- Wszystkie granice Państwa Islamskiego są kontrolowane przez tzw. wojska przygraniczne pod wodzą emira al-Turkiego. Karą za próbę ucieczki jest ukrzyżowanie – mówi dziennikarz śledczy Witold Gadowski, współautor filmu „Insha Allah. Krew męczenników”.


Pokazuje pan w filmie „Insha Allah. Krew męczenników” dramatyczną sytuację jazydów i chrześcijan w Iraku i Syrii – gwałty, zabójstwa, porwania ze strony Państwa Islamskiego (IS). Czy napływ imigrantów może spowodować, że podobne rzeczy mogą zacząć dziać się w Europie? A może to jednak dalekie zagrożenie?

Muszę zacząć od początku. Po pierwsze, widzę wielką niesprawiedliwość w tym, co się dzieje w Europie, bo prawdziwe ofiary wojny są w tej chwili w obozach w irackim Kurdystanie, południowej Turcji i Libanie. Przebywają tam od pond roku. To szyici, jazydzi i chrześcijanie. Celowo wymieniam w takiej kolejności, bo w takiej kolejności są oni prześladowani. Szyici są po prostu mordowani, od razu. Jazydki są gwałcone, jazydzkie dzieci sprzedawane na targach niewolników, a mężczyźni zabijani. Chrześcijanie albo przechodzą na islam i wtedy są na łasce i niełasce ludzi z Państwa islamskiego, albo są mordowani bądź obkładani podatkiem jizya, którego wysokość jest dowolnie ustalana. To są grupy najbardziej prześladowane na terenie Syrii i Iraku. Mówimy o irackich prowincjach Dijala, Anbar, kawałku prowincji Niniwa oraz Salah ad Din. W Syrii to w zasadzie 2/3 terytorium kraju. Te ofiary wojny od ponad roku są w obozach, dlatego, że musiały uciekać ze swoich miast. Przykładem tego jest wyludnienie miasta Karakosz w Dolinie Niniwy, gdzie 60 tys. chrześcijan w ciągu jednego dnia musiało zbiec przed Państwem Islamskim. Wszyscy znaleźli się w irackim Kurdystanie. Można sobie wyobrazić nagłą ucieczkę 60-tysięcznego miasta. Rozmawiałem z biskupem Nikodemusem, który był patriarchą Mosulu i też musiał uciekać. Opowiadał, że religia jest tam traktowana jak w czasach rewolucji bolszewickiej. Hordy wdzierają się do świątyń, plądrują je, bezczeszczą, dewastują. Kiedy rozmawialiśmy, biskup płakał. To są prawdziwe ofiary wojny. Natomiast ci, którzy teraz wdzierają się teraz do Europy to są przeważnie młodzi mężczyźni, nie wiadomo skąd. Ci ludzie gwałcą wszelkie reguły, w przestępczy sposób dostają się na teren Europy i natychmiast są przedstawiani jako uchodźcy. Mówi się, że Europa jest im winna pomoc humanitarną. Dlaczego Europa nie pomaga prawdziwym ofiarom wojny? One od roku są w obozach dla uchodźców i bezskutecznie starają się wizy do krajów europejskich. Europa nie udziela im tych wiz. Tu jest głęboka niesprawiedliwość. Ci ludzie, przestępcy, którzy wdzierają się do Europy zajmują miejsca prawdziwych ofiar wojny. Wśród nich jest niewielu chrześcijan, niewielu jazydów i bardzo niewielu Kurdów, którzy cierpią ze strony Państwa Islamskiego. Większość to są cwaniaki, których było stać na to, żeby wyłożyć 10 tys. dol. za przerzucenie na Stary Kontynent przez mafię. 90 proc. ludzi jest tu przerzucanych w sposób przestępczy przez mafie tureckie, albańskie i rosyjskie.

Europa odpowiada, że finansuje obozy uchodźców na Bliskim Wschodzie. Czy to nie jest realna pomoc?

Bardzo niewielka. W tej chwili pomoc płynie z Francji, częściowo z Niemiec, niewielkie wsparcie z Wielkiej Brytanii, troszkę docierało też z Polski. To wszystko. Pomoc jest iluzoryczna. Proszę sobie wyobrazić mieszkanie przez cały rok w namiotach, kiedy w lecie temperatura wynosi 50 stopni, a zimą spada do zera i czasami jest śnieg. Całe rodziny po prostu cierpią. I tym ludziom nikt nie pomaga. Natomiast nagle wszyscy rzucili się, żeby pomagać przestępcom, którzy wdzierają się do Europy i próbują się tu osiedlić metodą faktów dokonanych. Nie mają dokumentów, nie wiadomo, kim są, nie wiadomo, jakie mają zamiary. Przeważnie są to muzułmanie, którzy nie będą się integrować ze społeczeństwem w miejscu, gdzie osiądą. To po prostu zagrożenie. Zagrożenie tym, że problem islamski będzie istniał w każdym kraju, do którego trafią ci uchodźcy. A jak wygląda problem islamski, to widzimy na zachodzie Europy. Szczególnie w Paryżu, Brukseli czy ostatnio miastach niemieckich.

