Franciszek podczas podróży samolotem – odnosząc się do wypowiedzi kard. Marxa, który miał wzywać chrześcijan od przeproszenia gejów – stwierdził, że chrześcijanie powinni prosić nie tylko o wybaczenie osoby dotknięte homoseksualizmem, „tak jak mówił kardynał «marksista», ale również ubogich, kobiety wyzyskiwane, muszą przeprosić za to, że błogosławili wiele broni, że nie towarzyszyli wielu rodzinom”.
Wypowiedź ta jest na tyle nieprecyzyjna, że trudno wyciągać z niej jakiekolwiek głębsze wnioski. Sam akt proszenia o przebaczenie jest głęboko chrześcijański i nie można wykluczyć, że istnieją powody, dla których za zachowanie części chrześcijan wobec jakiejś części osób homoseksualnych można przeprosić. Ale… warto też przypomnieć osobom, które wyciągają z tego dalej idące wnioski, że nie oznacza to i nie może oznaczać zmiany doktryny. Wypowiedzi samolotowe nie należą do Magisterium, są po prostu „duszpasterskim rozmówkami”, a nie wykładem doktryny. Papież sam ma zresztą tego świadomość, bo wiele takich jego wypowiedzi jest później autoryzowanych i lekko zmienianych, tak by ukazać ich zgodność z doktryną. Tak było kilkanaście dni temu po słynnej wypowiedzi na temat nieważności małżeństw. Biuro Prasowe delikatnie ją poprawiło, a jego szef podkreślił, że stało się to za wiedzą i zgodą papieża. Franciszek najwyraźniej ma świadomość, że forma jego wypowiedzi nie służy precyzji i jasności wywodu. I dlatego pozwala, by specjaliści od komunikacji poprawiali je, w takim duchu, by rzeczywiście komunikowały one to, czego chce sam papież.
Niezależnie zaś od tego warto przypomnieć, że wbrew wrażeniu, jakie budują media nie istnieje nic takiego, jak „magisterium samolotowe”. Nauczanie Kościoła w sprawie aktów homoseksualnych i samego homoseksualizmu jest absolutnie jasne. Wyrasta ono z Pisma Świętego i Tradycji, a w pełni wyrażone jest także w posoborowym Katechizmie Kościoła Katolickiego. Warto sięgać do tych dokumentów, bo to one są zapisem wiary Kościoła, a nie medialne enuncjacje i wyrwane z kontekstu, a czasem nieprecyzyjne wypowiedzi z pokładu samolotu. Warto przypomnieć, że właśnie do katechizmy odsyłał także sam papież Franciszek tych, którzy chcieli wyciągać wnioski o rewolucji w Kościele.
A co mamy zapisane w Katechizmie i Tradycji Kościoła. Odpowiedź jest prosta. Otóż skłonność homoseksualna jest obiektywnym nieuporządkowaniem, niedojrzałością ludzką, która skutkuje zresztą brakiem możliwości przyjęcia święceń kapłańskich. Akt homoseksualny jest przeciwny naturze i jest grzechem ciężkim. Osoby homoseksualne są więc wezwane do życia w czystości i walce ze skłonnością, która jest dla nich pewnym bagażem, z którym muszą (choć znane są przypadki osób uzdrowionych z homoseksualizmu) z nim żyć, walcząc o czystość. Potępienie grzechu nie oznacza przy tym, że mamy potępiać osoby. Tym ostatnim należy się szacunek i miłość. Ta ostatnia zakłada jednak także… prawdę o ich skłonności, a także jej skutkach. Udawanie, że coś, co jest złem jest dobrem, nie ma nic wspólnego z miłością czy troską. Jest oszustwem i zbrodnią przeciwko życiu wiecznemu innych. I to wszystko się nie zmienia. Pozostaje w Kościele, bo nie może z niego zniknąć. Jeśli zaś katolicy będą w tej sprawie milczeć Bóg powoła kamienie, by one mówiły za nas prawdę.
Tomasz P. Terlikowski