Obirek oceniając decyzję papieża uznał, że wynikała ona z „niemożności zrobienia czegokolwiek sensownego”. - Coraz bardziej czuł się osaczony z jednej strony przez media, z drugiej strony kuria rzymska była niezadowolona, więc cały szereg okoliczności – podkreśla były zakonnik. Benedykt XVI, jego zdaniem, żył w wyimaginowanej rzeczywistości i nie radził sobie z faktami. - Papież po prostu chciał koniecznie, żeby rzeczywistość była taką, jaką on sobie wymarzył – mówi były zakonnik. I podkreśla, że chodzi o rzeczywistość „zgodną z doktryną, zgodną z systemem św. Augustyna, św. Bonawentury, on żył w tym świecie bardzo spójnych systemów, natomiast my żyjemy w innym świecie, w świecie postmodernistycznym, chaotycznym, który wymaga zupełnie innego klucza hermeneutycznego. Papież tego klucza nie miał”.

 

Nietrudno się domyśleć, że w związku z tym za jedyną zasługę Benedykta XVI Obirek uznał jego rezygnację, która ma zapowiadać kadencyjność na stanowiskach kościelnych. - To będzie kadencyjność, która stanie się czymś normalnym, bo zawsze pierwszy krok jest najtrudniejszy, a następne będą już czymś normalnym – powiedział Obirek i podkreślił, że „bardzo by sobie życzył”, żeby także papiestwo było kadencyjne, i by Ojciec święty wybierany był na osiem lat.

 

TPT/Rmf.fm