Marsylia jest klasycznym przykładem.

Marsylia jest już po prostu arabska.

Państwo Islamskie już kilka miesięcy temu zapowiadało, że zaleje Europe imigrantami, a między nimi ukryje swoich terrorystów. Czy obserwujemy realizację tego scenariusza?

Wiem bardzo mało na temat Państwa Islamskiego, tak jak wszyscy, ale staram się zdobywać wszelkie dostępne informacje. Mam trochę informatorów. Z moich informacji wynika, że wszystkie granice Państwa Islamskiego są drobiazgowo kontrolowane przez tzw. wojska przygraniczne pod wodzą emira al-Turkiego. Dlaczego? Bo IS gros swoich dochodów czerpie z przemytu i wymiany przygranicznej. Musi zatem kontrolować granicę, żeby mieć pieniądze na istnienie i rozwój. To jest normalny organizm państwowy. Budżet Państwa Islamskiego wynosi obecnie ponad 800 mln dol. rocznie. Państwo Islamskie nielegalnie sprzedaje ponad 60 tys. baryłek ropy dziennie.

Sporo trafia do Europy.

To wszystko w sposób nielegalny jest skupowane przez firmy irańskie i tureckie. Później trafia do Europy i innych krajów, np. do Izraela, jako ropa turecka. Albo – do Izraela akurat nie – jako ropa irańska. Traderzy kupują to paliwo za połowę ceny, czyli ok. 25 dol. za baryłkę od IS. Dlatego IS strzeże granic. Tam się mysz nie prześlizgnie. Karą za próbę ucieczki z Państwa Islamskiego jest, uwaga: ukrzyżowanie. To naprawdę jest odstraszające. Nikt nikomu nie wierzy. W całym Państwie Islamskim działają tajne służby AMNI, które znakomicie funkcjonują, posługują się prowokacją i wszelkimi klasycznymi metodami. Jeżeli z Syrii wyjeżdża nagle ileś tysięcy osób, to może się to stać tylko za zgodą IS. Wnioski można sobie wyciągnąć samodzielnie.

Jak to wszystko zostało zorganizowane? Do Państwa Islamskiego podłączyło się wielu urzędników i funkcjonariuszy różnych służb Iraku z czasów Saddama Husajna. Czy to oni tworzą aparat represji i aparat państwowy kalifatu?

Państwo Islamskie to bardzo ciekawy twór. Pozostaje ono w konflikcie z Al-Kaidą, z jej zbrojnym ramieniem w Syrii, czyli z Frontem Jabbat al-Nusra. To państwo nie powstałoby, gdyby nie zbieg kilku czynników, można się zastanawiać, czy przypadkowy. Po pierwsze, z więzień irańskich, a przede wszystkim syryjskich zostało zwolnionych wiele tysięcy ludzi odsiadujących wyroki za terroryzm i rozboje. Na raz, w ciągu kilku miesięcy ci ludzie wyszli na wolność. Oczywiście natychmiast zasilili szeregi Państwa Islamskiego. To jest jedna obserwacja. Druga jest taka, że kiedy w 2003 r. Amerykanie pokonali Saddama Husajna, to potem amerykański administrator Iraku Paul Bremmer i premier Al-Maliki wyrzucili z armii wszystkich wyższych oficerów. Ci wyżsi oficerowie trafili do armii Państwa Islamskiego. Przemienili się z socjalistów wspierających partię BAAS w islamistów. Zapuścili brody i stanowią dziś sztab militarny IS. Państwem Islamskich rządzą ludzie z Iraku, a nie z Syrii. Oprócz tego szyicki rząd al-Malikiego rozpoczął prześladowania sunnitów. To sprawiło, że plemiona sunnickie chcąc nie chcąc zaczęły przyłączać się do Państwa Islamskiego i składać hołd samozwańczemu kalifowi al-Bagdadiemu. I jeszcze jedna rzecz. Al-Maliki rozwiązał milicję sunnicką, która walczyła z ekstremistami. To było ponad 100 tys. ludzi. 85 tys. z nich trafiło na bruk jednego dnia. Co się z nimi stało? W większości trafili do IS. Wyszkoleni, uzbrojeni, z doświadczeniem. Ci ludzie stanowią dziś kadrę IS. Oczywiście do tego dołączają różni przybysze, jak np. duża grupa Czeczenów, bardzo tam cenionych.

[koniec_strony]

Są też Europejczycy.

Tak, ale przede wszystkim trafiają tam ludzie z Arabii Saudyjskiej, Kataru, Jemenu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Bardzo dużo jest takich ludzi. Z Kataru i Arabii Saudyjskiej płyną też pieniądze od nieformalnych, ukrytych sponsorów. To wszystko razem sprawia, że Państwo Islamskie rośnie. Ono ma swoją strukturę: rządzi nim al-Bagdadi, podlegają mu dwaj premierzy – Syrii i Iraku – którzy posługują się tylko pseudonimami wojennymi, a nie nazwiskami. IS nie korzysta z łączności telefonicznej, ani satelitarnej. Ma za to znakomity wydział kurierski, który został tak rozbudowany, że wszelkie informacje przekazywane są poprzez sztafetę z ust do ust w ciągu kilku godzin na terenie całego państwa.

