać z dziećmi w miejscu, na które każdego dnia spadają bomby. Musimy też pamiętać, że kilka tysięcy najczęściej kilkuletnich dzieci z Gazy zostało zagubionych. Poszukują one swoich rodziców. Jednak ponieważ w Gazie odcięty jest prąd oraz nie działają telefony komórkowe czy też internet - tego rodzaju poszukiwania są niezwykle trudne. W Strefie Gazy z 36 istniejących tam szpitali, działają obecnie zaledwie 3. Kobiety w Gazie rodzą swe dzieci tam, gdzie aktualnie przebywają. Niejednokrotnie pod gruzami i pod spadającymi bombami.
Izraelski „Haaretz”, dziennik o ponad stuletnich tradycjach poinformował, że międzynarodowy konwój humanitarny WCK został trzykrotnie punktowo zaatakowany bronią precyzyjną przez izraelską armię. Gdy ranni wolontariusze z pierwszego trafionego izraelskim pociskiem samochodu, uciekali do drugiego auta, zostało ono zbombardowane. Gdy z kolei z tego drugiego uciekali do trzeciego, stało się to samo również z trzecim. W efekcie zginęło łącznie 7 uczestników misji humanitarnej, w tym obywatel Polski. Rzecznik Izraelskich Sił Zbrojnych admirał Hagari nazwał tę zbrodnię wojenną „incydentem”. Czy spotkała się Pani wcześniej z tego rodzaju potraktowaniem misji humanitarnej? I czy jest szansa, by ta tragedia, która poruszyła cały cywilizowany świat, przyczyniła się w efekcie do rozszczelnienia morderczej blokady wokół Strefy Gazy?
Członkowie organizacji humanitarnych dość często stają się obiektem ataków, ale rzadko kiedy zdarza się, by były to ataki planowane przez rząd danego kraju. Swego czasu władze syryjskie pozostające w koalicji z Rosją i Iranem atakowały szkoły czy szpitale, ale nigdy nie posunęły się do celowych ataków na międzynarodowy personel humanitarny. Sytuacja zatem, w której uzgodniony zarówno z władzami Izraela, jak i z izraelską armią, mały konwój humanitarny składający się z trzech samochodów, jadąc doskonale oznakowany do miejsca dystrybucji żywności zostaje precyzyjnie i planowo zaatakowany jest zbrodnią, która łamie wszelkie prawa i konwencje. Nie dziwię się zatem, że tę sprawę komentuje zarówno papież Franciszek, amerykański Biały Dom i państwa Europy. Jest to bowiem sprawa absolutnie bez precedensu.
Myślę natomiast, że cała ta sytuacja może rzeczywiście mieć wpływ na przebieg rozmów pokojowych, dotyczących zawieszenia broni. Zginęło bowiem siedmiu obywateli państw zachodnich i to tych, które są przecież bardzo bliskimi sojusznikami Izraela. To więc może mieć wpływ na skuteczny nacisk ze strony tychże sojuszników na władze Izraela oraz w efekcie na wpuszczenie do Strefy Gazy pomocy humanitarnej.
A jak ktoś żyjący w Polsce, oddalonej tysiące kilometrów od Strefy Gazy może realnie pomóc dotkniętym tragedią humanitarną mieszkańcom tego rejonu?
Wszystkie organizacje pomocowe zbierają tylko i wyłącznie fundusze, za które mogą zakupić konkretną pomoc, w tym przypadku dla mieszkańców Strefy Gazy. Polska Misja Medyczna przekazała 30 tysięcy dolarów ze zbiórki publicznej, którą wsparli Polacy poruszeni obrazami z okupowanej enklawy. Z tych środków sfinansowaliśmy zakup leków, mleka w proszku dla noworodków i dzieci oraz paczek żywnościowych dla mieszkańców Strefy Gazy. Planujemy kolejne wsparcie. Współpracujemy z bardzo dużą lokalną organizacją palestyńską, więc wszystkie fundusze, które przekazują nam Polacy, zostają bezpośrednio wykorzystane na konkretną pomoc dla mieszkańców Gazy. Dlatego bardzo prosimy o wpłaty pieniężne czy po prostu o założenie stałego comiesięcznego przelewu, bo to bardzo nam pomaga planować pomoc. Proszę odwiedzić naszą stronę: pmm.org.pl i dołożyć swoją cegiełkę do misji ratowania życia dzieci w Strefie Gazy.
Bardzo dziękuję za rozmowę.