„Ostatnio łapię się na tym, że nie chodzę do kościoła w ogóle” – zaczęła Jędrzejczyk wątek związany z kwestiami dotyczącymi wiary i Kościoła, podczas długiej rozmowy na kanale YouTube Przemek Górczyk Podcast.

„Nie jestem obrażona na Kościół, ale jestem zła na Kościół” - tłumaczyła sportsmenka z Olsztyna, dodając: „Nie mam wyrzutów sumienia, że nie byłam w niedzielę na Mszy św., a kiedyś to miałam”.

Jednocześnie Joanna Jędrzejczyk usiłowała podkreślać, że codziennie się modli oraz że „nauczyła się obcować z Bogiem w domu, w jej czterech kątach”, zamiast w Kościele.

„Ja za dużo nie wiem, dlatego zaczęłam czytać Pismo Święte” – szczerze oceniła stan świadomości własnej wiary Jędrzejczyk.

„Kiedyś sama mówiłam publicznie, że nie można być osobą wierzącą, ale nie praktykującą. Więc w sumie jestem hipokrytką, bo teraz to robię” – przyznała była mistrzyni UFC.

Próbując usprawiedliwić odejście od uczestnictwa w coniedzielnej Eucharystii, Jędrzejczyk winą za taki stan rzeczy obarczyła oczywiście polski Kościół.

„Ale to jest obrzydliwe, co się dzieje w polskim Kościele” – utyskiwała mieszkanka Olsztyna, po czym postanowiła podzielić się swymi traumatycznymi przeżyciami u kratek konfesjonału w olsztyńskim Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej.

„Mnie wkurzył raz ksiądz. Bo poszłam do spowiedzi. Zaczynam się spowiadać i ten ksiądz do mnie: - „Widzi pani, bo ja mam z panią problem”. A ja tak sobie pomyślałam: - Co jest, k…? Omamy? Słucham? - „Pani się określiła, że jest za czarnym protestem, za wolnymi mediami, widzę, że przychodzi pani co tydzień do kościoła, ale ja nie wiem, co mam z panią zrobić. Mam pani dać rozgrzeszenie? Komunię św.? Przecież jest pani za zabijaniem ludzi.  - A ja tak mówię w głowie sobie: K… nie wierzę w to, wstaję, wychodzę. Ale nie, tu kościół pełen ludzi i jeszcze będzie, że Jędrzejczyk taka grzesznica, że wyszła z konfesjonału bez rozgrzeszenia. Ale stwierdziłam: Dobra, kończ tą spowiedź, bo ja sobie i tak z Bogiem porozmawiam i robię wypad. I potem idę do komunii, bo się wyspowiadałam i chciałam się pojednać, bo jak biorę Eucharystie to ja czuję to, czuję to, i k… patrzę na tego księdza, on się na mnie patrzy i dał mi do zrozumienia, że mam iść sobie gdzieś dalej i to było słabe. I ten ksiądz dalej służy. I co jest najśmieszniejsze – jest księdzem prowadzącym teraz mojego siostrzeńca, który idzie do bierzmowania. I teraz już jak chodzę do tego kościoła to mam problem z tym gościem” – snuła swą opowieść ubarwianą wulgaryzmami Joanna Jędrzejczyk.

Sportsmenka myślała nawet, żeby „iść na kable” i donieść przełożonym księdza, że ten śmiał jej przypomnieć podczas sakramentu spowiedzi o nauczaniu Kościoła, ale ostatecznie tego nie zrobiła – bo „nie kabluje”.

Jednocześnie Jędrzejczyk podkreśliła, że w tej samej świątyni posługuje „zaj…..y proboszcz”, tylko ten wikary jest taki „specyficzny”.

„Szustak jest super. Z nim bym pogadała” – kończyła wyliczać „fajnych” księży była gwiazda kobiecych mieszanych sztuk walki.

O poziomie przeżywania rzeczywistości Kościoła przez Joannę Jędrzejczyk najlepiej świadczy kolejna jej głęboka opowieść: „Kiedyś byłam zaproszona do takiego sanktuarium w Olsztynie, gdzie tam uczą księży [chodziło o seminarium - domyśla się red.] i tam był taki ksiądz, raz, że dobrze wyglądający, nie to, że ja miałam jakieś myśli, bo to nie o to chodzi, ale ten ksiądz taki był zawadiacki i ja już tak sobie myślałam, kurcze, ciekawe czy chodzi na d..y.”.

„Mi wiara pomogła w życiu. Czuję rękę Boga w moim życiu” - mówiła Jędrzejczyk w ponad dwugodzinnej rozmowie. Szczerze życzymy, Pani Joanno, by ta Boża ręka przeniknęła również Pani umysł, aby mogła Pani świadomie swą wiarę przeżywać, wiedząc, w co się wierzy.