Pod koniec sierpnia Państwowa Komisja Wyborcza, wyraźnie naciskana od tygodni przez rządzących, podjęła skandaliczną decyzję o odrzuceniu sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS z ostatnich wyborów parlamentarnych. W październiku PKW miała też podjąć decyzję w sprawie sprawozdania PiS za 2023 rok. Nie odbyło się jednak planowane na początek miesiąca posiedzenie. Goszcząc na antenie TVN24, członek PKW Ryszard Kalisz zdradził, że wrześniowe posiedzenie „zakończyło się konstatacją przewodniczącego PKW Sylwestera Marciniaka, że wobec klinczu, który nastąpił w Państwowej Komisji Wyborczej, nie będzie zwoływał posiedzeń”.

- „Ten klincz polegał na tym, że nieistniejąca Izba Spraw Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego po trzech latach odwiesiła postępowania dotyczące odrzucenia sprawozdań komitetów jeszcze w wyborach sprzed czterech lat. Wtedy Komisja nie przyjęła sprawozdania Konfederacji. Teraz ta Izba (…) stwierdziła jednak, że to sprawozdanie powinno być przyjęte”

- powiedział Kalisz.

Wobec tego członkowie PKW głosowali 23 września w sprawie tego, czy uznają Izbę Kontroli Nadzwyczajnej. Połowa członków zagłosowała „za”, a połowa „przeciw”.

- „Był pat i na tym tamto posiedzenie się skończyło”

- powiedział gość TVN24.

Co oznacza przerwa w posiedzeniach?

- „W praktyce, w przypadku PiS-u oznacza to tyle, że PiS będzie otrzymywał (…) subwencję i dotację w pełnej wysokości do czasu, aż przykładowo SN nie orzeknie w tej sprawie”

- wyjaśnił Kalisz.

- „A jakby orzekła ta Izba (Kontroli Nadzwyczajnej - PAP), to znowu jej nie uznamy i pozostanie w mocy decyzja z sierpnia. Inny pogląd jest niemożliwy do przyjęcia - musimy opierać się na istniejącym w Polsce porządku prawnym”

- dodał.