Epidemia koronawirusa skłania do analizowania statystyk, co często prowadzi do interesujących spostrzeżeń. Dziś będzie o USA, Francji i Polsce (a przy okazji kilku innych krajach dla porównania).
Na początek tradycyjnie przedstawmy aktualny stan epidemii w oparciu o grafiki Johna Burna-Murdocha z Financial Times - średniej dziennej liczby zdiagnozowanych zakażeń (Ilustracja 1.) i średniej dziennej liczby zgonów przypisywanych koronawirusowi (Ilustracja 2.).
Przypomnijmy, że w obu wypadkach jest to średnia krocząca z ostatnich siedmiu dni, co eliminuje zaburzające ogólny obraz wahnięcia tych wielkości. Różny w różnych krajach początek epidemii Murdoch eliminuje wprowadzając znormalizowaną datę zero, tj. dzień w którym odnotowano po raz pierwszy 30 zakażeń lub 3 zgony. Na grafikę Murdocha nałożona jest grafika autora dla Polski, Czech i Szwecji.
Ilustracja 1. Dzienne zakażenia, średnia krocząca z ostatnich siedmiu dni. Grafika Johna Burna-Murdocha z Financial Times (TUTAJ), na którą nałożono wykresy dla Polski, Czech i Szwecji w opracowaniu autora.
Ilustracja 2. Dzienne zgony, średnia krocząca z ostatnich siedmiu dni. Grafika Johna Burna-Murdocha z Financial Times (TUTAJ), na którą nałożono wykresy dla Polski, Czech i Szwecji w opracowaniu autora. (Niestety, wygląda na to, że na skali osi pionowej wykresów FT wkradły się jakieś błędy).
Stany Zjednoczone to obecnie kraj z największą liczbą zakażeń i zgonów. Średnia z ostatnich siedmiu dni to 28884 zakażeń i 2177 zgonów (wyliczenie na podstawie danych portalu worldometers (TUTAJ).
Oczywiście porównując te dane z innymi krajami należałoby je odnieść do populacji USA. Tu jednak zajmiemy się porównaniem ze zwyczajnym czasem, tj. kiedy epidemii nie było, odnosząc tę średnią dzienną liczbę zgonów do średniej dziennej liczby zgonów w roku 2017, która wyniosła wtedy 7 708 (wyliczenie na podstawie danych CDC TUTAJ). Takie zestawienie pokaże, że zgony przypisywane koronawirusowi stanowiły 28,2% dziennych zgonów w 2017 r., co pokazuje na ile jest to poważna sprawa. W trzech rekordowych dniach proporcje te przekroczyły 30%: 14, 15 i 16 kwietnia wyniosły one kolejno 33,1%; 34,0% i 32,8% liczby dziennych zgonów w roku 2017.
Żeby mieć świadomość na ile łagodniej przechodzimy epidemię warto podać analogiczne dane dla Polski. W 2017 r. odnotowano 402 852, zaś w 2018r. 414 200 zgonów, co odpowiada średnio 1104 i 1135 zgonom dziennie (dane dostępne TUTAJ). Największa dzienna liczbę zgonów przypisanych koronawirusowi to 30 (z 8.04), zaś średnia z ostatnich 7 dni to 19,71. Liczby te stanowią odpowiednio 2,7% i 1,8% średniej dziennej liczby zgonów w 2017 r. Są to zatem liczby kilkanaście razy mniejsze niż w USA.
Wracając do danych amerykańskich, tabela 1. pokazuje, jak ten procent zgonów przypisywanych koronawirusowi ma się do innych przyczyn zgonów w USA. Tabelę opracowano na podstawie danych CDC (dostępnych TUTAJ), FBI (dostępnych TUTAJ) oraz NRLC (dostępnych TUTAJ).
Prawdziwa przyczyna największej liczby zgonów
Według przedstawionych wyżej danych, w szczycie epidemii (zakładając, że ma on obecnie miejsce) koronawirus przewyższył śmiertelnością wszystkie schorzenia łącznie z chorobami serca i rakiem.
