Brytyjska publicystka odnotowała zorganizowane w ub. tygodniu w Atenach spotkanie polskich i greckich prawników poświęcone planom wspólnego wywierania nacisków na Niemcy w sprawie reparacji, przybliżając przy tej okazji czytelnikom podejmowane przez polski rząd działania w celu uzyskania od Niemiec należnych odszkodowań.
- „Berlin pozwalał sobie na międzynarodowe pouczanie na tematy od brexitu do wołowiny, ale jest znacznie cichszy w tym niewygodnym temacie. Jak długo jeszcze może ignorować wezwania do zapłaty?”
- zastanawia się dziennikarka.
Przypominając o śmierci blisko sześciu milionów Polaków w czasie niemieckiej okupacji, autorka zauważa, że podawana przez polską stronę kwota biliona funtów jest ostrożną wyceną materialnych kosztów okupacji, w której nie wzięto pod uwagę terytoriów utraconych przez Polskę na rzecz Związku Sowieckiego.
- „Niemieccy ministrowie wyrazili się jasno: sprawa jest przesądzona. Ale berlińska próba zamknięcia księgi w tej sprawie opiera się na haniebnym błędnym odczytaniu historii. Naród polski nigdy nie zrzekł się swoich roszczeń do reparacji, ani nie otrzymał już odszkodowania”
- podkreśla Gilholy.
Dziennikarka odniosła się do argumentu, wedle którego właściwą rekompensatą dla Polski było zrzeczenie się przez Niemcy terytoriów na rzecz Polski w 1945 roku.
- „Niemcy podpisały bezwarunkową kapitulację z mocarstwami alianckimi, które następnie zdecydowały się przyznać Polsce część byłych ziem niemieckich od Odry po Pomorze. Decyzje te zostały uzgodnione na konferencjach w Jałcie, Teheranie i Poczdamie jako częściowa rekompensata za ziemie odebrane Polsce przez ZSRR na Litwie, Białorusi i Ukrainie. Polska nie była reprezentowana na tych rozmowach, a zamiana ziem była słabo zawoalowanym fortelem Stalina, aby jeszcze bardziej oddalić Zachód od jego centrum władzy w Moskwie”
- przypomniała.
- „Żaden uczciwy historyk nie mógłby traktować tego poważnie jako sprawiedliwego rozwiązania problemu cierpienia Polski”
- dodała.
Zauważyła przy tym, że odmowa wypłaty odszkodowań Polsce nie pokrywa się z odpowiedzią Berlina na podobne żądania innych państw. Przywołała przykład z 2021 roku, kiedy to Niemcy zgodziły się przekazać ponad miliard euro na projekty dla swojej byłej kolonii Namibii. W tym miejscu dziennikarka podzieliła się szokującą relacją rozmowy brytyjskiego dyplomaty z niemieckim urzędnikiem.
- „Jeden z brytyjskich delegatów opowiedział mi z przerażeniem, jak niemiecki urzędnik prywatnie zasugerował mu, że Żydzi są w innej lidze niż Polacy, jeśli chodzi o reparacje. Ta dziwaczna uwaga jest zdumiewająco ślepa na fakt, że wiele ofiar Holokaustu i ich rodzin pozostaje bez rekompensaty z powodu zepsutych interakcji Niemiec z Warszawą, a nie pomimo nich”
- czytamy.
Dalej Gilholy obala narrację, wedle której konserwatywny rząd w Polsce podniósł temat reparacji wyłącznie z uwagi na kampanię wyborczą.
- „Ofiary wojny są mniej godne reparacji, ponieważ są postrzegane jako zbyt konserwatywne społecznie według standardów Berlina?”
- zastanawia się.
- „Ta saga ujawnia przede wszystkim to, że Berlin nadal zaprzecza swojej pełnej roli w okropnościach XX wieku”
- dodała.
Zwróciła też uwagę, że w niemieckich galeriach wciąż można oglądać wiele skradzionych z Polski i wywiezionych przez nazistowskich grabieżców do Niemiec dzieł sztuki.