Gdyby w procesie nie ginęli ludzie, można byłoby powiedzieć, że jest to swego rodzaju gra. Siatkówka dyplomatyczna albo Wimbledon. Kto co bardziej woli. Dwa dni temu Rosjanie zrobili ruch, który wywracał do góry nogami zachodni "ultimatum" co do wprowadzenia rozejmu i stworzył nową rzeczywistość, w której Kreml proponuje Ukrainie bezpośrednie rozmowy bez wprowadzenia zawieszenia borni. Amerykanie ten rosyjskie ruch poparli. Wydawało się, że Putin na chwilę prowadzi. Aż nagle prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński zastosował manewr ucieczki do przodu. Oznajmił, że wymaga wprowadzenia zawieszenia broni ale i do Stambułu przyjedzie. I oczekuje że Putin zrobi to samo i oni się spotkają bezpośrednio. Dla Putina oczywiście to jest nie do zaakceptowania. Rosjanie mieli na myśli iż znów wyślą tam swoich minionów z 3 rzędu w systemie ich władzy jak to zazwyczaj w takich wypadkach robią by nieco upokorzyć druga stronę w procesie rozmów niską rangą swoich przedstawicieli. No a Putin jako car przyjeżdża już na podpisanie, kiedy wszystko jest już dogadane. Bo car to zwycięzca. Więc z pewnością Rosjanie zamierzali odmówić i postawili by własne warunki bez żadnych większych konsekwencji dla siebie.
Z tym, że sytuacja szybko się zmieniła. Donald Trump w tym samym czasie odbywa podróż po krajach Bliskiego Wschodu. Prezydent USA z entuzjazmem przyjął gotowość Zełeńskiego udać się do Stambułu i dał do zrozumienia, że sam również może się tam pojawić bo ma nadzieję na przełom. A w dodatku na tą całość nałożyła się deeskalacja w stosunkach chińsko-amerykańskich. Te dwa kraje dogadały się co do wzajemnego obniżenia cel. I Chiny na oficjalnym poziomie pozytywnie się odniosły co do wysiłku zachodnich państw odnośnie wprowadzenia rozejmu i rozmów pokojowych. No i wychodzi, że teraz po prostu wysłać kilka minionów i powtórzyć w Stambule swoją mantrę o demilitaryzacji i denazyfikacji oznacza pójść na przekór oczekiwaniom prezydenta USA i nawet w pewnym sensie Chin. Czyli piłka w dwa dni znów wróciła do Rosjan i to znów oni są w niewygodnym położeniu i muszą szybko coś wymyślić. Albo trzeba jechać do Stambułu i prowadzić prawdziwe rozmowy z Zełeńskim, albo trzeba odmówić nie tylko Zełeńskeimu ale i Trumpowi.
No i czekamy co Rosjanie teraz wymyślą. Z jednej strony Amerykanie dość łatwo akceptują rosyjskie manipulacje, z drugiej strony bez końca tak manipulować się nie da. Bo Ukraińcy już załatwili kwestie umowy surowcowej z USA, już jest zatwierdzona ... nie pomoc, ale przynajmniej sprzedaż uzbrojenia i części zamiennych dla Ukrainy z USA. Prawda jest taka, że większość punktów zapalnych pomiędzy USA i Ukrainą które powodowały konflikty i na których grała swoją grę Rosja, zostały załatwione. Więc pole manewrudla Rosjan się zmniejsza i problemem jak zawsze w wypadku Rosji jest to, że żąda zbyt wiele. Chce wszystkiego i nie chce nigdzie ustąpić.