„Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość” – miał na kilka tygodni przed śmiercią powiedzieć do współwięźnia Józefa Stemlera św. Maksymilian Maria Kolbe, którego 80. rocznicę męczeństwa będziemy przeżywać za kilka dni.

14 sierpnia minie 80 lat od męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego w bloku śmierci niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Franciszkanin trafił do Oświęcimia 28 maja 1941 roku. Miał wtedy 47 lat. Został osadzony w KL Auschwitz z numerem obozowym 16670. Początkowo pracował przy zwożeniu wiru na budowę parkanu przy krematorium. Później dołączył do komanda budującego ogrodzenie wokół pastwiska. Po pobycie w obozowym szpitalu skierowano go do lżejszych prac. W tym czasie służył współwięźniom, podtrzymywał ich na duchu, dawał nadzieję. Niósł Boga w miejscu, które wydawało się piekłem na ziemi.

W czasie jednego z lipcowych apeli, najpewniej 29 lipca, kierownik obozu Karl Fritzsch wybrał 10 osób, które miały zostać zamordowane za ucieczkę więźnia z bloku 14A.

- „W okresie żniw, w ostatnich dniach lipca 1941 roku, przy nadarzającej się sposobności, jeden z więźniów oświęcimskich z mojego bloku zbiegł. Jako represja za to, na wieczornym apelu nastąpiło dziesiątkowanie więźniów mojego bloku. Dziesięciu więźniów z mojego bloku wyznaczono na śmierć. Dowódca obozu Fritzsch w towarzystwie Rapportfuhrera Palitzscha dokonał selekcji (wyboru). Nieszczęśliwy los padł również na mnie”

- opisywał po latach Franciszek Gajowniczek.

- „Ach, jak żal mi żony i dzieci, które osierocam”

- powiedział wtedy skazany więzień.

Te słowa usłyszał św. Maksymilian. Wyszedł z szeregu i oznajmił po niemiecku, że chce umrzeć zamiast Gajowniczka. Mógł zostać natychmiast rozstrzelany albo wysłany do celi głodowej jako jedenasty. Stało się jednak inaczej. Kierownik obozu zgodził się i wysłał na śmierć zakonnika zamiast męża i ojca.

Św. Maksymilian, razem z innymi więźniami skazanymi na śmierć, trafił do celi nr 18 w podziemiach bloku 11. Więźniowie zapamiętali, że skazani głośno modlili się i śpiewali. Wkrótce śpiewy ucichły, a Niemcy wynosili z celi kolejne ciała. Franciszkanin umarł jako ostatni, dobity zastrzykiem z kwasu karbolowego.

- „Ojciec Kolbe siedział na posadzce oparty o ścianę i miał oczy otwarte. Jego ciało było czyściutkie i promieniowało”

- zapamiętał Brunon Borgowiec, tłumacz z bloku śmierci, który przeżył obóz.

Franciszek Gajowniczek dożył 94 lat. Zmarł w 1995 roku w Brzegu na Opolszczyźnie. Przez resztę życia opowiadał o heroiczności św. Maksymiliana Marii Kolbego.

Modlitwa do świętego Maksymiliana

Święty Maksymilianie! Radujemy się wielką chwałą Twoją i dziękujemy Bogu za to, że tak Cię wywyższył i wsławił w obliczu świata.

Umiłowany nasz bracie! Cały naród składa Ci hołd. Serca nasze są pełne wdzięczności dla Ciebie, za Twoje oddanie się Bogu, Matce Chrystusowej i człowiekowi. Rozumiesz nasze potrzeby, pragnienia, troski i udręki. Dlatego z ufnością Ci je polecamy.

Święty Maksymilianie, patronie trudnych czasów i męczenniku miłości - módl się za nami!

kak/KAI