To zestawienie skłania jednak do jeszcze innej refleksji, pokazując że w USA zakażenie koronawirusem tylko na moment - owych trzech rekordowych dni - pozbawiło pierwszeństwa w zabijaniu stałego rekordzistę. Ten rekordzista, to aborcja, czyli proceder uśmiercania nieurodzonych jeszcze ludzi. Pozwala na to zbrodnicze prawo, które odmawia tym ludziom prawa do człowieczeństwa i prawa do życia z racji ich wczesnego etapu rozwoju, wbrew marksistowskim, rzekomo anty-dyskryminacyjnym standardom, które nakazywałyby uznać to za tzw. ageizm - dyskryminację ze względu na wiek, i to w skrajnie okrutnym, morderczym wydaniu. Bo czy nie jest okrutne to, że żyjąca i czująca, niewątpliwie ludzka istota jest rozszarpywana na części przez śmiecionośne narzędzia przed którymi bezskutecznie próbuj uciec?
Dołączona również statystyka FBI pokazuje, że żadne masowe morderstwa psychopatów z karabinami maszynowymi nie są w stanie w najmniejszym stopniu dorównać skali tej makabrycznej, masowej jatki dokonywanej na nieurodzonych ludziach, rzekomo "w imię praw i wyzwolenia kobiet" oraz "przeciw dyskryminacji". Jak pisał Sołżenicyn, ideologia skutecznie zabija sumienia, usprawiedliwiając największe niegodziwości wobec ludzi. . Dzięki temu, głosząc prawa zwierząt, roślin, ogólnie rozumianej przyrody, planety lub klimatu, można "usuwać" miliony odczłowieczonych, pozbawionych praw "płodów", tak jak inni ideowi oprawcy mogli "usuwać" miliony swoich ofiar jako podobnie odczłowieczonych "wsteczników" i "podludzi".
Pandemia skłania do refleksji, a pozornie suche dane statystyczne pozwalają zobaczyć wiele rzeczy we właściwych proporcjach i czasem mają wręcz dramatyczną wymowę.
Czy koronawirus powiększa liczbę zgonów?
Czy jednak koronawirus faktycznie powiększa liczbę zgonów? Od dłuższego czasu słychać głosy, że tak nie jest. Bazując na najnowszych danych statystycznych z Francji, Maciej Pawlicki przedstawił (TUTAJ) informacje, które po uzupełnieniu własnymi przeliczeniami przedstawiłem w tabeli 2.
Tabela 2. Liczba zgonów we Francji w okresie 1.01-6.94 w latach 2018, 2019 i 2020. Bezwzględne i procentowe zmian tej liczby. Dwie ostatnie rubryki to różnice w stosunku do roku 2018. Średnie uwzględniają różne liczby dni w lutym.
Dotąd uznano, że z powodu koronawirusa we Francji zmarło 18,7 tys. osób - pisze Pawlicki i dodaje, że w roku 2018, gdy umierało więcej Francuzów niż w roku 2020, pandemii we Francji nie orzeczono i nie stosowano żadnych restrykcji.
Faktycznie w latach 2018-20 liczba zgonów zmieniała się w granicach poniżej 2%, a podane przez Pawlickiego 18,7 tys. zgonów na koronawirusa (10,2% wszystkich zgonów do 6.04 br.) nie spowodowało żadnej adekwatnej zmiany w tej ogólnej statystyce.
W rzeczywistości, podając liczbę 18,7 tys. Pawlicki nieco się zagalopował. Według worldometers (TUTAJ) 18681 zgonów łącznie odnotowano dopiero 17 kwietnia (zgony z 7-17.04 nie zaliczają się zatem do zgonów z ogólnej statystyki okresu.
Dlatego te jakościowo słuszne spostrzeżenia trzeba skorygować ilościowo: według tego samego źródła, do 6 kwietnia odnotowano we Francji 8911 zgonów przypisywanych koronawirusowi co stanowi 4,8% wszystkich zgonów w okresie 1.01-6.04 w tym roku.
Mimo, że zgony z powodu koronawirusa stanowią 4,8% (nie 10,2% jak chciał Pawlicki) ogólnej liczby zgonów w tym okresie, to jednak w stosunku do 2019 r. wystąpił tylko lekki wzrost (+1,1%) liczby zgonów, a wobec 2018 nawet spadek (-0,6%). Nie widać adekwatnego wzrostu ogólnej liczby zgonów, którego można byłoby oczekiwać.
