Czwartkowa wizyta posłów Andrzeja Śliwki i Przemysława Czarnka w siedzibie NASK – Państwowego Instytutu Badawczego – zakończyła się interwencją policji i ochrony z bronią. Powód? Parlamentarzyści PiS chcieli przeprowadzić kontrolę poselską w związku z ujawnioną przez media nielegalną kampanią wyborczą w internecie wspierającą Rafała Trzaskowskiego i oczerniającą Karola Nawrockiego.

Co odkryto?

Instytut NASK wydał oświadczenie, w którym próbował bagatelizować sprawę. Według jego narracji kampania w social mediach – prowadzona z fałszywych profili i kont reklamowych – miała być... prowokacją wymierzoną w Trzaskowskiego. Twierdzenie to zostało natychmiast podważone – właściciel Facebooka, firma Meta, poinformowała, że administrator strony promującej Trzaskowskiego potwierdził swoją tożsamość i działa z terytorium Polski.

Dzień później portal WP.pl ujawnił, że za kampanią stoi fundacja Akcja Demokracja, kierowana przez Jakuba Kocjana, byłego asystenta posłanki Platformy Obywatelskiej. W dodatku, jak wynika ze zdjęć opublikowanych przez NASK 9 maja, Kocjan brał udział w rządowych konsultacjach dotyczących „parasola wyborczego”, współorganizowanych przez instytut. To może oznaczać bezpośrednie związki fundacji z jednostką państwową odpowiedzialną m.in. za bezpieczeństwo cyfrowe wyborów.

Śliwka: To była dezinformacja. NASK działa jak sztab Trzaskowskiego

– Oczekujemy wyjaśnień, dlaczego NASK wprowadził opinię publiczną w błąd i dlaczego nie poinformowano, że kampania dotyczyła właśnie Rafała Trzaskowskiego – mówił poseł Andrzej Śliwka po opuszczeniu budynku instytutu. – NASK wiedział, że kampania była nielegalna i pochodziła z zewnątrz. A mimo to ją ukrywał – dodał.

Śliwka i Czarnek mieli przygotowaną listę pytań m.in. o kontakty Jakuba Kocjana z przedstawicielami NASK oraz o to, kto nadzorował decyzje dot. bezpieczeństwa cyfrowego. Posłowie podkreślili, że nie zostali wpuszczeni oficjalnie – dostali się do budynku przypadkiem – i przez długi czas nie mogli uzyskać kontaktu z dyrekcją. Dopiero po blisko godzinie zeszli do nich radcowie prawni instytutu.

Policja zamiast rozmowy

Najbardziej kontrowersyjne okazało się wezwanie na miejsce policji i uzbrojonej ochrony, co posłowie ocenili jako niebywały skandal. – Po raz pierwszy mamy do czynienia z sytuacją, że na posłów nasyła się policję, zamiast udzielić odpowiedzi na pytania w ramach ustawowego uprawnienia do kontroli poselskiej – zaznaczył Czarnek. – To pokazuje, jak głęboko państwo pod rządami Donalda Tuska się degeneruje – dodał.

Jarosław Kaczyński: To ingerencja w wybory i łamanie prawa

Do sprawy odniósł się także prezes PiS Jarosław Kaczyński, który na serwisie X napisał:

– Na hejt i agresję wydają nielegalnie ogromne pieniądze, wykorzystują instytucje państwowe, wspierają ich zagraniczne ośrodki. To łamanie demokracji. Możemy to zatrzymać tylko kartką wyborczą.

Polityczna afera z długim cieniem

Sprawa NASK i powiązań z Akcją Demokracja uderza w wiarygodność państwowej instytucji odpowiedzialnej za cyberbezpieczeństwo, a zarazem rzuca cień na uczciwość trwającej kampanii prezydenckiej. Jeśli potwierdzą się związki między fundacją bliską Platformie Obywatelskiej a instytutem państwowym, możemy mieć do czynienia z poważnym przypadkiem nadużycia urzędów publicznych w celu prowadzenia agitacji politycznej.

Czy to nie są metody czerpane wprost z putinowskiej Rosji, Białorusi i Korei Północnej, nie wspominając już o Chinach?