Czegoś takiego nie da się podsłuchać metodami elektronicznymi

Absolutnie. Państwo Islamskie wyciągnęło wnioski z klęski talibów w Afganistanie i nigdzie nie tworzy dużych zgrupowań wojskowych. Wojska umieszczone są wśród cywili, co uniemożliwia ataki z powietrza i czyni wojnę niemożliwą do wygrania za pomocą nalotów. Konflikt z Państwem Islamskim może być wygrany tylko na lądzie, a nikt się do tego nie kwapi, poza Kurdami i szyitami. Jednak ani szyici z południa Iraku, których ponad 120 tys. należy do milicji, ani tym bardziej Kurdowie nie są dozbrajani przez Stany Zjednoczone i sprzymierzonych. Peszmergowie kurdyjscy, którzy zatrzymali ofensywę Państwa Islamskiego w północnym Iraku posługują się bronią z czasów radzieckich oraz uzbrojeniem zdobytym na IS. Natomiast Państwo Islamskie ma najnowocześniejszy sprzęt amerykański. To dlatego, że wyposażenie należące do trzech dywizji, w tym oddziałów pancernych i artylerii zagarnęli w czerwcu zeszłego roku w Mosulu. Te dywizje po prostu uciekły z miasta i zostawiły pełny park maszynowy i uzbrojenie. IS jest świetnie dowodzone, świetnie uzbrojone i cały czas tworzy nowe warianty strategiczne swoich działań. Jest bardzo trudne do pokonania przy klasycznym podejściu „będziemy bombardowali i jakoś to będzie”.

Wiele krajów zachodu tak podchodzi do zagadnienia. W naloty ma się teraz bardziej zaangażować Francja.

Naloty są kompletnie nieskuteczne. Zresztą są one dokonywane głównie na rafinerie, żeby uszkodzić nerw finansowy IS. Ale zaraz po nalotach pojawiają się specjaliści z Chin, Iranu i Rosji, którzy za ogromne pieniądze szybko odbudowują zniszczone instalacje. Poza tym Państwo Islamskie ma przenośne miniaturowe instalacje do rafinacji ropy naftowej. Mało wydajne, bo jedna może przerobić ok. tysiąca baryłek dziennie, ale kosztują po kilkadziesiąt tysięcy euro i mogą zastępować klasyczne rafinerie. Zdolności wydobywcze IS dziś z pól, którymi zawładnęło wycenia się na 120 tys. baryłek dziennie. Prawdziwe wydobycie wynosi ok. 60 tys. baryłek. To ponad 3 mln dol. dzienne dochodu z samej ropy naftowej. Oprócz tego Państwo Islamskie na potęgę handluje dziełami sztuki, artefaktami archeologicznymi. Nie jest prawdą, że zabytki kultury antycznej zostają zniszczone. Są sprzedawane i przynoszą duży dochód. W 90 proc. dzieje się to poprzez mafię rosyjską. Na Państwie Islamskim i na fali uchodźców zarabiają mafie rosyjskie, tureckie i albańskie. Z portu Vlorë w Albanii odbywa się wielki exodus na superszybkich pontonach obsługiwanych przez mafię albańską. Co jest źródłem tej fali uchodźców? Moim zdaniem naciśnięto kilka guzików. Jeden w Ar-Raqqah, czyli w stolicy Państwa Islamskiego: puszczamy niekontrolowaną rzekę uchodźców do Europy, a wśród nich umieścimy agentów AMNI. W AMNI, przypominam, istnieje wydział skrytobójstw i samobójstw. Odrębny wydział, który zajmuje się tymi rzeczami i który utrzymuje łączność z całą siecią samotnych wilków rozsianych po świecie, a gotowych do bycia szahidami, czyli do zamachowcami-samobójcami. To jest bardzo niebezpieczne i trudne, właściwie niemożliwe do wykrycia. Guzik naciśnięto w Ankarze, która uwolniła dużą falę uchodźców.

Czyści swoje tereny z Kurdów.

Czyści tereny z Kurdów, ale Kurdowie nie chcą uciekać. Natomiast prawie 2 mln uciekinierów z Syrii przebywa na południu Turcji. Są oni puszczani do Europy. Naciśnięty moim zdanie został także guzik w Moskwie, która chce wejść do gry na Bliskim Wschodzie w sposób poważniejszy niż dotychczas. I chce zaszachować Europę, w mniejszym stopniu także Stany Zjednoczone, tą rzeką uchodźców. Interes jest zatem co najmniej w trzech miejscach, a myślę, że i Teheran tutaj dołożył swoje.

Rozmawiał Jakub Jałowiczor