- „Nie ma dziś bardziej doświadczonego gracza. Parolin dysponuje atutami, które mogą uczynić go zwycięzcą konklawe, niezależnie od tego, czy to on zasiądzie na tronie św. Piotra.”
- ocenia publicysta portalu PCh24.pl.
Chmielewski przypomina sukcesy kard. Parolina w dyplomacji, kiedy „papieże rzucali go na trudne kierunki, do Nigerii, przez Meksyk aż po Wenezuelę”. W 2013 roku został drugą osobie w państwie watykańskim. Czy teraz kardynałowie powierzą mu kierowanie Kościołem?
- „Nie jest kandydatem żadnej frakcji. Ma własną”
- zauważa Chmielewski.
Autor przywołuje niedzielną homilię kard. Parolina, w której mówił on o konieczności kontynuacji pontyfikatu Franciszka.
- „Nikt nie miał wątpliwości: to on chce być kontynuacją”
- zauważa.
W ocenie dziennikarza, wybór kard. Parolina oznaczałby, że nie dokonałaby się żadna „antyfranciszkowa” rewolucja, ale też „nie byłoby jednak bałaganu, chaosu i rozdźwięków, bo Parolin jest człowiekiem najwyższej elegancji”.
- „Skłania się do idei liberalnych, to oczywiste. Jednak niekoniecznie dlatego, że sam je kocha. Skłania się do nich, bo trzeba się skłaniać, żeby mieć władzę. Kiedy potrzeba będzie inna, można skłaniać się inaczej. Parolin to klasyczny Machtmensch, a tacy ludzie nie mają poglądów. Mają wpływy”
- twierdzi Chmielewski.
Na jego niekorzyść przemawia jednak porozumienie z Chinami, którego jest autorem.
- „Jako sekretarz stanu nie jest popularny. Ma wielu wrogów. Ludzie na tej pozycji rzadko zostają papieżami. Wybór Eugenio Pacellego w 1939 roku był wyjątkiem, nie regułą”
- dodaje dziennikarz.
Kard. Parolin nie jest też charyzmatycznym liderem, zdolnym porywać tłumy. Wedle Chmielewskiego jednak, niezależnie od tego, czy sekretarz stanu zostanie wybrany, to on „zdecyduje o wyniku konklawe”. To on „może ustawić nowego papieża, w zamian żądając tylko jednego: całkowitej kontroli nad sekretariatem stanu”. W ten sposób „nie będzie papieżem, ale będzie rządzić”.