Skłania to do ważnych pytań: Czy i dlaczego tak znaczna liczba zgonów przypisywanych nowej chorobie nie zmienia znacząco statystyk umieralności? Czy i dlaczego przypisywane tej chorobie zgony "zawierają się" w dotychczasowych, nie zmienionych statystykach umieralności, a nie "dodają się" do nich? Jeśli tak, to czy mamy rozumieć, że - statystycznie rzecz ujmując - z powodu koronawirusa umierają ludzie, którzy umarliby również wtedy, gdyby epidemii nie było? (Brzmi to równie nieładnie jak "oczekiwana dalsza długość trwania życia", ale taka jest materia statystyki).
Te same pytania możemy zadać w odniesieniu do podanych wcześniej danych z USA. Czy i w jakim stopniu obecne dzienne zgony z powodu koronawirusa sięgające 34% zwyczajnych dziennych zgonów w 2017 r. powiększają ogólną statystyczną liczbę zgonów w tym okresie? Czy może się w tej ogólnej liczbie "zawierają" i wcale nie zmieniają tych zwyczajnych statystyk?
Szybkie udostępnienie danych o ogólnej liczbie zgonów dla krajów najbardziej dotkniętych epidemią pomogłoby odpowiedzieć na zasadnicze pytanie, czy koronawirus faktycznie powiększa liczbę zgonów, a co za tym idzie, na ile konieczne są wszystkie obecne ograniczenia naszej wolności.
Jak Polska przechodzi epidemię
Podane na wstępie ilustracje 1. i 2. pokazują Polskę na tle innych krajów. Jesteśmy na szczęście poza konkurencją w porównaniu z USA, Niemcami czy Wielką Brytanią. Wykres ten jednak umożliwia tylko orientacyjnie porównanie z krajami takimi jak Czechy, Austria, Norwegia, ponieważ przedstawione na nim liczby bezwzględne (średnich) zakażeń i zgonów nie uwzględniają różnic w liczbie ludności tych krajów, kilkakrotnie mniejszych od Polski. Uważa się, że kraje te coraz lepiej radzą sobie z epidemią.
Takie porównanie umożliwiają natomiast wykresy przedstawione na ilustracjach 3. i 4. pokazujące średnie liczby zakażeń i zgonów w przeliczeniu na 1 mln mieszkańców. Punkt startu dla wszystkich krajów przyjęto wg zasad z ilustracji 1. i 2. Można powiedzieć, że są to wykresy wg Johna Burna-Murdocha przeliczone na 1 mln mieszkańców. Uwaga: w odróżnieniu od ilustracji 1. i 2. wykresy na il. 3. i 4. są w skali liniowej. Na wykresie 4. zwraca uwagę wyraźnie większy, szybki wzrost liczby zgonów w Szwecji. Czy oznacza to fiasko szwedzkiej koncepcji walki z koronawirusem, czy po prostu realizację planu według którego "umierają ci, którzy i tak by umarli"?
Ogólna wymowa tych wykresów zaprzecza wielu krytycznym (a czasem hejterskim) uwagom na temat Polski. Wszystkie "dobrze sobie radzące" kraje, jak na razie ciężko pracują nad tym, żeby osiągnąć poziom zakażeń i zgonów taki jak w Polsce.
Grzegorz Strzemecki
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 1 ---] Czy walka z wirusem nie jest gorsza od samej choroby?
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 2 ---] O co toczy się gra
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 3 ---] Czyżby najlepszy dzień w walce z wirusem?
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 4 ---] Światełko w tunelu
KOMUNIKAT Z FRONTU [---5---]. Trajektoria epidemii naprawdę się zmienia! Nowa prognoza
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 6 ---] Grzegorz Strzemecki: Epidemia naprawdę zwalnia i to trzeba pokazać!
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 7 ---] Epidemia zwalnia drugi dzień z rzędu!
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 8 ---] To już widać - wygaszamy epidemię
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 9 ---] Postępuje wyraźne wygaszanie epidemii
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 10 ---] Epidemia przyspieszyła. Zmiana trendu czy chwilowe zakłócenie trajektorii?